Z kotami jest jak z chipsami, na jednym się nie kończy [ROZMOWA]

2020-11-28 09:00:00(ost. akt: 2020-11-26 15:18:34)

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Boluś, Tola, Lala, Melania, Isa, Ferdynand, Rudzik, Marysia, Rysia, Ola, Parys i Maniek — 12 kotów w jednym mieszkaniu, czy to możliwe? Tak! Przekonuje o tym Kasia z Elbląga, która bezwarunkowo kocha te zwierzęta.

— 12 kotów w jednym mieszkaniu, to bardzo dużo. Pamiętasz ich imiona?
— Tak (śmiech). Mam 12 kotów. Do kwietnia tego roku był jeszcze piesek, nieodżałowany Atos, sprawca pojawienia się Marysi, Rysi i Rudzika w domu. Wychodziłam z nim na spacer, a on znajdował kolejną „bidę”, która wracała z nami do domu.

— W Twoim domu zawsze były jakieś zwierzęta?
— Tak, zawsze. Przeważnie były to psy, ale pojawiały się też białe myszki, chomiki, papużki faliste, na rybkach kończąc. Rodzice wychowywali mnie i braci w wielkim poszanowaniu dla wszelakich zwierząt i odpowiedzialności za te zwierzęta, które są w domu. Zwierzę zawsze było członkiem rodziny, bo nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej.

— Jak to się stało, że masz w domu aż tyle kotów?
— Koty, cóż koty to wielkie odkrycie. Są niesamowicie inteligentne i niezależne. Są też wdzięczne za pomoc i okazują w zamian niesamowitą miłość. Pierwszym, którego zaprosiłam do domu był Boluś — biały, piękny kocurek, o którym cały czas myślałam, że jest dziewczynką, bo był taki śliczny. Jak to w miłości od pierwszego wejrzenia bywa, było to spojrzenie w oczy i oczarowanie. Szłam po zakupy i biały, piękny kot przeszedł mi drogę. Nie byłabym sobą, żebym nie zagadała do niego i nie chciała pogłaskać. Dokarmiałam go pod domem przez jakiś czas, aż oswoił się na tyle, że mogłam go zabrać do domu. Był sam przez około pół roku, po czym pojawiła się malutka Tola, jedna z kilku kociaków, które ktoś, choć uważam, że to za duże słowo, bo taki ktoś dla mnie to nikt, zero, wyrzucił ją przy śmietniku. Miała około 8 tygodni. I tak to się zaczęło i poszło już później lawinowo, bo z kotami jest jak z chipsami, cytując klasyka „na jednym się nie kończy”. A jak jest jeden, to i drugi być musi dla towarzystwa, bo jeden kot w domu to jakby nie było żadnego (śmiech), jak są dwa, to i trzeci się zmieści i tak dalej, aż do 12. Wychodziłam z Atosem na spacer i wracaliśmy z kotem.

— Ale doczekałaś się także potomstwa od jednej z przygarniętych kotek.
— Tak. Mela, Isa i Ferduś są kotami całkowicie domowymi, bo urodziły się w domu. Kiedy przygarnęłam Lalę, wiedziałam, że jest kotna i wiedziałam, że pewnie sobie nie poradzi, bo była malutka i młodziutka. „Czatowałam” na nią od zimy do początków lata, dokarmiałam na zmianę z sąsiadem, ale nie dawała się złapać. Jest trochę tak, że z pewnego mojego zaniedbania zaszła w ciążę, bo mogłam być bardziej konsekwentna i stanowcza w „łapaniu”. Wiosną okazało się, że jest kotna. W ostatnim momencie pewnie przeczuwając problemy, że sama nie da sobie rady, weszła do kontenerka. To był piątek, a w niedzielę urodziła z problemami trzy śliczne kocięta. Po jej porodzie ja czułam się, jakbym przeszła atak serca. Cały czas byłam przy niej i pomagałam rodzić maluchy. Jak było po wszystkim, odetchnęłyśmy obie. Oczywiście kotki miały iść do adopcji, ale cóż... żaden chętny nie spełniał ani moich, ani Lalki oczekiwań i wymagań.
I tak mogłabym opowiadać o każdym z nich. Każdy, to osobna historia mniej lub bardziej tragiczna. Zawsze jednak dla mnie nie do przyjęcia jest fakt krzywdzenia zwierząt i ich porzucania. Nie mogę o tym spokojnie nawet mówić. Najważniejsze jest to, że wszystkie moje koty są wysterylizowane. Uważam, że jest to podstawowa i pierwsza sprawa, jaką trzeba się zająć, chcąc mieć kota w domu.

— Parę lat temu w bibliotece, w której pracujesz, też zamieszkał kot…
— Tak. Mówimy o kocie celebrycie znanym w całej Polsce Pimpusiu. Pimpek wziął się z podwórka przy bibliotece, był bezdomny. Dokarmiałyśmy go. Później Pimpek miał wypadek i po tym wypadku właśnie postanowiłyśmy, że zabierzemy go do biblioteki. I tak zamieszkał u nas i jest z nami już ponad 4 lata. Ten kot skradł nie tylko serca nasze, ale i czytelników. Wszyscy bardzo go kochają, tak jak i on kocha wszystkich, którzy do nas przychodzą. Nas, pracowników uważa za swoje stado, więc jesteśmy dyscyplinowani na każdym kroku. Ale czytelników ubóstwia.

— Jak wygląda utrzymanie czystości przy tak dużej ilości zwierząt w mieszkaniu?
— Jak tylko się chce, to wszystko się da (śmiech). Mieszkamy na około 60 metrach kwadratowych. Mamy do dyspozycji aż trzy pokoje. Jest też balkon, który koniecznie musi być osiatkowany, okna też są zabezpieczone. W zasadzie mieszkanie jest kotów, ja tylko płacę czynsz i jestem służącą w ich domu (śmiech). Co do kwestii czystości, no cóż, dużo kotów, to dużo kuwet do ogarnięcia, ale koty, to bardzo czyste zwierzęta.
Moje koty nie są kotami wychodzącymi, bo uważam, że na koty w mieście w blokowisku czyha za dużo zagrożeń, ze strony ludzi.
Dobry odkurzacz, regularne porządki i nie ma problemu z zachowaniem czystości, tylko trzeba chcieć i wiedzieć, na co się decydujemy.

— Czy widzisz różnicę w ich charakterach?
— Koty są jak ludzie, każdy ma inny charakter, jedne są zwariowane, drugie są samotnikami z iście stoickim spokojem, kolejne są niesamowicie opiekuńcze wobec całego stada, szczególnie wobec najmłodszych. Ile kotów tyle charakterów, nie ma dwóch takich samych.

— Czy z każdym łączy Cię inna relacja?
— Z moimi kotami łączy mnie jedna, jedyna relacja — miłość bezwarunkowa i bezgraniczna. No i poczucie odpowiedzialności, bo trzeba o nie dbać, pielęgnować, leczyć, szczepić itd.

— Co jest w kotach tak niezwykłego?
— W kotach wszystko jest niezwykłe, bo to wyjątkowe zwierzaki. Mają moce lecznicze, są najlepszymi antydepresantami na świecie. Leczą nadciśnienie, choroby serca, stres. Są też super terapeutami dla dzieci i dorosłych, mam tu na myśli felinoterapię. Kochają nas ludzi, ale na swoich warunkach. Są oddane, ale na swoich warunkach. Zachowują swoją niezależność, bo to jest dla nich bardzo ważne, o ile nie najważniejsze.

— Czy zamierzasz mieć więcej tych zwierzaków?
— Hmmm... na to pytanie nie ma odpowiedzi (śmiech).

Karolina Król


Czytaj e-wydanie
Dziennik Elbląski zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl