Mama na dyżurze w domu i w szpitalu [ROZMOWA]

2020-05-26 18:00:00(ost. akt: 2020-05-26 14:45:12)
Anna Tyllo w pracy

Anna Tyllo w pracy

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Jak mówi, nie czuje się bohaterką. To po prostu powołanie. Jej syn Kajetan twierdzi jednak, że zawsze był z niej dumny. Anna Tyllo z Tuławek, pielęgniarka z ponad 20-letnim stażem, opowiada o codziennych wyzwaniach, które pokonuje na swojej drodze.
— Ostatnio mówi się sporo dobrego na temat pracowników służby zdrowia. Czujesz się bohaterką?
— Nie. To mój zawód, moje powołanie. Już jako dziecko marzyłam o tym, by zostać pielęgniarką. Pomimo poświęceń związanych z życiem rodzinnym, nie żałuję, że wybrałam tę ścieżkę kariery. To jest magia pomagania, każde uratowane ludzkie życie jest dla nas ogromnym sukcesem. Trzeba chyba mieć to coś, czasami naszym zadaniem jest pochylenie się nad umierającym człowiekiem i sprawienie, by poczuł się bezpiecznie, otoczony troską i spokojem w tym ostatnim momencie… Na pewno bym się nie zawahała, gdybym miała jeszcze raz podejmować decyzję. Mój wybór byłby dokładnie taki sam.

— Nie jest chyba tak łatwo układać życie rodzinne według dyżurów?
— Jestem mamą samotnie wychowującą dwójkę dzieci. Na co dzień pracuję w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Olsztynie. Naprawdę często nie ma mnie w domu. Bardzo dużo pomaga mi moja mama. Zwykle było tak, że wyjeżdżałam na całodobowy dyżur, w międzyczasie było pakowanie dzieci, rozwożenie ich po szkołach i strach, czy babcia zdąży je odebrać, czy nie. Teraz cieszę się, że dzieci przez większość czasu są w domu. Każdą wolną chwilę staramy się spędzać razem.

Obrazek w tresci

— Twoje dzieci to już nastolatki, jak radziłaś sobie, gdy były młodsze?
— Kiedy dzieci były małe, nie było łatwo się zorganizować. Korzystaliśmy nawet z usług niani, ale mimo że była cudowna i kochana, to żadna opiekunka nie zastąpi przecież mamy. Wracałam więc po dobie dyżuru i zamiast od razu kłaść się do łóżka, wolałam poświęcić czas dzieciom. A zaraz szłam na kolejny dyżur…

— Co dla reszty rodziny oznacza życie z pielęgniarką?
— To między innymi święta spędzane oddzielnie. Takie momenty, które powinno się przeżywać wspólnie. Córka ma dopiero jedenaście lat i czasami złości się, kiedy są jakieś szkolne imprezy, a ja akurat siedzę na dyżurze. To jest życie podporządkowane pracy. Wcześniej, gdy pracowałam w innym systemie, musiałam być pod telefonem niezależnie od pory dnia i nocy. Po prostu rzucałam wszystko, wsiadałam do samochodu i jechałam do zabiegów operacyjnych. Kiedyś, gdy pracowałam w szpitalu dziecięcym, syn powiedział, że nie potrafi zrozumieć, dlaczego jadę opiekować się obcymi dziećmi, a nie zostaję ze swoimi. Któregoś razu zabrałam go do pracy. Przeszliśmy się po oddziale i dopiero wtedy zrozumiał, że są tam dzieci, przy których nie ma rodziców, a jego mama zastępuje im matczyne przytulenie. Mali pacjenci też potrzebują pogłaskania po główce i dobrych emocji, a nie tylko szumu respiratora.

— Teraz rozumieją już sens tego, co robisz?
— Czasami nadal czuję, że moje dzieci mają do mnie żal o to, że jadę do pracy, służę w niej pomocą i dobrym słowem obcym ludziom, a one mnie w danej sytuacji potrzebują. To stało się jednak częścią naszego codziennego życia i jest oczywiste, że mama wstaje, wychodzi na dobę do pracy, a w międzyczasie złapiemy kontakt przez telefon, by padły chociaż te słowa „kocham cię, tęsknię”. Zdaję sobie sprawę z tego, że wiele chwil w życiu mi umyka, ale staram się je na bieżąco nadrabiać. Cały wolny czas poświęcam dzieciom, wspieram je i uczestniczę w ważnych dla nich wydarzeniach. Staram się zostawiać problemy związane z pracą za sobą, kiedy z niej wychodzę. Mimo wszystko i tak przenikają do naszego życia. Kiedy wróciłam ostatnio z dyżuru, dzieci po prostu zaniemówiły. Miałam otarte policzki i rany na twarzy od maseczek ochronnych. Taki widok pewnie na długo zostanie im w pamięci.

Obrazek w tresci

— Jakie sytuacje są najtrudniejsze w życiu mamy – pielęgniarki?
— Niejednokrotnie wychodzę na dyżur, zostawiając w domu chore dziecko. Wiem, że jest pod opieką najcudowniejszej babci na świecie, ale jest ta myśl z tyłu głowy, która mówi, że powinnam być teraz w domu. Jestem przecież przede wszystkim mamą, a jednak zostawiam je i idę pomagać obcym ludziom… To naprawdę trudne wybory. Czasami ludzie oczekują, byśmy pracowali jak roboty. Wieszają na nas psy, mówią, że pielęgniarki tylko siedzą i piją kawę… Prawda jest taka, że podczas dobowego dyżury mamy zabieg za zabiegiem i ciągle coś się dzieje. My też czujemy ból i zmęczenie. Potrzebujemy chwili wytchnienia, piętnastu minut na zebranie myśli.

— Czego życzysz w tym wyjątkowym dniu koleżankom po fachu i mamom?
— Młodszym koleżankom, które dopiero wkraczają w ten piękny, ale jakże trudny zawód, chciałabym życzyć wiary, że to, co robimy, naprawdę ma sens, chociaż niejednokrotnie będzie wam towarzyszyło zwątpienie. Wszystkim pielęgniarkom życzę ogromnych pokładów cierpliwości i wytrwania. Wszystkim mamom, a w szczególności mojej kochanej mamie, która zawsze mnie wspiera, chciałabym życzyć wszystkiego, co najpiękniejsze.

Kamila Kornacka


Czytaj e-wydanie
Dziennik Elbląski zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl