Jestem na tyle silna, że mogę także pomagać innym

2020-02-22 12:00:00(ost. akt: 2020-02-22 09:11:24)

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

21 lat temu urodziła chorą córkę. I to był ten moment, w którym jej życie zmieniło się o 180 stopni. Nie poddała się jednak i mimo wielu przeszkód postanowiła, że będzie pomagała także innym potrzebującym. Dziś można śmiało powiedzieć, że Gabriela Zimirowska, prezes Regionalnego Centrum Wolontariatu osiągnęła swój cel. Pogodziła opiekę nad córką z pomocą innym.
- Jak zaczęła się Pani przygoda z wolontariatem?
- Centrum Wolontariatu w październiku ubiegłego roku miało osiemnastkę, a ja jestem w Centrum od samego początku. Ania Garbarska-Werner szukała takich zakręconych osób, które mogłyby działać w Centrum i tak, wspólnie podjęłyśmy się tego działania. Z mojej strony była to potrzeba zaangażowania się w działania na rzecz osób niepełnosprawnych i świadomość, że jest wiele sfer w których można zaangażować siebie i ludzi mających potencjał i ochotę do działania. Kiedyś wolontariat to były tylko działania pomocowe, teraz to wolontariat sportowy, kulturalny, e-wolontariat, wolontariat w szkole i można by wymieniać jeszcze długo. Tak więc przygoda z wolontariatem tak naprawdę zaczęła się dokładnie ode mnie samej i od tego co wydarzyło się w moim życiu.

- Proszę opowiedzieć o córce.
- Julka ma bardzo rzadką wadę genetyczną, to jest ring chromosomu 18 (pierścieniowy chromosom 18). Właściwie od samego początku nie wiadomo było jak będzie wyglądał jej rozwój, ponieważ na świecie jest niewiele osób obciążonych tą wadą. Jako ciekawostkę powiem, że na portalu społecznościowym komunikujemy się z mamami z całego świata i używamy wyjątkowej nazwy „Drużyna Pierścienia.” Julki organizm to jedna wielka zagadka. Pojawiają się ciągle nowe schorzenia, a mimo wszystko Julia jest aktywną, czasami marudzącą nastolatką. Trenuje w Klubie sportowym ATAK boccie, pływanie i od tego roku łyżwy, więc nie narzekamy na nadmiar wolnego czasu. Od 20 lat mój świat to Julki świat i odwrotnie. Ta moja dziewczyna codziennie uczy mnie pokory, cierpliwości, zrozumienia i motywuje do działania.


- Kiedy pojawiła się u Pani potrzeba niesienia pomocy innym?
- Taka myśl społecznikowska pojawiła się u mnie od czasu urodzenia Julki właśnie. Naprawdę wtedy zaczęłam „zauważać”, że są takie osoby, które potrzebują pomocy i są tacy, którzy tak po prostu mogą tej pomocy udzielić. Często powtarzam że Centrum Wolontariatu to cudowne miejsce w którym od tylu lat spotykam ludzi o wielkich sercach. Mądrą i doświadczoną młodzież i dorosłych. Ludzi, którym chce się chcieć. To bezcenne.

- Czy pracuje Pani zawodowo?
- Choroba Julki bardzo długo nie pozwalała mi podjąć pracy. Fizycznie jest to do tej pory niemożliwe, bo Julka wymaga troskliwej opieki i bycia z nią na zawołanie. Dużo czasu spędzamy też w szpitalach. Centrum, to miejsce w którym realizujemy różne projekty. Tutaj żaden dzień nie jest taki sam. Wolontariat jest takim momentem, który pozwala mi wyjść z domu i zająć się czymś innym. Pracują tu wyjątkowi ludzie dzięki którym to miejsce działa na taką dużą skalę.

- Czy Centrum ma wystarczająco dużo wolontariuszy?
- Mówiąc o wolontariuszach, musimy ich podzielić na stałych i akcyjnych. Akcyjni, to zazwyczaj młodzież szkolna, która wspiera nas przy różnego rodzaju akcjach sportowych i wydarzeniach kulturalnych, zbiórkach i tu wielki ukłon w stronę Koordynatorów Szkolnych Kół Wolontariatu. To też dzięki nim zawsze jesteśmy przygotowani z działaniami na 120%. Wolontariusze stali to tacy, dla których zawsze znajdziemy zajęcie odpowiednie do ich zainteresowań, doświadczenia czy po prostu chęci. Mogą być to korepetycje, dotrzymanie towarzystwa osobom starszym, niepełnosprawnym, opieka nad dziećmi i wiele, wiele innych działań. Dlatego też zaangażowani w wolontariat stały są zawsze potrzebni.

- Czy ta Pani praca w Centrum jest czymś o czym można zapomnieć jak wraca Pani do domu?
- To moje zajęcie nie jest takie, że przychodzę do domu i zapominam o tych wszystkich rzeczach, osobach. Ale takie jest moje życie. Całe. 24 godziny na dobę jesteśmy mamami dzieci niepełnosprawnych, a co w międzyczasie uda nam się zrobić dla naszych dzieci, a przy okazji dla kogoś dookoła, to nasze. Nasze dzieci także dzięki temu zyskują, choćby towarzystwo rówieśników, dodatkowe zajęcia, opiekę. Bardzo często słyszę, że Julka potrafi być „charakterna”, ale za to bardzo fajnie uspołeczniona. I myślę, że to właśnie dzięki temu, że jest Centrum. To ten świat Centrowy od tylu lat wprowadza ją do życia. Dzięki temu wydarzają się różne akcje w których Julka też uczestniczy. Więc dlaczego miałabym zapominać o tak fajnej rzeczy, jaką jest wolontariat?

- Jaka była Gabriela przed urodzeniem Julii?
- Dopóki nie urodziłam Julki, miałam beztroskie życie. Uczyłam się, zarabiałam pieniądze, zwiedzałam świat. I pojawiła się Julka. Przewartościowała całe moje życie. Ale… to nie był koniec świata. Miała 7 lat kiedy kupiłam pierwszy samochód i znowu świat należy do nas. Byłyśmy w wielu miejscach w kraju ale nie tylko. 2 lata temu kiedy jeszcze po kolejnej operacji kręgosłupa poruszałyśmy się z wózkiem – wybrałyśmy się do Agnieszki w same Alpy szwajcarskie. Przemierzałyśmy kilometry po górach, gdzie Juli wózek wzbudzał niemałą sensację. Nie potrafimy siedzieć w domu.

- Jest Pani twardą osobą, dla której nie ma rzeczy niemożliwych…
- Dewizą naszego biura jest „ rzeczy niemożliwe załatwiamy od ręki, cuda zajmują nam trochę czasu”. Myślę że każda z mam które znam są takimi cudotwórczyniami. Ja sobie poradziłam i jestem przekonana że każdy z nas postawiony w takich okolicznościach zrobiłby dokładnie to samo. Ważne żeby żyć w zgodzie ze sobą i otaczającym nas światem. Wszystko jest do zrobienia, trzeba jedynie odpowiednio podejść do każdego tematu.

- Czy ma Pani czas dla siebie?
- Uwielbiam kino skandynawskie i dobrą książkę. Bardzo mało śpię, więc kiedy tylko mogę wykorzystuję ten czas dla siebie.

- Jakie ma Pani plany na przyszłość?
- Plany na przyszłość? Nie mam. Wychodzę z założenia, że żyjemy tu i teraz. Miałam kiedyś plany na przyszłość i nic z tego nie wyszło. Można mówić o celach, które są do osiągnięcia. Na pewno będę kiedyś miała domek z ogródkiem i będę piła poranną kawę w ogrodzie z książką w ręku. I to się na pewno wydarzy, bo tak sobie wymyśliłam. A poza tym jest tu i teraz i na tym się skupiam.

Karolina Król