Pisanie daje mi radość" - wywiad z Agnieszką Pietrzyk

2020-04-10 09:41:25(ost. akt: 2020-04-15 14:27:37)
Jakie emocje towarzyszą Pani przy okazji premiery thrillera „Nikt się nie dowie”?

Przy premierze każdej mojej książki towarzyszą mi duże emocje, w których dominuje radość i oczekiwanie na pierwsze reakcje czytelników. Tym razem jest trochę inaczej. Kwarantanna narodowa i ogólna aura niepokoju trochę tłumią moją radość.

Dlaczego thrillery? Jak zrodził się pomysł na to, żeby tworzyć w tym właśnie gatunku literackim?

Moją domeną są kryminały, przy czym „Nikt się nie dowie” to raczej thriller z wątkiem kryminalnym. Zdecydowałam się na kryminał, thriller, bo w powieściach najbardziej fascynuje mnie fabuła. To ona trzyma czytelnika przy książce, a nie ma lepszej fabuły niż zagadka kryminalna. Poza tym w tym gatunku fascynująca jest też swoista gra z czytelnikiem, bo chodzi o to, żeby w taki sposób podać ślady, wskazówki, aby czytelnik próbował rozwiązać zagadkę, ale żeby za szybko tego nie zrobił, a raczej żeby nie rozwiązał jej w ogóle, tylko żeby był blisko rozwiązania, a samo zakończenie powinno go zaskoczyć.

Coraz częściej kryminały i thrillery nie tylko dostarczają rozrywki, ale stają się także nośnikiem wiedzy czy miejscem dokonania rozmaitych diagnoz społecznych. Co Pani sądzi o tym trendzie?

Gdybym miała polecić cudzoziemcowi książkę o współczesnej Polsce, wskazałabym jakiś kryminał, właśnie ze względu na wiarygodnie przedstawiony aspekt społeczny. Obecne kryminały staną się też źródłem wiedzy o Polsce dla przyszłych pokoleń. Mam wrażenie, że ten gatunek przejął funkcję literatury obyczajowej, bo wcześniej to ona przekazywała jakąś wiedzę o ludziach i czasach, a nawet wiedzę bardzo specjalistyczną. No cóż, z punktu widzenia czytelniczki lubującej się w literaturze kryminalnej uważam, że ten trend jest bardzo pozytywny, bo kryminały zyskały pewną wielowymiarowość. To już nie jest tylko i wyłącznie zagadka kryminalna, choć ona nadal jest najważniejsza.

W „Nikt się nie dowie” przenosi się Pani z Elbląga do niewielkiej nadbałtyckiej miejscowości. Skąd taki wybór lokalizacji? Czy jest to miejsce w jakiś sposób Pani bliskie?

Akcja moich czterech poprzednich książek działa się w Elblągu. Choć moje miasto znakomicie nadaje się na przestrzeń literacką, to jednak chciałam nowej lokalizacji, bo założenie fabularne też jest nowe. Zrezygnowałam z policyjnego i prokuratorskiego śledztwa na rzecz zagadki rozwiązywanej przez różne osoby. „Nikt się nie dowie” to thriller z wątkiem kryminalnym, a dla tego gatunku idealnym tłem akcji jest niewielka nadmorska miejscowość z plażą, lasem i przystanią jachtową. Wybrałam więc Kąty Rybackie, które znam od dziecka. Wszyscy elblążanie znają tę miejscowość, jak i całą Mierzeję Wiślaną. Myślę więc, że ta lokalizacja im się spodoba.

Kłamstwa, manipulacje, zdrady... Pani bohaterowie mają sporo za uszami. Szczęśliwe rodziny nie istnieją? Wierzy Pani w to, że ludzie mogą być wobec siebie całkowicie szczerzy? A może uciekanie w kłamstwa stało się zbyt wygodne?

Mam to szczęście, że w swoim życiu trafiałam na ludzi o dobrych i szczerych intencjach i wierzę, że stanowią oni większość. W „Nikt się nie dowie” pojawiają się jednak bohaterowie o mrocznych charakterach, którzy z kłamstwa uczynili sposób na życie. Takie są jednak wymogi gatunku, co to byłby za thriller, gdyby większość postaci była dobra i uczciwa, musi być odwrotnie.

Pani bohaterowie oraz ich przeżycia są ogromnie prawdziwe. W jaki sposób konstruuje Pani postaci i łączące ich relacje?

Postaci są bardzo istotne, bo to one są nośnikiem emocji. Aby czytelnik uwierzył w bohatera i go polubił bądź znienawidził, ten musi być prawdziwy, a nie papierowy. Każdy autor zna zasadę uwiarygodniania postaci literackich. Główna zasada mówi, że bohater nie może być zbyt wyidealizowany bądź całkowicie negatywny. Tacy są właśnie bohaterowie „Nikt się nie dowie”, wiele mają na sumieniu, ale nie brakuje im też pozytywnych cech. Poza tym w tej książce zastosowałam też nowy sposób konstruowania postaci, a mianowicie pogłębione portrety psychologiczne budowane są za pomocą niewielkiej ilości słów. Wydaje mi się, że to też dobrze wpływa na wrażenie prawdziwości.

Obrazek w tresci

Czy tworzenie tak trudnych emocjonalnie historii wpływa na Pani życie? Łatwo jest „wyjść” z powieści i odciąć się od nagromadzonych w niej emocji?

Staram się, aby emocje moich bohaterów były przekonujące i poruszyły czytelników. Mnie jednak bardzo nie ruszają, bo mimo wszystko są to postaci fikcyjne. Może inaczej byłoby, gdybym pisała czyjąś biografię.

Porozmawiajmy o warsztacie. Jaką ma Pani receptę na to, by nie pogubić się w morzu kłamstw i intryg?

Wydaje mi się, że recepty nie mam żadnej. Po prostu się nie gubię. Przed przystąpieniem do pisania nie kreślę żadnego konspektu. Mam jedynie w głowie pomysł i ogólny zarys fabularny. Co najważniejsze, to muszę mieć zaplanowany finał. Wtedy wiem, jak poprowadzić akcję, aby osiągnąć zamierzony koniec.

Jak wygląda Pani pisarska rutyna? Czy jest coś, bez czego nie wyobraża sobie Pani pisania?

Nie wyobrażam sobie pisania bez komputera. Taki Kraszewski to musiał mieć ciężkie życie. No chyba że ktoś mu pomagał w tworzeniu tych wszystkich tomów. Piszę codziennie, po kilka godzin, nie mam wolnych weekendów. Codzienne pisanie sprawia, że lżej pracuje mi się nad powieścią.

Co daje Pani pisanie? Jakie są wady i zalety bycia pisarką?

Pisanie daje mi radość i ogromną satysfakcję. Ta profesja nie ma żadnych wad, tylko same zalety. Jedyny problem jest taki, że niekiedy brakuje czasu, ale i tak uważam, że dane jest mi wykonywać zawód marzeń.

Czego możemy się spodziewać w kolejnej książce? I czy planuje Pani literacki powrót do Elbląga?

Literackiej więzi z Elblągiem nie zerwałam na zawsze. Teraz pracuję nad kryminałem dziejącym się w moim rodzinnym mieście, w dużej mierze w rezerwacie nad jeziorem Drużno. Na razie więcej nie mogę wyjawić.