Nauczyły się zostawiać pracę "za kratą"

2020-07-11 15:00:00(ost. akt: 2020-07-08 15:41:26)
Aleksandra Kwestorowska i Katarzyna Iwanowska

Aleksandra Kwestorowska i Katarzyna Iwanowska

Autor zdjęcia: archiwum jednostki

Widzą potencjał w tych, których większość dawno spisałaby na straty. A często to młode osoby wychowane w środowiskach patologicznych, gdzie więzienie uważane jest za fajne. O więziennej codzienności opowiadają Katarzyna Iwanowska i Aleksandra Kwestorowska, funkcjonariuszki Aresztu Śledczego w Elblągu.
Porucznik Katarzyna Iwanowska jest nie tylko funkcjonariuszką służby więziennej. W elbląskim areszcie od dziesięciu lat pełni funkcję psychologa i terapeuty uzależnień. — Wydaje mi się, że pracując z drugim człowiekiem, warto mieć całościowy pogląd na jego psychikę — mówi pani Katarzyna.
Pochodząca z Gdańska porucznik Aleksandra Kwestorowska od niemal dekady jest związana zawodowo z Aresztem Śledczym w Elblągu. — Może niekoniecznie w więzieniu, ale od zawsze widziałam swoją przyszłość w mundurze. Ostatecznie trafiłam tutaj — mówi rozmówczyni.
Pani Aleksandra jest w areszcie wychowawcą, obecnie pod jej opieką przebywa prawie czterdziestu osadzonych.
— Każdy wychowawca ma pod swoją opieką określoną liczbę osadzonych. Codziennie wizytuje ich w celach mieszkalnych, prowadzi programy resocjalizacyjne, jest odpowiedzialny za atmosferę w grupie. Tak naprawdę załatwia wszystkie sprawy, a w przypadku diagnozowania głębszych problemów, kieruje na konsultację psychologiczną lub psychiatryczną — opowiada pani Aleksandra.
To ona decyduje też, do której celi trafi przyjęty zatrzymany. — Muszę ich właściwie rozmieszczać. Oprócz tego, co mówi kodeks, brać też pod uwagę ich usposobienie. Jestem najbliżej osadzonych i to moim zadaniem jest wiedzieć, co dzieje się w danej celi i obserwować, czy nie jest to nic niepokojącego — dodaje.
Jak wygląda codzienność osadzonego od pierwszego dnia pobytu?
— Nikt w areszcie nie zostaje pozostawiony sam sobie. Po przywiezieniu przez policję zatrzymanego musimy roztoczyć nad nim pełną opiekę i kontrolę. Jest przyjmowany, sprawdzane są jego dokumenty, idzie do działu ewidencji i magazynu, gdzie zostawia swoje rzeczy. Następnie trafia do wychowawcy, który przeprowadza z nim rozmowę. Ustala, w jakim oddziale i celi może być osadzony. To moim zadaniem jest przeanalizowanie wszystkich informacji na temat danej osoby i w razie potrzeby, skierowanie jej do psychologa — tłumaczy pani Aleksandra.
Czy osadzeni chętnie poddają się terapii? — Można ich tak naprawdę podzielić na kilka grup. Są osoby, które niekoniecznie chcą uczestniczyć w terapii, ale muszą, bo tak nakazał sąd. W ich przypadku bywa tak, że wraz z kolejnymi spotkaniami z psychologiem, ich motywacja rośnie i zauważają, że koniecznie powinni jakoś sobie pomóc — odpowiada Katarzyna Iwanowska. — Druga grupa to osadzeni, którzy faktycznie mają pewne refleksje, ale tylko tyle. Nie do końca chcą się angażować i działać, pozostają ambiwalentni. Nie brakuje oczywiście osób bardzo zmotywowanych, które starają się nad sobą pracować. Niektórym przeszkadza jednak, że nie jestem tylko psychologiem i terapeutą, ale jednocześnie funkcjonariuszem — przyznaje pani porucznik. — Ich podejście do mnie bywa różne. Zdarzają się pacjenci, którzy wykazują duży opór na terapię i pomoc psychologiczną. Wymagają więcej pracy — dodaje.
Więźniowie objęci są terapią dwutorowo — uczestniczą w zajęciach grupowych i w terapii indywidualnej. — Mają wtedy możliwość pracowania nad swoimi problemami i trudnościami osobistymi. Poza tym osadzeni mogą brać udział w zajęciach relaksacyjnych, różnego rodzaju zajęciach kulturalno-oświatowych, pracować nad aktywnością twórczą lub uczestniczyć w organizowanych u nas turniejach sportowych. Prowadzimy też specjalne kalendarium, według którego osadzeni uczestniczą w warsztatach związanych z danym tematem. W czerwcu było to ojcostwo — wspomina Katarzyna Iwanowska.
Osadzonymi, którzy wymagają bardzo dużo uwagi, są najczęściej młode osoby. — Młodociani to bardzo trudna kategoria. Zwykle mają nieciekawe doświadczenia rodzinne, a środowisko więzienne im imponuje. Wtedy najważniejsze, to ich od tego odciągnąć i pokazać zupełnie inny świat i inne wartości. Tak, żeby nie byli dumni z pobytu w więzieniu i nie chwalili się tym w gronie innych młodych osób — mówi Aleksandra Kwestorowska. — Tak naprawdę dla wielu z nich więzienie jest szansą, by cokolwiek w życiu zmienić. Często ci, którzy trafiają do izolacji, to osoby wychowane w środowiskach patologicznych, gdzie więzienie uważane jest za fajne — zauważa z kolei pani Katarzyna. — Kiedyś, gdy pracowałam w świetlicy socjoterapeutycznej, zapytałam jednego dwunastolatka, co chciałby robić w przyszłości. Odpowiedział, że jego największym marzeniem jest pójście do więzienia, bo ten, kto siedzi to „kozak” — wspomina terapeutka.
Za co nasze rozmówczynie cenią swoją pełną wyzwań pracę? Jakie cechy sprawiają, że świetnie odnalazły się w tym, co robią? — To, co ułatwia mi pracę, to optymizm, poczucie humoru i komunikatywność — mówi Katarzyna Iwanowska. — Ważne jest też to, że dużo wymagam od samej siebie i gdy moi pacjenci to zauważają, czują się bardziej zmotywowani do pracy nad sobą — dodaje. — A satysfakcja? Współpracuję z Miejskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej, gdzie prowadzę grupę wsparcia dla osób, które opuściły izolację penitencjarną. Nic nie motywuje mnie tak, jak widok moich pacjentów, którzy kontynuują terapię — zdradza pani Katarzyna.
Sukcesy zawodowe Aleksandry Kwestorowskiej są jednocześnie sukcesami samych osadzonych. — Satysfakcja jest wtedy, gdy mogę wystąpić o warunkowe przedterminowe zwolnienie. Zawsze staram się występować z wnioskiem dla takich osadzonych, którzy w pełni na to zasłużyli i zrobili wszystko, co należało zrobić — ukończyli programy, właściwie wykonują obowiązki w miejscu pracy, utrzymują dobre kontakty z rodziną, spłacają swoje zobowiązania, regulaminowo zachowują się w areszcie — są przykładem dla innych — odpowiada.
Nasze rozmówczynie zgodnie przyznają, że lubią swoją pracę, ale czy udaje się im nie zabierać jej ze sobą do domu? — Na początku faktycznie było tak, że wychodziłam razem z tym bagażem poza areszt. Niemniej jednak wydaje mi się, że w trakcie pracy i dzięki rozmowom z kolegami o większym doświadczeniu, w pewnym momencie nauczyłam się zostawiać pracę „za kratą” — przyznaje Katarzyna Iwanowska. — Trzeba się po prostu tego nauczyć. Ważne, by mieć swój świat i zainteresowania, które pozwalają z nową energią przychodzić każdego dnia do pracy — dopowiada pani Aleksandra.
Jak pracownice elbląskiego aresztu odreagowują stres? — Na szczęście od dziecka dzięki mojej mamie jestem związana ze sportem. Trenowałam lekkoatletykę, uwielbiam siłownię i bieganie. Zdarzały mi się już nawet pewne sportowe sukcesy, zdobyłam m.in. wicemistrzostwo w V Mistrzostwach Polski Służby Więziennej w Biegu Ulicznym na dystansie 10 km. Biorę również regularny udział w gdańskich maratonach. Poza tym czytam i zajmuję się ogródkiem — mówi Aleksandra Kwestorowska. — Ja ostatnio interesuję się medytacją i rozwijam swoją wiedzę na ten temat. Bardzo lubię gry planszowe, a to, co jest dla mnie prawdziwą odskocznią to książki, zwłaszcza Jacka Piekary — odpowiada pani Katarzyna.
Czy zdarza im się wieczorami oglądać thrillery lub filmy kryminalne? Jednogłośnie przyznają, że tak. — Wychodzi na to, że praca w więzieniu chyba jednak łączy się z pewnymi zainteresowaniami: sensacją, kryminałem, śledztwem — śmieje się pani Aleksandra.
O ile jednak pracę policjantów, czy strażaków widzimy na co dzień, o tyle rzadko gołym okiem jesteśmy w stanie dostrzec działania funkcjonariuszy służby więziennej, która również dba o nasze bezpieczeństwo. — Służby więzienne wykonują kawał dobrej roboty, chroniąc społeczeństwo. Z jednej strony zapewniając mu bezpieczeństwo, z drugiej prowadząc działania resocjalizacyjne wobec skazanych, tak, by po wyjściu na wolność, nie powracali do popełniania przestępstw i żyli zgodnie ze społecznymi wartościami — zauważa Katarzyna Iwanowska. Czy z punktu widzenia psychologa wierzy, że kiedyś będziemy żyć w świecie bez zbrodni? — Więzienia to jedne z najstarszych instytucji i chyba już zawsze będą istniały — odpowiada pani Katarzyna. — Są osoby, które będą łamać prawo. Dla nich nie istnieje inny niż przestępczy świat — przyznaje. — My jednak nie tracimy cierpliwości, nawet gdy wracają multirecydywiści. Pracujemy nad nimi dalej, uświadamiamy i uczymy — dopowiada pani Aleksandra.

Kamila Kornacka
k.kornacka@dziennikelblaski.pl


Obrazek w tresci


Czytaj e-wydanie
Dziennik Elbląski zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl