Ma władzę nad... kijem [ROZMOWA]

2020-04-20 18:00:00(ost. akt: 2020-04-20 15:44:07)
Krzysztof Sosnowski

Krzysztof Sosnowski

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Krzysztof Sosnowski to niezwykły siedemnastolatek z Pasłęka. Jego przygoda z golfem trwa już jedenaście lat. Jak mówi, rósł razem z powstającym nieopodal jego domu polem do gry.
— Na pole golfowe trafiłeś, będąc jeszcze małym chłopcem. Czy już wtedy zrobiło na tobie wrażenie?
— Miałem niespełna 6 lat, gdy w Pasłęku rozpoczęła się budowa pola golfowego i śmiało mogę powiedzieć, że jestem jego dzieckiem. Pole powstawało kilkaset metrów od naszego domu, a ja rosłem razem z nim. Kiedy pierwszy raz postanowiliśmy je wraz z rodzicami odwiedzić, stał tam tylko biały namiot, maty do wybijania piłek i kije. Stanąłem na macie, dostałem koszyczek piłek i robiłem wszystko, aby trafić w piłkę. Wszystko mogłoby potoczyć się zupełnie inaczej, gdyby nie to, że od samego początku czułem kij i podobało mi się to, że mam nad nim władzę. Wyjścia na pole stały się codziennością. Nie było dnia, abym nie spędził na nim choćby kilku godzin. Widziałem, jak z dnia na dzień pole stawało się coraz piękniejsze, a ja coraz bardziej nie potrafiłem bez niego żyć. Byłem dzieckiem, nie znałem zasad gry, ale wnikliwie podpatrywałem innych golfistów. Pamiętam, że patrzyli ze swego rodzaju niedowierzaniem na malucha, który już tak sprawnie macha kijem. Każdy chciał mnie nauczyć czegoś więcej. W taki sposób nauczyłem się zachowywać odpowiednią dla golfisty postawę, zacząłem rozróżniać kije i uczyć się wszystkich ciekawostek z nimi związanych. Już jako siedmiolatek zdałem egzamin na Zieloną Kartę i wtedy zacząłem postrzegać golf jako dyscyplinę sportową, a nie tylko rozrywkę. Kiedy obserwowałem rywalizację graczy i emocje, jakie jej towarzyszyły, postanowiłem, że będę z nimi wygrywać. Jeszcze będąc chłopcem, potrafiłem spędzać na polu po 8 godzin, wybijając setki piłek. Oglądałem wszystkie dostępne w internecie turnieje, większość znam już na pamięć.

Obrazek w tresci

— Jakie predyspozycje powinien posiadać dobry gracz?
— Golf to wszechstronna i bardzo wymagająca dyscyplina. Łączy siłę, wytrzymałość, ogromną precyzję, ale przede wszystkim odporność psychiczną, która pozbawia nas tzw. lęku przed złym strzałem. Zawodnik musi umieć grać na miarę swoich umiejętności, a nie wielkich oczekiwań. Ważne jest opanowanie i realne spojrzenie na próbę, jaką ma się wykonać. To nie zawsze jest łatwe. Ktoś, kto nigdy nie był na polu golfowym i nie zna zasad gry, nie jest sobie w stanie wyobrazić, jakie towarzyszą jej emocje, nerwy, trema i stres. Kiedyś nie potrafiłem sobie z tym poradzić, nie wiedziałem, jak nad tym panować. Teraz dużo rozmawiam z psychologiem sportowym i trenerem, którzy cały czas pomagają mi nad tym pracować. Wiem jednak, że nadal długa droga przede mną.

— Golf to czasochłonna pasja. Jak łączysz ją ze szkołą?
— W kręgu golfistów mówimy, że „nie możemy stygnąć”. Sezon w Polsce ze względu na klimat jest krótki i bardzo trudny. Zaczynamy grać już na początku kwietnia, ale, by grać na miarę mistrzowską, trzeba trenować aż do późnej jesieni. Turnieje rozgrywają się na różnych polach w Polsce, mogą trwać nawet do 4 dni. Zarówno ciało, jak i umysł muszą być w najlepszej formie. Mam w domu siłownię, gdzie trenuję, poza tym chodzę na basen, przydatne jest nawet te kilka godzin zajęć z wychowania fizycznego w szkole. Zimą wyjeżdżam do Cetniewa i trenuję na symulatorach. Tak naprawdę trenuję w każdej możliwej chwili. Gdybym mógł, nawet noce spędzałbym na polu. Nie tak dawno byłem w Belek w Turcji. Grałem nocą na polu Montgomery, niesamowite doświadczenie. Zazdroszczę golfistom z krajów, w których przez cały rok panuje odpowiednia do gry pogoda. Mam nadzieję, że również polskie pola doczekają się odpowiedniego do nocnej gry oświetlenia. Łączenie golfa i takiej ilości treningów z nauką nie jest proste. Droga, którą obrałem, by uprawiać golf wyczynowo, obarcza mnie presją. Stale dążę do perfekcji. W szkole staram się być na bieżąco. Nauczyciele wspierają mnie, szkoła o sportowym profilu gwarantuje mi komfort zrozumienia.

Obrazek w tresci

— Czy jeszcze czasem golf to dla ciebie po prostu forma rozrywki?
— Jak najbardziej tak! Kiedy gram, gram tylko dla siebie — spokojne uderzenie, skupienie, strategia. Kocham tę przestrzeń na polu, błękit nieba, ptaki, słońce… Kilka lat potrzebowałem, aby choć w niewielkim stopniu nauczyć się panować nad stresem i emocjami, które wychodziły ze mnie na każdym turnieju. Tego nie da się tak po prostu wypracować. Każdy, nawet najlepszy aktor, wychodząc na scenę, ma tremę, u mnie jest tak samo. Kiedy wychodzę z pierwszego dołka, wybijam pierwszą piłkę, to wszystko odchodzi. Wtedy jestem tylko ja i moja gra.

— A jak w twoim życiu z miejscem na inne zainteresowania?
— Tak naprawdę, to golf zawładnął chyba całym moim życiem. Od kilku lat nie mam czasu na nic innego. Szukałem kiedyś innych zajęć. Przez rok trenowałem dżudo, grałem w piłkę, grałem na klawiszach, na gitarze, biegałem… Zawsze jednak wracałem do golfa. Mam nadzieję, że nie wyjdę na dziwaka, ale w domu nie mamy telewizora i był to nasz świadomy wybór. Najnormalniej w świecie nie mamy na to czasu. Życie mojej rodziny kręci się wokół golfa. Nie tylko ja jestem zakręcony na jego punkcie. Rodzice również pokochali ten sport. Nie lubię siedzieć przy komputerze, granie w gry to dla mnie strata czasu. Lubię słuchać muzyki. To jeden z elementów terapii wyciszenia lub zagłuszenia myśli podczas treningu, aby nie zwracać uwagi na bodźce z zewnątrz. Cenię dawnych polskich wykonawców. To zasługa mojego taty, który włączał mi przeboje z czasów, kiedy chodził na dyskoteki. Nie wiem, czy można nazwać to pasją, ale kocham wieś, przyrodę i zwierzęta.

Obrazek w tresci

— Gdzie widzisz siebie za dziesięć lat?
— Mam plany i marzenia, jednocześnie twardo stąpam po ziemi. Chciałbym być graczem zawodowym, ale wiem, że będzie to bardzo trudne. Nie przez brak mojej systematyczności i pracowitości, ale ze względu na sprawy finansowe. Wierzę, że jeżeli wszystko pójdzie po mojej myśli i znajdzie się sponsor, który będzie gotowy zainwestować w moją pasję, to będę grał na najwspanialszych polach świata. Doświadczenia ostatnich kilku tygodniu pokazało jednak, jak trudno coś planować. Mimo wszystko wierzę, że ten zły czas szybko się skończy i niebawem znów stanę na polu. Śni mi się zawodowstwo, chociaż wiem, że jestem dopiero na samym starcie mojej drogi. Wierzę, że jestem gotowy, aby zawalczyć o swoją przyszłość i spełnienie tych marzeń. Mam wokół siebie wspaniałych ludzi, którzy we mnie wierzą i wspierają mnie w każdej chwili. Plany w golfie są jasno sprecyzowane — należy przejść wszystkie etapy, rozegrać turnieje określone przez PZG i piąć się do przodu. Zdarzają się też cuda. Być może zostanę zauważony na którymś z zagranicznych turniejów i wtedy będzie mi łatwiej zaistnieć w tym sporcie. W Polsce jest to bardzo młoda dyscyplina. Chciałbym też w przyszłości zdobyć uprawnienia trenera międzynarodowego. Bardzo lubię udzielać lekcji i trenować innych golfistów. Widzieć, jak dzięki moim radom rośnie kolejny świetny zawodnik.

— Dlaczego warto mieć pasję?
— Myślę, że pasja to paliwo do motoru życia. Rano człowiek wstaje i już chce gonić do tego czegoś. Wtedy praca nie jest ciężka, to ustawiczna przyjemność.


Rozmawiała Kamila Kornacka

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Fanka golfa #2909746 | 88.220.*.* 21 kwi 2020 13:34

    Tylko pogratulować pasji i zaangażowania w to co się lubi. W czasach używek, narkotyków i alkoholu ten młodzieniec znalazł inną alternatywę, która zaprocentuje na przyszłość. Brawo Krzysztof, tak trzymaj

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz