Może to komuś uratuje życie

2020-08-16 10:00:00(ost. akt: 2020-08-16 16:38:35)

Autor zdjęcia: Ryszard Biel

Ostatni patrol przed zamknięciem Przystani. Biorę syna, płyniemy w stronę jeziora Druzno. Mijam most, zerkam na ludzi, byli tu także pół godziny wcześniej, ale coś mi nie gra... zawracam. Czy potrzebujecie pomocy? Pytam człowieka, który już ma podnosić mężczyznę z wody. — Tak, coś mu się stało, nie może się ruszyć, skoczył na główkę...
Marcin Trudnowski, instruktor ratownictwa wodnego z Grupy Wodnej postanowił opowiedzieć historię, w której brał udział. Ku przestrodze. Wydarzenie miało miejsce 19 lipca tego roku w miejscu, gdzie kąpać się nie wolno. A tym bardziej skakać.

Reakcja pana Marcina była natychmiastowa. I może dzięki temu człowiek, który skoczył na główkę żyje. — Stój!!! Podnoszę głos: nie podnoś go! Czekaj! Wyskakuję z łodzi. Delikatnie, trzymając głowę, przesuwam go na możliwie najpłytszą wodę. Błyskawiczne badanie neurologiczne — brak czucia w prawej ręce i nodze. Równocześnie telefon na 112. Chłodna woda paradoksalnie działa na korzyść, ponieważ zmniejsza obrzęk.

— Znam dobrze to miejsce — opowiada pan Marcin. — Ulica Dojazdowa. Dokładnie pod "S7". Paskudny dojazd. W miejscu, w którym zdarzył się ten wypadek było zaledwie 15 centymetrów wody. Na szczęście jest nadzieja. Już ze służbami medycznymi zabezpieczamy odcinek szyjny i ostrożnie przenosimy Grzegorza do karetki. 33 lata. Czy będzie chodził?
— Czym się zajmujesz?
— Rysuję... nie czuję ręki… jak ja będę żył?
— Żyjesz. Jak mogłeś skoczyć do wody nie sprawdzając jaka jest głębokość?
— Pomyślałem: most, wysoki beton, autostrada... musi być głęboko...
— 15 centymetrów.

Dziś już możemy powiedzieć jak czuje się pan Grzegorz. — Z nieoficjalnych informacji wiem, że ten pan będzie chodził i będzie sprawny — mówi Marcin Trudnowski. — W ilu procentach, na dzień dzisiejszy nie wiemy, ale liczę na to, że po dobrej rehabilitacji wróci do pełnej sprawności. Jest taka nadzieja. To prawdziwy cud, że ten pan żyje i że będzie chodził.

— Co roku kilkudziesięciu chłopaków skończy, w najlepszym razie na wózku inwalidzkim — dodaje pan Marcin. — Większość nie przeżyje. Ja zapamiętam ten dzień długo. Grzegorz na całe życie. To nie woda jest zła. To ludzie nie potrafią się w niej zachować.

Sami możemy zapewnić sobie bezpieczny wypoczynek. Wystarczy tak niewiele. — Najważniejszy jest wybór odpowiedniego miejsca do kąpieli — informuje Marcin Trudnowski. — Zawsze rekomenduję kąpielisko strzeżone. Trzeba także rozróżnić kąpiel od pływania. Profesjonalni pływacy wiedzą jak się przygotować do pływania, są odpowiednio do tego zabezpieczeni. Wszyscy, którzy nie są profesjonalnymi pływakami powinni pływać tylko na kąpieliskach strzeżonych i to w miejscu, gdzie są wyznaczone strefy do kąpieli. Przypomnijmy, że kąpielisko strzeżone, to miejsce, gdzie są ratownicy, jest tablica informacyjna i wyznaczone strefy do kąpieli.

Jaki błąd popełniamy najczęściej podczas urlopu nad wodą? Niestety jest to spożywanie alkoholu — Alkohol wymienia się w pierwszej piątce przyczyn utonięć — tłumaczy pan Marcin. — Trzeba jednak pamiętać, że wypicie alkoholu nie jest bezpośrednią przyczyną utonięcia. Ludzie, będąc nad wodą, w trakcie wypoczynku piją alkohol. Po wejściu do wody ten alkohol trochę odcina nasze hamulce i powoduje, że nie jesteśmy już tak czujni, poza tym osłabia także naszą percepcję i możliwości fizyczne. Pojawi się fala, odrobina stresu, zachłyśnięcie i tragedia gotowa, dlatego zwyczajnie nie ma takiej możliwości, żebyśmy wchodzili pod wpływem alkoholu do wody.

Jednym z bardzo częstych problemów nad woda są skoki do wody w miejscach do tego nie przeznaczonych. — Generalnie zasada jest jedna — nie skaczemy do wody — wyjaśnia pan Marcin. — Nawet na basenie można skakać do wody jedynie pod okiem instruktora. Skoki zawsze niosą ze sobą pewne ryzyko. A już najgorsze są skoki w miejscach, gdzie jest woda płynąca, czyli głównie rzeki, choć wody w jeziorach też płyną. Nigdy nie wiemy, co jest na dnie. Nawet wskakiwanie z rozbiegu do morza jest niebezpieczne. Sam miałem taką sytuację, kiedy koło strzeżonego kąpieliska wrzucono do wody znak „Zakaz wprowadzania psów” i mało brakowało a nadziałbym się na to przeskakując przez fale.

Gdzie zatem możemy popływać w okolicach Elbląga? — Najważniejsza informacja jest taka, że w Elblągu nie ma ani jednego kąpieliska — mówi ratownik. — Na jednodniową wycieczkę możemy wybrać się na Mierzeję Wiślaną albo ewentualnie nad jeziorko w Pasłęku. Tam możemy bezpiecznie wejść do wody. W Elblągu są natomiast miejsca, gdzie pływać nie można, a mimo to elblążanie tam się kąpią. Najsłynniejsze tego typu miejsca są na rzece Elbląg przy moście koło obwodnicy Elbląga i przy moście kolejowym. Te tereny są torem wodnym, a w części jest to teren portu. Oczywiście nie mówimy to o zawodach pływackich organizowanych przez profesjonalną firmę, która zabezpiecza teren.

Wystarczy przestrzegać kilku zasad, żeby móc bezpiecznie bawić się w wodzie. Jak wymienia marcin Trudnowski najważniejsze jest, żeby nad wodą nie pić alkoholu. — Kupmy sobie bojkę asekuracyjną, koszt nieduży, a może uratować nam życie — zachęca. — Korzystajmy tylko z kąpielisk strzeżonych. Nie skaczmy do wody i uczmy się pływać. Umiejętność pływania jest kluczową umiejętnością, dzięki której możemy czuć się bezpieczniej. Po dużym nagrzaniu ciała nie wchodźmy szybko do wody, bo to może spowodować szok termiczny.

— Jestem ratownikiem i muszę przyznać, że nawet jak przebywam na urlopie nad wodą, to zawsze mam jedno oko czujne. Ale nie liczmy na to, że akurat wśród plażowiczów będzie ratownik. Staram się też edukować jak tylko mogę „Bezpieczne lato nad wodą” i „Płytka wyobraźnia”, to projekty, z którymi jeżdżę po szkołach od 18 lat. Gdy tylko założyłem Grupę Wodną, postanowiłem, że wykorzystam wiosenne kampanie promocyjne naszych kolonii, aby „przemycać” informacje o bezpiecznym zachowaniu nad wodą.

Karolina Król


Czytaj e-wydanie
Dziennik Elbląski zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl