Spółka upadła, odszkodowania nie będzie

2020-03-13 11:00:00(ost. akt: 2020-03-12 18:27:09)

Autor zdjęcia: Karolina Król

Piotr Klettke od lat walczył w sądzie o odszkodowanie za wypadek przy pracy od Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania w Elblągu. Jak twierdzi poszkodowany, wypadek był początkiem poważnej choroby. Dziś spółka nie istnieje, więc według sadu mężczyzna nie ma od kogo dostać odszkodowania.
Według pana Piotra 19 czerwca 2007 roku w trakcie pracy uległ on wypadkowi, który był początkiem poważnej choroby. Choroba skończyła się transplantacją serca, która odbyła się 30 kwietnia 2013 roku.

Pan Piotr pracował w MPO na stanowisku ładowacza. Jego obowiązkiem było opróżnianie pojemników na śmieci. - Żeby opróżnić pojemnik, trzeba najpierw podnieść klapę, która według normy miała nie przekraczać 30 kg, chociaż według mnie te klapy były dużo cięższe – opowiada pan Piotr. - W ciągu dnia podnosiłem nawet 30 takich klap. Tamtego dnia, podczas podnoszenia jednej z klap tak niefortunnie szarpnęło mi ramieniem, że poczułem ogromny ból – wspomina pan Piotr. Mimo to skończył pracę i wrócił do domu. Niestety stan zdrowia pogarszał się. Wezwane pogotowie podało mu zastrzyk przeciwbólowy. - Następnego dnia zgłosiłem się do przychodni. Lekarz rodzinny dał mi cztery dni zwolnienia i tabletki przeciwbólowe. Niestety na brzuchu robił mi się taki duży balon, więc udałem się do innego lekarza. W końcu dostałem skierowanie do szpitala. Wtedy dowiedziałem się, że przeszedłem zawał.

- Uważam, że to zdarzenie, które miało miejsce podczas pracy jest ściśle związane z tym, co działo się chwilę po tym – stwierdza pan Piotr. - Dlatego po wyjściu ze szpitala, a byłem w nim dwa tygodnie, zgłosiłem w MPO wypadek przy pracy. Niestety oni stwierdzili, że to nie był wypadek przy pracy i że za późno to zgłosiłem.

4 marca 2015 roku sprawą zajął się sąd. Pan Piotr domagał się 75 tysięcy złotych zadośćuczynienia. Sąd Rejonowy w Elblągu oddalił powództwo. Przyznano wówczas rację Miejskiemu Przedsiębiorstwu Oczyszczania w Elblągu. W uzasadnieniu czytamy „W organizmie powoda ujawniono rozwijającą się w sposób ukryty chorobę serca – kardiomiopatię rozstrzeniową. Istniała ona w organizmie powoda od paru lat przed zdarzeniem z dnia 19 czerwca 2007 roku, nie miała bezpośredniego związku z przedmiotowym zdarzeniem. Proces świadczenia pracy w tym dniu nie przyczynił się do pogorszenia stanu chorobowego serca, stan ten uległby pogorszeniu w przyszłości na skutek samoistnie rozwijających się zmian”.

- Od 1998 do 2006 roku byłem dawcą krwi, co wiąże się każdorazowo z badaniami – nie zgadzał się z decyzją sądu pan Piotr. - Gdybym miał problemy z sercem, nie mógłbym oddawać krwi. Ja nigdy nie chorowałem, byłem zwykłym, zdrowym mężczyzną, zawsze starałem się być dokładny i punktualny.

Pan Piotr wniósł apelację, sprawą zajął się Sąd Okręgowy, który 18 marca 2016 roku uchylił wyrok pierwszej instancji i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia Sądowi Rejonowemu. I tak rozpoczęła się walka pana Piotra w sądach. 2 listopada 2017 roku Zgromadzenie Wspólników strony pozwanej postawiło spółkę w stan likwidacji. Sąd Rejonowy w Elblągu 22 listopada 2018 roku oddalił powództwo. Na skutek wniesionej przez pana Piotra apelacji sprawa została przekazana Sądowi Okręgowemu, który uchylił zaskarżony wyrok i przekazał sprawę Sądowi Rejonowemu do ponownego rozpatrzenia. - Sędzina z Sądu Okręgowego powiedziała, że należy mi się odszkodowanie, bo był to wypadek przy pracy – opowiada mężczyzna. - W Sądzie Rejonowym z kolei sprawę umożono. Żadna sprawa się nie odbyła. Dlaczego? Mam wrażenie, że nie wszystkie czynności zostały do końca dobrze wykonane. Nie przesłuchano świadków, nie zbadano ciężaru klapy, uważam, że traktowano mnie z góry. Sprawa powinna się odbyć. Zamierzam wysłać wszystkie dokumenty do ministerstwa, bo innego wyjścia z tej sytuacji nie widzę.
- W toku postępowania pozwana spółka weszła w stan likwidacji – wyjaśnia Tomasz Koronowski, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Elblągu. - Następnie postanowieniem Sądu Rejonowego w Olsztynie wykreślono pozwaną spółkę z Krajowego Rejestru Sądowego, wobec zakończenia czynności likwidacyjnych. Podstawą umorzenia postępowania postanowieniem z 30 września 2019 roku było właśnie wykreślenie pozwanej spółki z Krajowego Rejestru Sądowego. Wykreślenie takie skutkuje bowiem ustaniem bytu spółki jako osoby prawnej – pozwana spółka utraciła osobowość prawną, a w konsekwencji przestała być podmiotem praw i obowiązków oraz utraciła zdolność sądową, czyli możliwość występowania jako strona w postępowaniach sądowych.

- Dodam, że postanowienie o umorzeniu postępowania jest prawomocne od 5 grudnia 2019 roku – informuje Tomasz Koronowski. - Wprawdzie wpłynęło zażalenie na to postanowienie, ale zostało ono złożone po terminie, wobec czego podlegało odrzuceniu.

Jaki mógłby być wynik tej sprawy, gdyby spółka nie upadła? Czy pan Piotr miałby szansę na odszkodowanie? - Gdyby postępowanie mogło się toczyć, to znaczy, gdyby pozwana spółka nie utraciła osobowości prawnej, rozstrzygnięcie zależałoby od ostatecznych wyników postępowania dowodowego, w szczególności od zeznań dalszych 3 świadków oraz ewentualnych opinii biegłych z zakresu BHP i kardiologii – wyjaśnia Tomasz Koronowski. - Oznacza to, że zasadność roszczenia zgłoszonego przez pana Piotra Klettke nie była wykluczona.