Zabawa z dziećmi daje mi radość [ROZMOWA]

2020-08-01 12:00:00(ost. akt: 2020-07-31 14:45:24)

Autor zdjęcia: Karolina Król

Jest pełna energii, uwielbia bawić się z dziećmi i sprawiać im radość. Rok temu postawiła wszystko na jedną kartę i rozstała się ze stałą pracą, żeby swój czas poświęcić na pracę animatorki zabaw. Wioleta Rutkowska z Elbląga opowiedziała nam o pasji, która stała się jej zawodem.
— Skąd wziął się pomysł na pracę animatorki?
— Wcześniej pracowałam w szkole jako nauczycielka przez 8 lat, najpierw w szkole podstawowej, później w gimnazjum, w międzyczasie ukończyłam studia podyplomowe z edukacji wczesnoszkolnej i przedszkolnej i kiedy zaczęłam zwiedzać z moimi dziećmi elbląskie parki zabaw, to stwierdziliśmy, że brakuje w Elblągu takiego miejsca, gdzie będzie zapewniona opieka dla dziecka, ale taka opieka, że mama może zostawić dziecko na godzinę, dwie i pojechać na przykład na zakupy. Było coraz większe zapotrzebowanie na to, żeby coś dzieciom zapewnić, a z racji tego, że jestem nauczycielem i mam doświadczenie w pracy z dziećmi, więc połączyłam jedno z drugim. To nie jest praca dla każdego. Jestem żywiołowa i od zawsze lubiłam, kiedy coś się wokół mnie działo. Nie lubię monotonnej pracy, nie mogłabym usiedzieć 8 godzin w jednym miejscu.

— Od początku pomagało ci Elbląskie Stowarzyszenie Wspierania Inicjatyw Pozarządowych.
— W 2013 roku otworzyliśmy Stowarzyszenie Wystarczy Jeden Uśmiech i chcieliśmy robić coś dla dzieci. Kiedy ESWIP zaczął nas wspierać, udało nam się zorganizować półkolonie. ESWIP bardzo nas wspierał merytorycznie. Kiedy okazało się, że oni dostali dofinansowanie na wsparcie przedsiębiorstw społecznych, czyli dla stowarzyszeń, organizacji pozarządowych czy fundacji, które otwierają działalność gospodarczą, postanowiliśmy z tego skorzystać i zaczęliśmy starać się o to dofinansowanie. Stwierdziliśmy właśnie wtedy, że jest to moment na to, żeby otworzyć coś dla dzieci. I stworzyliśmy park zabaw dla dzieci. Warunków do spełnienia było bardzo dużo. Pierwszy rok był bardzo trudny. Teraz żyjemy z dofinansowania i z naszych indywidualnych pomysłów.

— I w końcu nadszedł ten czas, kiedy postanowiłaś porzucić stałą pracę.
— Do ubiegłego roku, kiedy jeszcze byłam zatrudniona jako nauczycielka, nie było czasu, żeby ciągnąć pracę i nową działalność. Stwierdziłam, że muszę wybrać, albo jedno albo drugie. Zostawić było bardzo szkoda, bo włożyłam w przedsięwzięcie całe serce i widziałam, że był potencjał. Jednak telefoniczne rozwiązywanie problemów nie wystarczało. Dlatego zdecydowałam, że zostawiam pracę nauczyciela. Bałam się bardzo i przez jakiś czas zastanawiałam się, czy nie zrobiłam źle. Tam była posada stała, pewna, a tutaj wielka niewiadoma.

— I nadszedł czas pandemii.
— Tak, przez pandemię musieliśmy zamknąć działalność na trzy miesiące. Jak tylko ministerstwo ogłosiło, że zamykają się wszystkie placówki edukacyjne, nasz telefon nie przestawał dzwonić. Dzwonili rodzice i odwoływali wszystkie umówione wcześniej imprezy. Zachęcałam, żeby nie odwoływać, tylko przenieść, ale różnie z tym bywało. Zamknęliśmy się 12 marca, otworzyliśmy się 6 czerwca, ale ludzie jeszcze nie mają zaufania. Wcześniej mieliśmy około 25 imprez w miesiącu, a teraz jest ich 5, 6. Rodzice się obawiają, chociaż my robimy wszystko, żeby było bezpiecznie. Jak musieliśmy zamknąć salon zabaw, starałam się wynegocjować mniejszy czynsz z najemcą, ale nie udało nam się niestety zmniejszyć go nawet o złotówkę. I to był czas, kiedy pomyślałam "zamykamy się", bo miesięczne utrzymanie lokalu to jest naprawdę duża kwota, dodatkowo wypłaty dla pracowników. Chciałam zwinąć się z rynku. Tarcza na początku była bardzo słaba, mi nie pomogła w ogóle, nie miałam innego wyjścia, musiałam zwolnić dwie osoby. Umówiłam się z nimi, że jeśli sytuacja się zmieni, jeśli się utrzymamy, to one wrócą. Później przyszedł Państwowy Fundusz Rozwoju i to był dla nas zastrzyk. Odbił nas trochę od dna. Była pożyczka z urzędu, ale nie pomogło na długo. Jeżeli będzie taka sytuacja, że dzieci nie wrócą do szkół we wrześniu, to niestety mam już plan, że zamykamy stacjonarną działalność, a będziemy tylko animatorami na zewnątrz.

— Jakie trzeba mieć cechy, żeby można było zajmować się dziećmi?
— Przede wszystkim nie trzeba kochać dzieci, tylko kochać z nimi szaleć, uwielbiać się z nimi bawić, uwielbiać wykorzystywać ich energię i dostosowywać zabawę do wieku, więc jeśli ktoś jest po pedagogice, to wiem, że to nie oznacza, że jest idealny na stanowisko do pracy u nas. Zabawa z dziećmi daje mi zwyczajnie spełnienie. Trzeba obserwować dzieci. Zawsze mamy scenariusz, ale ten scenariusz jest modyfikowany podczas zabawy, bo dzieci wolą robić coś innego. Był jeden plus tej pandemii – dałyśmy radę porządnie się przeszkolić. Jesteśmy bogatsze o nowe zabawy.

— Jakie są dzisiaj dzieci?
— 20 lat temu dzieci nie potrzebowały pracy animatora. Umiały się same zająć, bawić. Dzisiaj tę zabawę trzeba im zapewnić i to nie tak, że bawimy się przez 15 minut, ale te zabawy trzeba cały czas im modyfikować. Dzieci w dzisiejszych czas są wymagające i szybko się nudzą. I nie boją się o tym mówić.

— Rodzice powierzają ci swoje największe skarby. Nie boisz się?
— Zajmowanie się dziećmi jest ogromną odpowiedzialnością. Zawsze może coś się wydarzyć. Trzeba kilka razy dzieciom przypominać, jakie są zasady, pilnujemy, mamy oczy dookoła głowy. Mamy takie karty, gdzie dzieci się podpisują, albo jak nie potrafią, to coś rysują, pokazujemy te karty tym, które nie stosują się do zasad i rozmawiamy.

— Opowiedz o swoich dzieciach.
— Mam dwóch synów w wieku 9 i 7 lat. Michał i Kacper mają niesamowitą energię i pomysły na zabawy, zabawy dziwne, czasami się zastanawiam, skąd biorą się ich pomysły. Otwierając tę działalność, myślałam, że jestem szczęściarą, bo moje dzieci bawią się w tym samym czasie, kiedy ja pracuję. Nie trwało to długo, bo zwyczajnie im się to znudziło.

— Są wakacje, czy możesz polecić jakieś zabawy?
— Dzieci bardzo lubią się bawić w chowanego czy stop muzyka. Poza tym zawsze wciągające są gry terenowe. Wystarczy umieścić kilka zagadek w domu, które dzieci będą szukały, odgadywały, przy każdej zagadce umieszczona ma być jedna literka i składają z tych literek cały wyraz, z którego składa się słowo, który może być na przykład deserem.

Karolina Król


Czytaj e-wydanie
Dziennik Elbląski zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl