Nie mogę pisać, gdy jestem szczęśliwy - rozmowa z Adrianem Gołębiewskim

2020-01-18 15:14:58(ost. akt: 2020-01-18 15:20:39)
Adrian Gołębiewski - archiwum prywatne

Adrian Gołębiewski - archiwum prywatne

Jest jednym z najmłodszych elbląskich pisarzy. W swojej debiutanckiej "Oazie" zabiera czytelników do miasta powstałego na ruinach Elbląga. Rozmawiamy z Adrianem Gołębiewskim, który wierzy, że niektóre książki zasługują na to, by skończyć się źle.
Dedykujesz książkę „wszystkim, którzy myślą, że ich życie jest do bani”, czy Twoje takie jest?
W sumie ten wstęp jest po to, by ludzie, którzy sądzili, że ich życie jest do bani, dotrwali do końca tej książki i zobaczyli, jak moi bohaterzy mieli do bani i z czym musieli się zmierzyć. Nie mogę powiedzieć, że moje życie jest idealne, ale nie powiem też, że jest w totalnej rozsypce.

Książkę rozpoczyna cytat Lady Gagi, jesteś jej fanem?
Jest chyba moją największą inspiracją, jestem jej fanem od dziesiątego roku życia. Ten cytat pasował idealnie do książki, która utrzymana jest w postapokaliptycznym klimacie.

Obecnie masz 20 lat, kiedy zacząłeś pisać?
Zaczynałem, mając 16, „Oazę” zacząłem tworzyć po 18. urodzinach. Zajęło mi to pół roku, była to moja pierwsza książka i chciałem, by była dopracowana w stu procentach i żeby jej kolejna część była o wiele lepsza.

Czyli prace nad drugą częścią już trwają?
Tak, ale końca jeszcze nie widać, będzie ona idealnym wprowadzeniem do trzeciej części. Mam już wizję tego, jak chcę zakończyć całą historię, nie improwizuję. Tworząc pierwszy tom „Oazy”, wiedziałem już, jak skończy się trzeci. Od 16 roku życia ja tak naprawdę tworzyłem „Oazę”, nawet o tym nie wiedząc. Pisałem teksty, które nie mają może teraz znaczenia, ale były już podwaliną mojej książki, czego nie byłem jeszcze świadomy. Miałem wiele pomysłów dotyczących losów bohaterów i zakończenia historii, ale wierzę, że niektóre książki zasługują na to, by skończyć się źle, a poza tym… nie masz dosyć czytania historii o szczęśliwym zakończeniu?

Katastrofa opisana w twojej powieści ma miejsce w 1999, dlaczego akurat ten rok?
To rok mojego urodzenia i opisanej przeze mnie katastrofy, która pochłonęła niemal całą Polskę. Czasami, kiedy piszę, mam przeczucie, że właśnie dana rzecz ma być w niej ujęta, tak było z tą datą.

Czy podobna myśl pojawiła się, gdy wybierałeś miejsce akcji?
Wiedziałem od początku, że to będzie Elbląg, bo przecież stąd pochodzę. Poza tym Elbląg swoją wielkością pasował do fabuły powieści i idealnie wpisał się w swoją rolę. Większa część drugiej części będzie toczyła się już poza Elblągiem. Natalia będzie walczyła o wsparcie dla mieszkańców Oazy, ale nie mogę zdradzić za dużo. Stwierdziłem, że niewiele jest książek, w których to kobiecie udaje się przetrwać i to ona jest główną bohaterką. W drugiej części to właśnie wokół Natalii i Adalberta będzie się toczyła główna akcja. Dołączą do nich też nowi bohaterowie.

W podziękowaniu informujesz, że bohaterowie noszą imiona bliskich ci osób. Czy tylko to po nich przejęli?
Wzorowałem się też na osobowościach, ale wygląd postaci z książki różni się od ich rzeczywistych pierwowzorów. Adalbert nie był wzorowany na żadnym z moich znajomych. Chciałem, by był taką postacią, którą wszyscy znienawidzą. Każdy w książce chce umieścić takiego antybohatera, na którego wszyscy czytelnicy zareagują w podobny sposób. Prostym przykładem jest seria J.K. Rowling, cały świat nienawidzi Voldemorta, czy Saurona z „Władcy Pierścieni”. Ja chciałem, by cały świat znienawidził Adalberta.

Społeczeństwo „Oazy” jest hierarchiczne, co cię zainspirowało do takiego podziału?
Tak naprawdę, gdy się nad tym zastanowimy, ten podział już jest zauważalny. Odczytałem po prostu karty rzeczywistości i przeniosłem je do własnej historii.

