Poród w czasach epidemii

2020-04-28 16:00:00(ost. akt: 2020-04-28 14:02:54)
Ewa Cylkowska

Ewa Cylkowska

Autor zdjęcia: fot. archiw. WSZ w Elblągu

Koronawirus przewrócił nasz świat do góry nogami. Zamknął kina, restauracje, ale przede wszystkim zamknął przychodnie i szpitale. Brak odwiedzin i ograniczenie osób w szpitalach do minimum sprawił, że przyszłe mamy zostały same podczas porodu i w pierwsze dni po urodzeniu. Położne w dzisiejszych czasach wykonują podwójną pracę. O swojej pracy opowiedziała nam Ewa Cylkowska, położna z Wojewódzkiwgo Szpitala Zespolonego w Elblągu.
Pani Ewa z położnictwem związana jest od dawna. - Położną jestem od 1981 roku - opowiada. - Swoją pracę zaczynałam na oddziale ginekologii w szpitalu przy ulicy Żeromskiego. Później był oddział położniczy w tym samym szpitalu, ale był to dla mnie czas, kiedy sama zostałam mamą, więc przeplatała się wtedy ta moja praca zawodowa z byciem młodą mamą. Później, w 1988 roku zaproponowano mi organizację oddziału w Szpitalu Wojewódzkim na ul. Królewieckiej. I od tego roku funkcjonujemy tu jako trakt porodowy.

Lata 90-te, to były czasy, kiedy pacjentki rodziły same. - Przychodziła pacjentka na salę porodową, była położna, która prowadziła poród i nikogo z zewnątrz wtedy nie było – opowiada pani Ewa. - Nie było odwiedzin na sali porodowej i w czasie wczesnego połogu. Dopiero na oddziale położniczym można było pacjentki odwiedzać, ale to nie było tak, że można było przychodzić kiedy kto chciał, na odwiedziny były określone godziny. W latach 80-tych nowonarodzone dzieci nie były cały czas przy mamach, personel przynosił dzieci mamom jedynie do karmienia. - U nas dzieci od początku były przy matkach, czyli w systemie tzw. roomingu.

Później nastały inne czasy, pacjentki mogły podczas porodu mieć przy sobie kogoś bliskiego. - Pacjentki miały okazję przebywania na sali porodowej i rodzenia z osobą towarzyszącą, niezależnie od tego kto to był – dodaje pani Ewa. - Panie przychodzą więc z mężami, partnerami, mamami, koleżankami, a nawet z teściową. Taka sytuacja trwała do marca tego roku, kiedy stan epidemiologiczny zabronił nam towarzyszenia bliskiej osoby przy porodzie.

Jaki wpływ na rodzącą ma obecność kogoś bliskiego? - Myślę, że pacjentkom pomaga obecność drugiej osoby – mówi Ewa Cylkowska. – Pacjentki podczas porodu bardzo różnie reagują, jedne są bardzo zdyscyplinowane, drugie się rozklejają, są również takie, które wpadają w panikę, nie mogą sobie poradzić z progiem bólowym, to zależy właściwie od natury człowieka. To jest poród, my często nie znamy swoich reakcji, a są one bardzo różne w takich momentach.

Rola położnej podczas porodu jest ogromna. - Staramy się pomagać rodzącym, wyciszyć, uspokoić i jeszcze w tym wszystkim przyjąć poród – opowiada pani Ewa. – Sytuacje, kiedy przy pacjentce nie ma osoby towarzyszącej zdarzały się bardzo rzadko. W tych czasach, kiedy podczas porodu pacjentki nie mogą mieć przy sobie nikogo bliskiego mają dużo większe wsparcie od nas. Staramy się jak możemy, żeby nie były to dla nich bardzo stresujące chwile. Pacjentki teraz są bardziej przerażone tą sytuacją, ale, proszę mi uwierzyć, to tylko na samym początku, kiedy nas nie znają, nie znają otoczenia i to głównie dlatego, że wchodzą same. Staramy się tak wpłynąć na stan psychiczny pacjentki, żeby przestała się bać.

- Tę pracę trzeba lubić i my tu, w naszym szpitalu bardzo ją lubimy – mówi pani Ewa. - Dlatego podchodzimy z wielką empatią do pacjentek, staramy się im pomóc. Teraz w tych trudny dla wszystkich czasach na wejściu mówimy, śmiejemy się, że to my jesteśmy rodziną, żeby sobie wyobraziły na przykład męża w naszej postaci. Takie słowa, sugestie, bardzo pomagają pacjentkom. Nasza rola jest teraz podwójna, bo staramy się też zastąpić rodzącym najbliższych. To jest cudowny zawód, mamy do czynienia z cudem narodzin, to jest zawsze wielka radość.

Jak wygląda poród, który przebiega bez komplikacji? - Każda pacjentka, która znajduje się na sali porodowej bierze udział w porodzie w sposób aktywny. Pacjentki korzystają z pozycji wertykalnych, one nie leżą, chodzą, korzystają z wanny, piłeczek, staramy się pomóc jak tylko możemy. Bo, tak jak już mówiłam wcześniej, to my teraz jesteśmy rodziną i my towarzyszymy rodzącym w tych ważnych dla nich momentach życia.

- To jest zawód, który traktujemy bardzo profesjonalnie i poważnie – dodaje. - Dla mnie każde zdrowo urodzone dziecko, to jest cudowna rzecz i są to wspomnienia, które mam w pamięci na długie lata.

k