Wesołych włoskich świąt!

2019-12-24 14:00:00(ost. akt: 2019-12-24 10:23:42)
archiwum prywatne

archiwum prywatne

Autor zdjęcia: Antonio Calabrese

Święta to czas niezwykły. W ciągu kilku grudniowych dni świat pogrąża się w magicznej atmosferze. Okazja jest ta sama, ale tradycje, zwyczaje i potrawy są inne w każdym domu. Te różnice są jeszcze bardziej wyraźne, gdy porównujemy nasze polskie obyczaje do tych kultywowanych za granicą.
Antonio Calabrese mieszka.... w Elblągu i jest zakochany w naszym mieście. Ale swoje włoskie święta wspomina z nostalgią. Opowiedział nam o swoich rodzinnych bożonarodzeniowych tradycjach i powiedział, za co najbardziej lubi polskie święta.

— Tęsknisz za świętami we Włoszech?
— Jeżeli dobrze liczę, to mieszkając we Włoszech, Boże Narodzenie spędziłem tylko jakieś 17 razy. Od ponad 20 lat mieszkam na stałe poza granicami mojego kraju. Odpowiedź na pytanie jest prosta: oczywiście, że tęsknię. Te święta, które tam spędzałem, to te, kiedy żyli jeszcze członkowie mojej rodziny, którzy już odeszli. To oni mieli ogromny wpływ na panującą wtedy atmosferę. Mam wrażenie, że ludzie obecnie przykładają mniejszą uwagę do kultywowania świątecznych tradycji, niż to było 30 lat temu. Pamiętam, że jak byłem nastolatkiem, to przygotowania do świąt rozpoczynały się 2 tygodnie przed nimi, a teraz ludzie wolą wybrać się w Wigilię do restauracji, bo takie wyjście jest bardziej komfortowe. Teraz już zapach migdałów nie roznosi się po domach od połowy grudnia. Szkoda, bo traci na tym cały świąteczny nastrój.

Obrazek w tresci

— Czego najbardziej ci brakuje?
— Jestem pewien, że każdy odpowiedziałby na to pytanie podobnie: jedzenia. To cały festiwal smaków. Okres świąteczny otwiera 8 grudnia Immacolata Concezione, czyli Święto Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny. Pojawiają się już wtedy dekoracje. We Włoszech rzadko mamy w domach choinki, nie chcemy zabijać drzew. Nieliczni decydują się na ich plastikowe wersje. Chętnie robimy szopki. Immacolata Concezione ma też swoją własną specjalną potrawę. Przygotowujemy wtedy Spaghetti alla San Giuannid, mówiąc w dialekcie mojego regionu, a San Giovannino po włosku. Głównymi bohaterami tego dania są soczyste pomidorki koktajlowe, czosnek i najczystszy olej extra virgin, jaki uda nam się znaleźć. Dodatkowo jest w nim anchois, czarne oliwki i oczywiście makaron spaghetti. Tylko w okolicach 8 grudnia można też znaleźć w piekarniach specjalny rodzaj chleba — tarallo, który zawiera nasiona kopru włoskiego i jest przepyszny. Za nim tęsknię chyba najbardziej. Jest jednak coś, co sprawia, że czuję atmosferę włoskich świąt, nawet będąc tutaj — panettone, czyli babka drożdżowa, którą udało mi się znaleźć też w Polsce. My jemy ją we Włoszech tylko w okresie świątecznym. Oczywiście tęsknię też za moimi rodzicami i czasem, który wtedy z nimi spędzałem.

Obrazek w tresci

— Jak wygląda u was wigilia? Przy stole spotykają się całe rodziny?
— To zawsze taka missione impossibile, żeby zmieścić całą rodzinę w jednym miejscu. Kiedy byłem dzieckiem, musieliśmy jakoś się dzielić. Na zmianę spędzaliśmy ten dzień raz z rodziną ze strony mamy, a kolejnym razem z rodziną ze strony taty. Pamiętam, że mimo to i tak mieszkanie było pełne ludzi. Mój tata ma 9 rodzeństwa, nasza rodzina jest ogromna. Bywało, że z innymi dziećmi musiałem walczyć o miejsce siedzące. Przegrany jadł na stojąco albo siedział na kolanach rodzica. Ja zawsze planowałem wszystko tak, żeby zająć miejsce jak najbliżej źródła jedzenia — kuchni. Kiedy mi się to udało, byłem przeszczęśliwy.

Obrazek w tresci

— Czy mali Włosi czekaj na prezenty od Świętego Mikołaja?
— Niewiele osób wie, że Święty Mikołaj w przeszłości był prezentowany w zielonym stroju, ale moje dzieciństwo trwało w czasach, kiedy Coca-Cola już promowała wizerunek, który wszyscy znamy dzisiaj. We Włoszech też tak wyglądał. Babbo Natale, jak go nazywamy, przynosi dzieciom prezenty o północy między 24 a 25 grudnia. Znajdują je pod presepio, czyli ozdobnej szopce, o której wspominałem. Pewnego razu, mając jakieś 7 lat, obudziłem się w nocy i prezentów jeszcze nie było. Tata spał tak głęboko po obfitej świątecznej kolacji, że nie obudził się na czas, by podrzucić prezenty.

Obrazek w tresci

— Czy po tym, co się wtedy wydarzyło, wierzyłeś jeszcze w mikołaja?
— Mama wytłumaczyła mi, że Babbo Natale to tak naprawdę tata. Pamiętam, że mój przemądrzały młodszy brat, udawał jeszcze przez 3 kolejne lata, że wierzy w mikołaja, żeby dostawać lepsze prezenty. Znał prawdę, bo wyznałem mu ją w sekrecie przed mamą, która prosiła, żebym tego nie robił. Od tego czasu byłem jak Grinch i wszystkim próbowałem skraść magię świąt.

— Gdyby naprawdę istniał, to o co byś go poprosił?
— Pomyślałbym chyba o czymś, co przydałoby się nie tylko mi, ale każdej osobie na świecie. Chciałbym, żeby każdy dostał w prezencie szacunek do tego, co uważam za naszego władcę, czyli środowisko naturalne. Jeżeli jednak zadałabyś mi to pytanie 30 lat temu, to odpowiedziałbym zupełnie inaczej. Wtedy nie brzmiałbym jak altruista, byłem chyba bardziej samolubem, bo wybrałbym rower BMX. Zawsze o nim marzyłem, ale nigdy go nie dostałem. Może byłem niegrzeczny...?

— A za co lubisz polskie święta?
— Kolejne pytanie, na które odpowiedź jest prosta: jedzenie. Tak naprawdę, to jedzenie tak króluje podczas świąt, gdziekolwiek się je spędza. Pamiętam pierwsze święta w Polsce w 2004 roku. Wedy też doświadczyłem mrozów sięgających -27 stopni. To dopiero było przeżycie. Myślałem, że trudno będzie przebić wam obfitość włoskich stołów, ale nie doceniłem was. Teraz wiem, że ilość jedzenia, którą się tu zjada w trakcie świąt, jest tak samo niebezpieczna, jak we Włoszech.
Jedzenie, które podajemy 24 grudnia, jest podobne do tego, które wy serwujecie. Kiedy zobaczyłem karpia, bardzo się ucieszyłem, bo my tego wieczoru też jemy sporo ryb. Dalej czepiam się jednak tych choinek. Nie podoba mi się, że kupuje się te drzewa, żeby poczuć zapach lasu we własnym domu. W ciągu ostatnich 10 lat zobaczyłem na ulicach masę umierających drzew wyrzuconych po świętach. Myślę, że lepiej wybrać się na spacer do lasu pomiędzy jednym posiłkiem a drugim i dopiero tam podziwiać zapach świeżych choinek.

Kamila Kornacka