Na Białorusi nie jest tak pięknie [ROZMOWA]

2020-08-01 16:00:00(ost. akt: 2020-07-31 14:52:45)
Aelita i Olek

Aelita i Olek

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Czujemy się trochę tak, jakbyśmy mieli dwa domy — mówi Aelita Voron z Białorusi, która od niedawna mieszka w Elblągu. To właśnie tutaj przeniosła się razem ze swoim mężem Olekiem, który, tak jak ona, jest tatuatorem.
— Jak znaleźliście się w Elblągu? Planujecie zostać tu dłużej?
Aelita Voron: — Przez pierwsze miesiące naszego pobytu w Polsce pracowaliśmy z mężem w Poznaniu, ale tamtejsze studio zostało zamknięte. Później podróżowaliśmy niemal po całej Polsce w poszukiwaniu miejsca dla siebie i tak znaleźliśmy się w Elblągu. Jak na razie mamy tyle pracy, że nie mieliśmy jeszcze nawet czasu poznać miasta. Czy planujemy zostać tutaj dłużej? W Polsce na pewno, a jeżeli chodzi o Elbląg, to jeszcze nie wiemy, czy zamieszkamy tu na stałe, ale na pewno będziemy odwiedzać naszych tutejszych klientów.

— Za co najbardziej lubisz swój rodzinny kraj? Nie tęsknisz za domem?
— Na Białorusi nie jest tak pięknie, jak w Polsce. Co prawda mamy Mińsk, który jest dużym miastem znanym na całym świecie, ale on też wydaje mi się szary, a komunistyczne budynki nie dodają mu uroku. Tak naprawdę lubię na Białorusi tylko moją rodzinę, przyjaciół i bliskich. Sytuacja polityczna w moim kraju nie jest dobra, dlatego większość młodych ludzi wyjeżdża. Wiadomo, że tęsknimy za domem. Ostatnio, gdy w związku z epidemią elbląski salon tatuażu, w którym pracujemy, musiał być zamknięty, udało nam się odwiedzić rodzinę. Byliśmy na Białorusi przez dwa miesiące i pomagaliśmy bliskim w domowych pracach, a po jakimś czasie, to za Polską tęskniliśmy. Czujemy się teraz trochę tak, jakbyśmy mieli już dwa domy.

Obrazek w tresci

— Czy Białorusini tatuują się równie chętnie, jak Polacy?
— Tatuaże są popularne na Białorusi, ale tam wykonuje się ich więcej w domowych warunkach, salonów jest znacznie mniej niż w Polsce. Pochodzę z małego białoruskiego miasta, w moim rodzinnym Nowopołocku istnieją może dwa studia tatuażu. Widzę jednak różnice we wzorach, które lubimy. Wielu Polaków wybiera proste i czarno-białe, Białorusini natomiast bardziej zdecydowanie stawiają na kolor, lubią też realistyczne wzory, takie jak ludzkie twarze, zwierzęta, czy kwiaty.
Na Białorusi już od czterech lat nie są organizowane konkursy ani konwenty tatuażu. W Polsce podoba nam się właśnie to, że tutaj takie imprezy są, chociaż jeszcze nie udało nam się na żadną wybrać.

— A jak tatuaże są odbierane przez białoruskie społeczeństwo?
— Raczej źle, myślę, że w Polsce postrzega się je lepiej. U nas mając nawet mały tatuaż, możesz liczyć się z tym, że nie dostaniesz pracy, a ludzie będą na ciebie dziwnie patrzeć.

— Jakie trendy panują obecnie w świcie tatuażu?
— Nadal popularne są łapacze snów, znaki nieskończoności, wilki, tygrysy… Te wzory powtarzają się i w Polsce i na Białorusi. Ludzie często tatuują sobie też mapy, kompasy, czy róże wiatrów. Przyznam szczerze, że zarówno ja, jak i mój mąż, nie lubimy stale wykonywać podobnych wzorów. Dlatego oboje staramy się czasem trochę wpłynąć na decyzje klientów — zaproponować coś podobnego, ale jednak trochę różniącego się od tego, co wytatuowane ma już na swoich ciałach wiele osób. Często jednak klienci przychodzą zdecydowani na konkretny wzór i wtedy już po prostu zgadzamy się z ich wyborem.

Lubię rysować mandale, kobiece portrety i kwiaty. Na to, co akurat rysuję, często wpływa mój nastrój, ale nigdy nie zdarza mi się projektować mrocznych wzorów, a mój mąż właśnie ten styl preferuje.
Sporym wyzwaniem są sytuacje, kiedy przychodzi klient, który sam nie wie, czego chce. Wtedy siadamy razem, rozmawiamy i wspólnie próbujemy znaleźć wzór, który trafi w jego lub jej gust.

— A ty pamiętasz swoją pierwszą wizytę w salonie?
— Długo myślałam o tym, że chcę mieć tatuaż. W końcu jednego dnia, gdy miałam 25 lat, zdecydowałam się umówić wizytę. Muszę przyznać, że sama byłam jednym z tych klientów, którzy nie do końca wiedzą, czego chcą. Zdecydowałam się jednak na kolorowy kwiatek na nadgarstku, który niestety nie został dobrze wykonany. Pamiętam, że samo tatuowanie wcale mnie nie bolało, okazało się, że osoba, która wykonywała wzór, nie zrobiła tego prawidłowo — z kwiatka została po krótkim czasie tylko niebieska plama. Tak trafiłam do mojego obecnego męża, Oleka — to on go naprawił. Wtedy dopiero poczułam ból, ale powiedział, że musi boleć, by tatuaż był dobrze zrobiony.
Od tego czasu wszystkie moje tatuaże, poza jednym, który w ramach treningu zrobiłam sobie sama, wykonuje mój mąż. To on jest też moim nauczycielem, może dzięki temu, że jest taki krytyczny i surowy, tak szybko się wszystkiego nauczyłam. Nie udawał, że wszystko, co robię, mu się podoba. Jak popełniłam jakiś błąd, od razu mi o tym mówił. O dziwo, w końcu też pozwolił mi zrobić tatuaż na własnej skórze, ale chyba dopiero po dwóch latach, odkąd zaczął mnie uczyć. Teraz mam mu wykonać tatuaż na całych plecach, to chyba znaczy, że już mi ufa.

Tatuuję od około trzech lat. Początkowo nie myślałam nawet, by się tym zająć. Pierwszy tatuaż, jaki zrobiłam, to maleńki napis, którego wykonanie zajęło mi aż pięć godzin. Chociaż nie wspominam tego doświadczenia z wielkim entuzjazm, to tatuaż udał się, a ja krok po kroku stawałam się coraz lepsza.

Obrazek w tresci

— Zdarza ci się porównywać swoje prace z pracami innych tatuatorów?
— Często zdarza mi się nawet zerkać na tatuaże mijających mnie ludzi i je analizować. Zanim związałam swoją karierę z tą branżą, byłam manicurzystką i wtedy też uważnie przyglądałam się paznokciom spotykanych na mojej drodze kobiet. To już chyba tak jest, że jak samemu coś się robi, to z ciekawością obserwuje się też prace innych.

— Co jest według ciebie najtrudniejsze w tej pracy?
— W ciągu ośmiogodzinnej zmiany naprawdę można się zmęczyć. Wszyscy tatuatorzy muszą mierzyć się z podobnymi problemami — zawsze bolą plecy i oczy, dlatego musimy robić sobie co jakiś czas przerwy. Bardzo lubię tatuować, ale wiem, że z wiekiem, może być trochę trudniej wykonywać ten zawód. W przyszłości, kiedy będziemy starsi, chcielibyśmy z mężem otworzyć własne studio i umożliwić pracę młodym tatuatorom.

— Będziesz mamą, która bez problemu zgodzi się na tatuaż?
— Moje dziecko będzie mogło go zrobić, dopiero kiedy będzie pełnoletnie. Myślę, że lepiej nie robić tatuaży, gdy człowiek jest bardzo młody. Wykonanie nieprzemyślanego wzoru lub skorzystanie z usług niesprawdzonego salonu kończy się często koniecznością usuwania tatuażu metodą laserową. Wiele osób przychodzi też do nas po pomoc w zasłonięciu wzoru, który przestał im się podobać lub jest nieudany. Często przykrywanie starego tatuażu nowym jest naprawdę trudnym zadaniem. Myślę, że decyzję o wykonaniu tatuażu trzeba dobrze przemyśleć i wybrać profesjonalnego tatuatora.

Rozmawiała Kamila Kornacka


Czytaj e-wydanie
Dziennik Elbląski zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl