Zamiast świętować, martwi się o przetrwanie [ROZMOWA]

2020-05-02 09:00:00(ost. akt: 2020-05-01 21:45:38)
Miłosz, właściciel Psychodelic Art Tattoo

Miłosz, właściciel Psychodelic Art Tattoo

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Miłosz kilka lat temu spełnił swoje największe marzenie – udało mu się otworzyć studio tatuażu. Wreszcie mógł łączyć pracę z pasją na własnych warunkach. W tym roku, zamiast planować urodziny salonu, martwi się, czy firmie uda się przetrwać.
— Studia, które skończyłeś, chyba niewiele mają wspólnego z obraną przez ciebie ścieżką kariery. Jak to się stało, że filozof zaczął tatuować?
— Ukończyłem filozofię na toruńskim Uniwersytecie Mikołaja Kopernika, bo chciałem poszerzyć swoje horyzonty. Zawsze interesowałem się jednak sztuką i szukałem sposobów na wyrażenie siebie. Od dziecka rysowałem, bawiłem się formami i eksperymentowałem z różnymi medium. Jako nastolatek konstruowałem własne, prymitywne maszynki. Wtedy tatuowanie nie było jeszcze w Polsce popularne i dobrze kojarzone. Mnie mimo wszystko fascynowało, ludzie są niczym żywe galerie. Jeszcze przed rozpoczęciem studiów pracowałem w Belfaście, by uzbierać pieniądze na pierwszą profesjonalną maszynkę.

Tatuowaniem zajmuję się już od prawie 11 lat, zawodowo robię to od pięciu. Możliwość pracy w innych salonach pozwoliła mi zdobyć praktykę studyjną. Musiałem się wiele nauczyć, ale myślę, że było warto. W 2017 roku otworzyłem własny salon Psychodelic Art Tattoo w moim rodzinnym Toruniu i codziennie mogę robić to, co kocham. W czerwcu będziemy obchodzić trzecie urodziny firmy. Dotychczas byłem bardzo zadowolony z funkcjonowania studia, bo to dzięki niemu łączę pasję z pracą. Lubię dynamiczne otoczenie, to, czym zajmuję się na co dzień, daje okazje do poznawania wspaniałych ludzi, tworzenia nowych projektów i wykonywania oryginalnych tatuaży. Mimo że Psychodelic jest stosunkowo młodą firmą, został odebrany bardzo pozytywnie. Miałem sporo klientów, z których częścią nawet się zaprzyjaźniłem.

— Jak na twoją działalność wpłynęła epidemia i związane z nią obostrzenia?
— Ta sytuacja odbija się na nas bardzo. Podjąłem decyzję o zamknięciu salonu około 10 marca, wówczas dochodziły już do nas różne głosy. Po pierwsze informacje z zagranicy mówiące o rozpowszechnianiu się wirusa, po drugie już wtedy w Polsce planowano zamknięcie szkół i uniwersytetów, wprowadzano pierwsze ograniczenia. Dobrowolnie zamknęliśmy studio w trosce o zdrowie naszych klientów, nie chcieliśmy ryzykować. Wtedy nie było jeszcze do końca wiadomo, jak sytuacja się rozwinie. Docierały do nas również sprzeczne komunikaty. Sanepid pozwalał na pracę, jeśli odległość między klientem a pracownikiem wynosiła 1,5-2 metry, co w mojej branży jest niewykonalne, a prawny zakaz wykonywania pracy otrzymaliśmy dopiero z początkiem kwietnia. Wtedy dotarło do nas, że tak naprawdę nie wiemy, co będzie dalej i ile to potrwa.

Pojawiły się kolejne pytania. Czy to przetrwamy? Co powiemy klientom? Cała sytuacja przysparza sporo zmartwień. Chciałbym już wrócić do pracy, ale wiem, że będzie to możliwe tylko wtedy, gdy będzie to w miarę bezpieczne. Nie chcę nikogo narażać. Jako firma nadal mamy do zapłacenia rachunki, niezależnie od tego, czy tatuuję, czy nie. Dlatego złożyłem dokumenty o pomoc w wysokości 2000 zł. Teraz czekam na odpowiedź (rozmawialiśmy 21 kwietnia — red.).

Obrazek w tresci

— Tatuażyści apelują o równoczesne otwarcie firm z branży estetycznej, ty również podpisujesz się pod tym apelem?
— Przeczytałem apel i podpisuję się pod nim. Przesłanki w nim zawarte są jak najbardziej logiczne. Specyfika pracy tatuatorów czy kosmetyczek linergistek jest zbliżona. Podczas sesji tatuażu, jak i podczas wykonywania makijażu permanentnego, dochodzi do przerywania łączności tkanek. Do tego dochodzi np. kwestia liczby klientów, w salonie tatuażu tatuator przyjmuje średnio od 1 do 2 klientów dziennie, w salonach kosmetycznych czy fryzjerskich ruch jest niewątpliwie większy. Dodatkowo salony tatuażu utrzymują jeden z najostrzejszych rygorów sanitarnych w całej branży estetycznej.

Dekontaminacja stanowisk pracy, stosowanie odzieży ochronnej, septyka — to w naszej pracy codzienność niezależnie od tego, czy epidemia trwa, czy nie. Kosmetyczki bardzo często pracują z twarzą klientki, kontakt jest więc bardzo bliski. Za to niewielu tatuatorów miało okazję w czasie swojej całej kariery tatuować klienta na twarzy.

Wiele argumentów wskazuje na to, że powinniśmy wrócić do pracy w tym samym czasie i mam nadzieję, że tak się stanie. Nasze środowisko czuje się nieco pokrzywdzone, zdecydowana większość branży dobrowolnie i jeszcze przed prawnym zakazem zaprzestała swojej działalności. Jesteśmy ciekawi argumentów, które zdecydowały, że studia tatuażu zostaną otwarte dopiero w ostatnim, czwartym etapie. Chcielibyśmy poznać powody, które tłumaczą te różnice w okresach powrotu do pracy. Pragniemy, by nie tworzono podziałów w branży estetycznej. Jednocześnie zachęcam innych tatuatorów do zapoznania się z treścią apelu, bo sytuacja dotyka nas wszystkich.


Kamila Kornacka


Czytaj e-wydanie
Dziennik Elbląski zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl