Kotka po sterylizacji nie łapie myszy, suczka nie pilnuje posesji? [ZDJĘCIA]
2020-12-12 17:00:00(ost. akt: 2020-12-10 13:17:56)
To przesądy. Niestety, jest to jeden z wielu czynników, przez który co roku na wsiach rodzą się niechciane zwierzęta. Ich los zazwyczaj już po narodzeniu jest przesądzony. O sytuacji zwierząt na polskiej wsi opowiedziała Barbara Zarudzka, kierownik schroniska „Psi Raj” w Pasłęku.
— Podjechaliśmy na teren gospodarstwa na zgaszonych światłach — napisała w jednym z postów Barbara Zarudzka. — Grześ z latarką obszedł podwórko. Ani człowieka, ani psów nie było widać. Postanowiliśmy chwilę poczekać w samochodzie, ponieważ okropnie zmarzliśmy. Wtedy zobaczyłam suczkę, jak się skrada. Zadzwoniłam do gospodarzy, którzy wyszli doić krowy. Moim oczom ukazał się widok nie do opisania. Z zakamarków zaczęły wychodzić koty, dużo kotów. Psia mama też podeszła, ponieważ dostaje mleko od dojonych krów.
To opis sytuacji, których jest wiele na polskiej wsi. Gospodarstwo jest w opłakanym stanie. Gospodarze żyją w bardzo złych warunkach, więc zwierzęta również. — Tam psy żyją wolno, chodzą kłusować, żeby jeść, to są straszne warunki, także dla ludzi — opowiada Barbara. I dodaje: — Sąsiedzi mówili, że suki rodzą na okrągło, szczeniaki wychodzą na podwórko i umierają. Doszłam do wniosku, że tam musi być parwowiroza (zakaźna, zaraźliwa choroba atakująca głównie psy młode — przyp. red.). — Zmobilizowaliśmy się i pojechaliśmy do nich, chociaż to dość daleko. Nie mieliśmy innego wyjścia, ponieważ córka tych państwa poinformowała nas, że suka się oszczeniła na strychu, gdzie dach jest zawalony, więc jest bardzo zimno. Te młode pieski nie przeżyłyby nocy. Tymbardziej, że suka uciekła. Na miejscu potrzeba było trochę cierpliwości i udało się ją złapać. Pomogli właściciele, ale chcieli dostać w zamian psa. Nie daliśmy im oczywiście. Nie do takich warunków. Na szczęście suka i szczeniaki są już u nas i wszystko z nimi jest dobrze.
Jak opowiada nasza rozmówczyni, na wsiach bardzo mało osób sterylizuje psy i koty. Kotów nie sterylizuje się w ogóle, psy bardzo rzadko, ale czasem takie przypadki się zdarzają. — Mówi się, że koty na wiosce zawsze się przydadzą, dlatego nikomu nie przeszkadza, że kotki są znowu kotne — mówi. — A one przeważnie giną. Katar koci je dziesiątkuje. Z psami jest podobnie. Suka rodzi dwa razy do roku, szczeniaki ginął pod kołami samochodów albo zabite przez dzikie zwierzęta. Jak uda im się przeżyć, to są rozdawane każdemu, kto chce. Często biorą ludzie, przez których ręce przechodzi wiele psów, bo o nie nie dbają i te pieski zwyczajnie umierają. Tacy ludzie zazwyczaj nadużywają alkohol.
Historii mrożących krew w żyłach Barbara Zarudzka ma wiele. — Między dwoma wsiami od lat koczują dwie suki — zaczyna kolejną opowieść kierowniczka schroniska. — W tamtym roku mieliśmy zgłoszenie, że w wiosce, w stodole, oszczeniły się dwie suki. Wtedy zabraliśmy szczeniaki, ale mam nie udało nam się złapać. W tym roku taka sama sytuacja. Dwie suki oszczeniły się w stodole, w wiosce nieopodal tej z tamtego roku. Tym razem postanowiliśmy zawalczyć też o złapanie mam. Dlatego nie zabraliśmy szczeniaków od razu. Walczyliśmy o te matki, zostawialiśmy klatki pułapki, na które łapały się tylko sroki. Niestety i tym razem nam się nie udało. A szczeniaczków było aż siedemnaście.
— Pojechaliśmy do ościennej gminy do osoby, u której rozmnażanie się psów jest codziennością, karmi je chlebem i namoczoną karmą z marketu i uważa, że psom u niej niczego nie brakuje — czytamy o kolejnej historii na „schroniskowym” profilu na facebooku. — Psu, który spał na ziemi daliśmy budę z naszego schroniska. Kobieta nie chce oddać suni z łańcucha, ani czarnego, puchatego psa i co najgorsze rocznego pieska siedzącego z dwoma innymi, które prawdopodobnie go gryzą, ponieważ ma ślady na głowie. Mały jest dziki, ucieka w szparę pod budą. Na nic zdały się moje umiejętności negocjacyjne, darowana buda i skrzynka karmy. Właścicielka ich nie odda, bo je kocha. Siedzę i myślę co tu robić. Nasze prawo daje zielone światło takiemu postępowaniu z psami. Ona woli płacić mandaty niż oddać psy.
Wydaje się, że ta praca nie ma końca. Wiąże się ona także z ciągłą walką z ludźmi. — Próbujemy, staramy się, przekonujemy, rozmawiamy, a takich gospodarstw, w których psy i koty mają bardzo złe warunki, jest mnóstwo — mówi Zarudzka. — Nie widzę szansy, żeby ta sytuacja niekontrolowanego rozmnażania czworonogów miała się zmienić. To nie tylko się nie polepsza, ale ten problem coraz bardziej się rozrasta — opowiada załamana obrończyni zwierząt. — W tym roku jest ogrom ilości niechcianych rodzących się miotów. Koty wyrzucane są po lasach, rowach, znajdowali je grzybiarze. Często te młode zwierzęta są również topione. Zresztą kociaki same padają, bo nie są leczone.
Co zrobić, żeby czworonogi na polskiej wsi miały lepsze życie? — Ja uważam, że pies powinien być drogi, żeby ludzie zaczęli go cenić. Jak pies zdycha, to człowiek włącza internet i ma do wyboru do koloru piesków, zupełne za darmo. Niestety podrożały też leki. My w schronisku wydajemy miesięcznie od 8 do 12 tys. zł na leczenie i lekarstwa. A mamy w tej chwili 220 zwierząt. Ludzie, którzy wiedzą, że psa trzeba wyleczyć, wolą poczekać aż padnie i wziąć szczeniaka od sąsiada. Sterylizacja, według mnie, powinna być kontrolowana. Nie ma niestety kontroli populacji zwierząt w danej gminie. A to można zorganizować. Przecież sołtysi wiedzą, kto ma psa. Oczywiście nie wszyscy są źli. Są ludzie, którzy nie mają środków na sterylizację, a naprawdę kochają swoje zwierzęta i dbają o nie. I takim ludziom trzeba pomóc.
Karolina Król
Czytaj e-wydanie
Dziennik Elbląski zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze
Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl
Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
ponury #3019857 | 37.30.*.* 13 gru 2020 10:51
Durny naród u nas,durny. Z biedy i nierozumu.
odpowiedz na ten komentarz
Xxx #3019719 | 83.8.*.* 12 gru 2020 19:45
Szkoda wydać 300 zł na sterylizację ,ale na wódeczkę już nie.
odpowiedz na ten komentarz