Czarne płaszcze rządzą, szare nie mają lekko, a białe to niewolnicy. Do której grupy ty sam byś należał?
Gdyby Oaza powstała teraz i nastąpiłby taki podział, jak ten opisany przeze mnie, myślę, że byłbym gdzieś pomiędzy białymi i szarymi. Nie jestem na tyle wykształcony, by należeć do czarnych, poza tym nie przyłożyłbym ręki do ich rządów. Aktualnie pracuję w sklepie, więc pewnie przypisaliby mnie do szarych płaszczy.

Niektórzy recenzenci zarzucają ci brak opisów miejsc, czy to celowy zabieg?
Ja chciałem skupić się najbardziej na swojej historii. Stwierdziłem, że jeżeli masz wysoko rozwiniętą wyobraźnię, a masz, skoro czytasz książki, to jesteś w stanie wytworzyć sobie własny obraz. Czytam wszystkie recenzje, są różne. Mimo młodego wieku spotkałem się z wieloma negatywnymi zachowania ze strony innych, w tym rówieśników. Negatywne opinie nie ruszają mnie więc za bardzo. Spotkałem się z jedną, której autor twierdzi, że moja książka jest dobra i fajnie się ją czyta, ale nie poleca jej, bo jestem za młody, by poruszać takie poważne tematy. Ocenił mnie nie z perspektywy tego, co stworzyłem, ale na podstawie tego, ile mam lat.

Obrazek w tresci

Rządzący Oazą postrzegają kataklizm jako boską karę, czy ty jesteś wierzący?
Jestem wierzący, ale bardzo nie lubię, gdy ludzie na każdym kroku zasłaniają się Bogiem. Nie podoba mi się tłumaczenie tego, co się dzieje na świecie, jako boską karę. W książce czarne płaszcze katastrofę przedstawiają, jako karę za grzechy. W rzeczywistości jest podobnie, ostatnio widziałem wpis w Internecie mówiący o tym, że pożary w Australii to kara za małżeństwa homoseksualne. To według mnie totalna farsa.

Pisanie jest pracą, czy przyjemnością?
Nie mogę powiedzieć, że piszę codziennie. Muszę przyznać, że najlepiej pisze mi się na kacu i kiedy jestem wkurzony. Nie mogę pisać, gdy jestem szczęśliwy i jest mi dobrze. Najlepiej pisze mi się, kiedy jest mi źle. Gdy jednak mam za długą przerwę, po prostu siadam i zmuszam się do kontynuowania, bo wiem, że muszę skończyć. Nie lubię mieć za długich przerw, bo muszę wrócić do historii i przeczytać całą od nowa. Za każdym razem wtedy coś zmieniam, bo skaczę z wątku na wątek, a później dochodzę do wniosku, że nie wszystko ma sens.

Jakie książki czytasz?
Co dziwne, nie sięgam po horrory i fantastykę postapokaliptyczną. Skupiam się raczej na kryminałach, uwielbiam książki Pauli Hawkins, ale cenię też dramaty Johna Greena takie jak „19 razy Katherine”, „Will Grayson, Will Grayson”, czy „Gwiazd naszych wina”. Fantastyka jedynie w wykonaniu J.K. Rowling i Tolkiena. Sam pracuję teraz nad dramatem młodzieżowym, który skończę jako pierwszy, bo praca nad nim naprawdę mnie pochłonęła. Potrzebowałem chwilowego odpoczynku od „Oazy”, chcę w niej rozwinąć więcej wątków i zadbać o każdy szczegół. Na pewno wrócę do historii matki Adalberta, nie jest przecież powiedziane, że została ona skazana na śmierć. Pierwsza część stanowi tak naprawdę wstęp do całej historii, jest w niej mnóstwo niedopowiedzeń. Dramat, który w tym momencie jest moim priorytetem, będzie poruszał między innymi problem dyskryminacji ze względu na kolor skóry, czy orientacji seksualnej. Myślę, że Polska jest w czołówce, jeżeli chodzi o brak tolerancji. Jesteśmy ludźmi i dzięki Bogu nie wszyscy jesteśmy tacy sami, ale niektórzy mają z tym problem. Zdarza się, że ich reakcje są wówczas niepokojące, używają obraźliwych zwrotów lub stają się agresywni. Mam nadzieję, że książka ukaże się jeszcze w tym roku, ale wolę niczego nie planować.

Kamila Kornacka