Elbląska starówka tęskni za gośćmi [ROZMOWA]
2020-05-17 12:00:00(ost. akt: 2020-05-16 08:59:40)
Już w poniedziałek nadejdzie długo wyczekiwany przez wielu moment. W końcu otwarte zostaną bary i lokale gastronomiczne, które przez ostatnie dwa miesiące pozostawały zamknięte lub działały w bardzo ograniczony sposób. Jak wyglądają przygotowania?
W barze na elbląskiej starówce spotykamy pochodzącego z Kijowa Volodymyra Kharlamova. – Moja mama była bramkarką w piłce ręcznej i to właśnie jej sportowa kariera sprawiła, że znaleźliśmy się właśnie tutaj w latach 90., grała bowiem dla EB Start Elbląg – opowiada właściciel pubu. Volodymyr zaczynał w Highlanderze od pracy za barem, ale od stycznia ubiegłego roku nim zarządza. – Wiodło nam się naprawdę zaskakująco dobrze. Przyszedł jednak nieszczęsny marzec i wszystko się skończyło – wspomina. – Oficjalnie zamknęliśmy się o północy z 13 na 14 marca. Z punktu widzenia branży gastronomicznej, czujemy się najbardziej poszkodowani, bo nie mogliśmy przez cały ten czas sprzedawać na wynos – mówi Volodymyr Kharlamov. – U nas był całkowity zastój – dodaje.
Jak się okazuje skład pracowników Highlandera, miał się powiększyć tuż przed wybuchem epidemii. – Klientów obsługuję ja i jeden pracownik – informuje właściciel. – Zanim to wszystko się zaczęło, zastanawiałem się nad zatrudnieniem kolejnej osoby. Moje dylematy zostały jednak szybko zweryfikowane – zauważa. Teraz mikroprzedsiębiorstwo korzysta z pomocy dla firm oferowanych przez rząd. – Powiem tak, szczęście w nieszczęściu, jeśli chodzi o naszą knajpę, bo szykowaliśmy się do remontu. Pieniądze, które miały iść na ten cel, służą nam teraz do przeżycia. Pomoc od rządu jest niewielka, ale i tak bardzo pomaga – przyznaje właściciel pubu.
Jak się okazuje skład pracowników Highlandera, miał się powiększyć tuż przed wybuchem epidemii. – Klientów obsługuję ja i jeden pracownik – informuje właściciel. – Zanim to wszystko się zaczęło, zastanawiałem się nad zatrudnieniem kolejnej osoby. Moje dylematy zostały jednak szybko zweryfikowane – zauważa. Teraz mikroprzedsiębiorstwo korzysta z pomocy dla firm oferowanych przez rząd. – Powiem tak, szczęście w nieszczęściu, jeśli chodzi o naszą knajpę, bo szykowaliśmy się do remontu. Pieniądze, które miały iść na ten cel, służą nam teraz do przeżycia. Pomoc od rządu jest niewielka, ale i tak bardzo pomaga – przyznaje właściciel pubu.
Sytuacja nie jest łatwa zarówno dla zarządzającego lokalem, jak i jego stałych bywalców. – Kilku klientów dzwoniło do mnie nawet z prośbą, bym otworzył dla nich knajpę – mówi ze śmiechem Volodymyr Kharlamov. – Oczywiście nie mogłem się zgodzić – przyznaje. – Przyznam szczerze, że początkowo nie brakowało mi tego ruchu na starówce, którą odwiedzałem codziennie. Miałem czas, by trochę odpocząć, ale teraz już coraz trudniej usiedzieć w miejscu. Od naszych klientów wiem, że tęsknią. Mają już dosyć zamknięcia, chcieliby wyskoczyć na piwo i spotkać się ze znajomymi.
Jak będzie wyglądało otwarcie? Nadal dokładnie nie wiadomo, jakim nowym wytycznym będą musiały sprostać lokale gastronomiczne, ich pracownicy, a także powracający klienci. – Jak ma przebiegać otwarcie? Tego chyba jeszcze nikt nie wie – przyznaje właściciel pubu. Highlander może pozwolić sobie na ustawienie kilku stolików na zewnątrz, ale znaczna część elbląskich barów nie ma takiej możliwości. – Patrząc na inne puby zlokalizowane na Starym Mieście, jesteśmy zdania, że przynajmniej coś możemy. Jest tutaj naprawdę niewiele lokali, którym może jakoś uda się zagospodarować miejsce na ogródek – przyznaje Volodymyr Kharlamov. Ulgę przyniosła więc wiadomość, że z zachowaniem ograniczeń, restauracje i bary będą mogły gościć klientów w swoich wnętrzach, według nowych wytycznych bar Volodymyra może jednorazowo zaprosić 25 klientów.
Restauracja Zmysły miała być odpowiedzią na zmieniającą się kulturę gastronomii. Niespełna trzy lata temu w Elblągu pojawiło się miejsce serwujące oryginalne i zaskakujące dania. Po dwumiesięcznej przerwie lokal otwiera się w najbliższy poniedziałek. – Informacja o wznowieniu działalności lokali gastronomicznych jest bardzo ogólna – mówi Ewa Mielżyńska, właścicielka restauracji. – Nie ma żadnych wytycznych, co do tego, jak mamy się przygotować. Nie wyobrażam sobie, by goście i obsługa siedzieli u nas w maseczkach, to będzie dla wszystkich bardzo niekomfortowe – przyznaje. Jak informuje Ewa Mielżyńska według jej obliczeń, w Zmysłach zmieści się jednorazowo 95 osób. – Nadal nie wiemy jednak, ile osób będzie mogło siedzieć przy jednym stoliku – zauważa. Jak kontrolować liczbę klientów restauracji? – Widocznie pracownik będzie musiał stać przy wejściu i liczyć, tak jak w galeriach handlowych. Nie wiem, cała sytuacja jest wielką niewiadomą – mówi Ewa Mielżyńska.
Nie wiadomo też, jakiej reakcji ludzi się spodziewać i czy otwarcie restauracji będzie w ogóle opłacalne. – Przez cały marzec i kwiecień restauracja pozostawała zamknięta. Spróbowaliśmy serwować dania na wynos przez dwa dni, ale liczba zamówień była znikoma. – W poniedziałek będziemy otwarci, mała liczba gości na dużej powierzchni oznacza, że niezbędny będzie zwiększony zespół pracowników. Co do frekwencji gości, opcje są dwie – albo ludzie będą bali się przyjść, albo mają już dosyć siedzenia w domu i chętnie z niego wyjdą. Podczas rozmów zauważam, że opinie są skrajne – informuje kobieta. – Sytuacja jest trudna, ludzie tracili pracę i nie wiadomo, czy mają teraz pieniądze na wyjścia do restauracji.
Ewa Mielżyńska zauważa, że wsparcie rządu w praktyce nie sprawdza się tak dobrze, jak mogłoby się wydawać. – Do tej pory nie dostaliśmy nic. Już dawno złożyłam wniosek do ZUS-u, a nadal nie jest rozpatrzony. Jakiś czas temu zaniosłam też papiery do Urzędu Pracy i mam nadzieję, że w tym przypadku czas oczekiwania będzie krótszy – przyznaje właścicielka. – Bądźmy jednak dobrej myśli. Myślę, że wspólnymi siłami uda nam się opanować trudną sytuację, bo, jak mówi znane powiedzenie, „po burzy zawsze wychodzi słońce” – dodaje.
O tej porze roku Elbląg cieszył się już z odwiedzin turystów, którzy chętnie korzystali z usług lokali gastronomicznych zlokalizowanych na starówce. – W normalnych warunkach już przyjmowalibyśmy grupy przyjezdnych z Niemiec – przyznaje Katarzyna Mytych, zastępca kierownika Hotelu Pod Lwem. – Teraz mamy jakieś noclegi, ale są to w większości pobyty biznesowe. Teraz do Elbląga nie przyjeżdża się turystycznie, odwiedzają nas tylko ci, którzy muszą – przyznaje.
Katarzyna Mytych zauważa podczas nocnych zmian w hotelu, jak zmieniło się wieczorne życie w Elblągu. – Zawsze było słychać te odgłosy nocnego życia, ulicami przechodziło dużo młodych osób. Mamy niedaleko puby, które były czynne do późnych godzin. Teraz jest cisza jak makiem zasiał – puentuje.
Katarzyna Mytych zauważa podczas nocnych zmian w hotelu, jak zmieniło się wieczorne życie w Elblągu. – Zawsze było słychać te odgłosy nocnego życia, ulicami przechodziło dużo młodych osób. Mamy niedaleko puby, które były czynne do późnych godzin. Teraz jest cisza jak makiem zasiał – puentuje.
Kamila Kornacka
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez