Telewizja niebezpieczna dla dzieci? [ROZMOWA]

2020-05-23 18:00:00(ost. akt: 2020-05-26 14:47:40)

Autor zdjęcia: pixabay

Pokazują swoje talenty, rozmawiają o problemach, wzruszają, bawią. Dziecięce gwiazdy telewizji szybko potrafią skraść nasze serca i lubimy oglądać je na ekranie. Okazuje się jednak, że medialna kariera maluchów nie jest dla nich do końca bezpieczna.
Zacznijmy od tego, że długie godziny spędzone przed ekranem na nikogo nie działają pozytywnie. — Myślę, że ogólnie rzecz biorąc, oglądanie telewizji nie wpływa dobrze na ludzkość, a szczególnie na dzieci — mówi Dariusz Wasiński, psycholog. — Rodzice moich pacjentów często opowiadają mi o tym, jak czas spędzony przed telewizorem, czy komputerem zaburza funkcjonowanie ich pociech. Dzieci są bardziej rozdrażnione i trudno je uspokoić. Telewizja rozregulowuje system nerwowy i emocjonalny — dodaje.

Co jednak gdy dziecko stanie po drugiej stronie uczestnicząc w medialnej produkcji? Programy telewizyjne, w których występują dzieci, można podzielić na kilka grup. Jedną z nich są te, kładące nacisk na wzajemną rywalizację. — Prowadząc zajęcia, uczę dzieci współzawodnictwa i umiejętności przegrywania, staram się pokazać im, że porażka nie powoduje aż tak wielu negatywnych konsekwencji — informuje psychoterapeuta.

Co odróżnia rywalizację prezentowaną w telewizji od tej prowadzonej w realnym życiu? — Wydaje mi się, że dzieci ponoszące porażkę na antenie często sobie z nią nie radzą. W moim odczuciu to przekraczanie granic ich intymności. Dzieci nie kontrolują swoich emocji, które w telewizji są obnażane. Maluchy nie są przygotowane do tego, by miliony oglądały sytuacje, w których przegrywają. W normalnym życiu jest tak, że porażkę można z dzieckiem przepracować i wszystko mu wytłumaczyć — przekonuje Dariusz Wasiński. — Często to rodzice namawiają swoje pociechy, chcąc, by zaistniały i choć na chwilę stały się celebrytami — zauważa.

Należy jednak pamiętać, że kariera w blasku fleszy rozpoczęta w młodym wieku często generuje negatywne skutki w dorosłym życiu. — Jednym z takich przypadków jest historia Judy Garland, gwiazdy „Czarnoksiężnika z Oz”, której życie zakończyło przedawkowanie narkotyków — mówi Dariusz Wasiński. — To pokazuje, co w późniejszych latach może się dziać z dzieckiem, które zostało wciągnięte do na przykład machiny filmowej.

Programy, które ostatnio cieszą się ogromną popularnością, to te nastawione na emocje, tak zwane wyciskacze łez. To w nich poznajemy często historie całych rodzin, a w nagraniach uczestniczą też dzieci. — Tutaj również mamy do czynienia z niebezpiecznym zjawiskiem, a mianowicie pokazywaniem życia prywatnego — spostrzega Dariusz Wasiński. Tego typu produkcje zwykle skupiają się na negatywnych aspektach codzienności danej rodziny, której twórcy postanawiają pomóc. — Uczestnicy muszą zmagać się później z komentarzami, zwłaszcza środowiska, w którym żyją. Warto mieć na uwadze, że głównym założeniem takich programów nie jest pomoc. Ona jest tylko przy okazji. To, co ma największe znaczenie to oglądalność i zyski, a na takie produkcje jest bardzo duże zapotrzebowanie. Opierają się one na prostych scenariuszach, które często niewiele mają wspólnego z rzeczywistością.

Dariusz Wasiński przez kilkanaście lat pracował w domu dziecka. Nie ukrywa, że zaskoczyła go formuła jednej z produkcji emitowanych w latach 2002-2007. Program z założenia miał pomagać wychowankom tego typu placówek w znalezieniu rodzin zastępczych. — Przyjechali też do nas, ale nie wpuściłem ich — oświadcza. — Publiczne szukanie dzieciom opiekunów – czy to dobrze brzmi? Obejrzałem bardzo uważnie kilka odcinków tego programu. Żyłem w domu dziecka jako wychowanek, pracowałem w jednym z nich i byłem dyrektorem. Wydaje mi się więc, że w tej kwestii mam coś do powiedzenia. Te obrazy były stylizowane i nienaturalne. Jak można wchodzić dzieciom do domu, rozmawiać o ważnych sprawach intymnych i prezentować je jak produkty? Wydaje mi, że pewna granica intymności została tu przekroczona. Nawet jeśli część dzieci znalazła swoje miejsce, to ile z nich nie znalazło i poczuło się jeszcze gorzej? Moim zdaniem w taki sposób dzieci się nie wspiera. Można to robić bardziej rozsądnie, a w szczególności bez kamer. Są rzeczy, do których dzieci nie można dopuszczać. Oczywiście one opowiedzą na antenie o trudnych sytuacjach, ale nie powinno się ich do tego zachęcać. Niech zwierzają się osobom zaufanym — radzi psychoterapeuta.

Kolejną formą rozrywki, która cieszy się dużym zainteresowaniem odbiorców, są programy kręcone w domach uczestników. I tak obserwujemy na przykład takie produkcje, w których miejscami zamieniają się matki dwóch obcych sobie rodzin. Jak takie nagłe zmiany, wraz z obecnością kamer, wpływają na dzieci? — Z mojego punktu widzenia, taka sytuacja to szaleństwo — zaznacza Dariusz Wasiński. — To jest wchodzenie w butach w cudzą intymność. Czego byśmy nie poruszyli w tej kwestii, zawsze będziemy mówili o obnażaniu, żerowaniu i przekraczaniu kolejnego tabu intymności. Chyba to mnie najbardziej smuci. Rozumiem, że wkoło jest wiele problemów. Sam zawodowo zajmuję się pomaganiem, ale w zaciszu swojego gabinetu. Z punktu widzenia pomagacza, psychologa i terapeuty, nie godzę się z takimi produkcjami. Kiedy rodzice mnie o nie pytają, to zniechęcam ich nawet do oglądania. Programy, o których mówimy, są jednak nadal wyczekiwane, podglądanie innych wydaje się interesujące. Te produkcje jednak odbiegają od rzeczywistości, są schematyczne, a puentuje je zwykle równie nienaturalny happy end.

Czy jednak wśród całej oferty programów telewizyjnych, jest coś, co warto obejrzeć? — Między innymi filmy przyrodnicze, choć też zdarzają się dobrze zrobione filmy fabularne. Niektóre stacje wracają też do bardzo spokojnych, dawnych bajek typu „Bolek i Lolek”, czy „Miś Uszatek” — proponuje Dariusz Wasiński. — Czasem pokazywane jest też wartościowe kino familijne. Coraz więcej rodzin rezygnuje jednak w ostatnim czasie z telewizji całkowicie. Mądrzy rodzice wprowadzają tak zwany czas bezekranowy, kiedy wszyscy domownicy podczas dajmy na to weekendu, rezygnują z mediów. Okazuje się, że po jakimś czasie dzieci wychodzą ze swoich pokoi, częściej rozmawiają z rodzicami, wspólnie bawią się, grając w gry planszowe. To zadziała jednak tylko wtedy, gdy odstawimy te urządzenia, które dezorganizują nasz czas – kończy Dariusz Wasiński.

Kamila Kornacka


Czytaj e-wydanie
Dziennik Elbląski zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl