Elbląski sanepid ma coraz więcej pracy

2020-10-08 11:48:42(ost. akt: 2020-10-08 11:53:20)

Autor zdjęcia: www.pixabay.com

7 października okazało się, że jedna z nauczycielek Szkoły Podstawowej nr 16 w Elblągu jest zakażona koronawirusem. Następnego dnia rano sanepid poinformował, że wynik dodatni wykryto u kolejnego belfra. Co taka sytuacja oznacza dla pracowników sanepidu?
Jako pierwsi o sytuacji poinformowali nas rodzice dzieci uczących się w podstawówce. Jak się dowiedzieliśmy, pierwsza z nauczycielek, u której wykryto zakażenie, ostatni raz w szkole była 1 października.

Rodzice o zaistniałej sytuacji zostali powiadomieni poprzez wiadomość w systemie Librus. Jak informowała szkoła, 8 października lekcje klas IV - VIII zostały zawieszone, odbyło się to w ramach tzw. dnia dyrektorskiego. W piątek miały odbyć się zajęcia zdalne. O dalszych krokach miała zdecydować dyrekcja w porozumieniu z sanepidem.

Jak w takich sytuacjach reaguje Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna? — Dostaliśmy listę osób, które miały kontakt z pierwszą z zakażonych nauczycielek — wyjaśnia Marek Jarosz, dyrektor elbląskiego sanepidu. — Już 7 października popołudniu, w ciągu trzech godzin musieliśmy wykonać ponad 150 telefonów, przekonać rodziców do tego, żeby chcieli z nami współpracować i udzielać nam informacji. Rodzice musieli się także oswoić z myślą, że od następnego dnia przechodzą na kwarantannę. Kolejnego dnia pracownicy musieli napisać decyzje, które zostały wysyłane rodzicom.

Po informacji rana, 8 października, o drugim wyniku dodatnim, sanepid dostał kolejną listę dzieci z 4, 5 kolejnych klas. I wszystkie czynności trzeba było powtórzyć.

— Pani dyrektor musiała zaproponować i przedstawić Powiatowej Stacji propozycję zmiany sposobu nauczania — wyjaśnia dyrektor. — Uważam, że w tym przypadku cała szkoła nie musiała przechodzić na zdalne nauczanie, ponieważ klasy I – III w żaden sposób nie miały styczności z tymi paniami.

W związku z coraz większą liczbą zakażonych, pracownicy sanepidu mają coraz więcej pracy. — Już w tej chwili nie jesteśmy w stanie zrobić tego, o co bardzo dbaliśmy, czyli jednego dnia załatwiać całość sprawy, a mianowicie — wpływa informacja z laboratorium, my siadamy, dzwonimy do tej osoby, przeprowadzamy z nią wywiad, ustalamy listę osób z którymi miała kontakt, dzwonimy do tych wszystkich osób, ustalamy dla nich kwarantannę, piszemy decyzje, wysyłamy im mailowo i rejestrujemy ich w rejestrze — wylicza Marek Jarosz. — W tej chwili mowy o tym już nie ma. Będziemy mieli poślizgi dwu-trzydniowe. Nie jesteśmy w stanie zrobić tego jednego dnia. Przy dwóch wynikach dodatnich w szkole, mamy pracy z kilkuset osobami i ich rodzinami.

Karolina Król


Czytaj e-wydanie
Dziennik Elbląski zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl