W mojej głowie roi się od pomysłów

2021-02-21 15:00:00(ost. akt: 2021-02-18 13:39:32)

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Beata Dziemidowicz, nauczycielka ze Szkoły Podstawowej nr 12 w Elblągu, to pełna pasji, miłości do natury i drugiego człowieka młoda kobieta. Swoje uczucia postanowiła przelać na papier. I tak powstała wspaniała książka dla najmłodszych, choć nie tylko…
— Uczy Pani w jednej z elbląskich podstawówek. Dlaczego akurat taki zawód Pani wybrała?
— Miałam bardzo ciekawe dzieciństwo. Wychowałam się na wsi, z mamą i babcią. Mama dużo pracowała, ale zawsze znajdowała dla mnie czas. Była prawdziwą bohaterką, kimś, kto ma w sobie same pozytywne cechy, kto wszystko potrafi. Podobnie babcia. Wspólne rozmowy, spacery, obcowanie z naturą, praca w ogrodzie, przy domu, opowieści babci o dzieciństwie i młodości spędzonej na Kresach, historie rodzinne, dyskusje o książkach, ludziach, emocjach.
Zostałam wychowana w duchu miłości do świata, Boga i ludzi, szacunku do Ojczyzny i kultywowaniu tradycji, umiłowania nauki i etosu pracy.
Nie musiałam być najlepszą uczennicą w klasie, to przychodziło naturalnie, nie było wymuszone. Nie wpajano mi, że mam być grzeczną i uległą dziewczynką. Mogłam natomiast wyrażać swoje opinie, walczyć przeciwko czemuś, z czym się nie zgadzam, ponosić odpowiedzialność za swoje decyzje. Kończąc liceum nie wiedziałam, kim chcę być. Fascynowała mnie natura, przyroda, ale i relacje z drugim człowiekiem, piękno literatury. Miałam wspaniałe polonistki w szkole podstawowej i w liceum. To one, poza domem rodzinnym, zaraziły mnie miłością do słowa pisanego i mówionego. Przyglądając się ich pracy, wiedziałam, że zawód ten jest bardzo wymagający, odpowiedzialny i zajmujący wiele czasu.
Jednocześnie pozwala być przewodnikiem, mentorem i przyjacielem młodego człowieka. Po wyjściu z pracy można mieć przekonanie, że otworzyło się drzwi i okna, by młodzi ludzie mogli zachwycić się życiem i otaczającym światem, tak, jak mnie zachwyciła moja babcia, mama i moi nauczyciele. Zacytuję to, co napisałam we wspomnieniach na 70 - lecie Szkoły Podstawowej w Rogajnach. Moi nauczyciele nauczyli mnie, jak kochać Polskę, przyrodę, rośliny i zwierzęta, drugiego człowieka. Podjęli codzienne, niezwykle trudne i mozolne budowanie wnętrz i osobowości naszego pokolenia. Wychowali i wykształcili nas na mądrych i dumnych Polaków, i dobrych ludzi, wychowali do ponadczasowych wartości. Wierzę, że i mój wysiłek uczynił z moich uczniów ludzi mądrych i szlachetnych.

— Jakie są dzieci w dzisiejszych czasach?
— Dzieci są zawsze takie same. To czasy się zmieniają i zmienia się funkcjonowanie dziecka w tych czasach. A dzieci przeżywają te same uczucia, mają takie same potrzeby. Dorośli powinni nauczyć się słuchać dzieci, dać im prawo do przeżywania emocji, do ich rozumienia i konsekwencji — do samoregulacji, by wyrosły na emocjonalnie kompetentnych dorosłych.
Dziecko jest szczere, otwarte, ciekawe świata i ludzi, chłonne wiedzy, doświadczeń, wrażeń i zabawy.
Jako matka i pedagog wiem, że troszcząc się o pełny i integralny rozwój dziecka trzeba traktować je poważnie, poznawać dziecko, nie podważać jego wartości i pragnień, reagować ze zrozumieniem, co nie oznacza, by nie wyrażać i pokazywać granic. Mnie bardzo bliska jest myśl korczakowska i w tym nurcie i założeniach pedagogicznych odbieram dziecko i z nim pracuję, niezależnie od czasów.

— Nauczyciel, to nie jedyne zajęcie, jakiemu poświęca Pani czas. Niedawno napisała Pani książkę.
— Pisać chciałam od zawsze, zwłaszcza o tym, co mi bliskie. Tylko czasu brak…
Któregoś dnia dostałam od mojej pani wicedyrektor link do strony Międzynarodowego Projektu Edukacyjnego „Każdy z nas jest inny, równy, wyjątkowy”. Zazwyczaj konkursy organizowane są dla dzieci i młodzieży. Tymczasem organizatorzy zaproponowali konkurs dla nauczycieli, pedagogów i terapeutów. Zadanie polegało na napisaniu bajki lub opowiadania o tematyce: kreatywność – każdy ma ukryty talent, równość – każdy z nas jest wyjątkowy i niepowtarzalny, strach – ma tylko wielkie oczy; jak poradzić sobie ze strachem.
Siadłam do tego w ostatniej chwili. W dodatku postawiłam sobie wysoko poprzeczkę i w jednym tekście zrealizowałam te trzy wątki problemowe. Szczerze mówiąc, nie do końca wierzyłam w swój sukces, nawet nie chciałam wysłać tego tekstu. Moi bliscy bardzo mnie motywowali. I stało się. Nadeszła wiadomość o zwycięstwie i ogromna radość i satysfakcja. W końcu to inicjatywa międzynarodowa. Cieszyli się moi bliscy i uczniowie, przyjaciele, współpracownicy i przełożeni.
Od rozstrzygnięcia konkursu minęło sporo czasu. Tekst miał tylko formę elektroniczną. Wiele osób dopytywało o książeczkę, postanowiłam więc, że sama ją wydam. Zwróciłam się do jednej z elbląskich agencji reklamowych z prośbą o projekt, znalazłam ilustratorkę, moja koleżanka zajęła się korektą tekstu, pozycja ma też nadany numer ISBN i od 21 stycznia br. znajduje się w rękach czytelników.

— Z tyłu książki czytamy krótki opis Pani osoby. Napisała go Pani córka, Aniela. Proszę o niej opowiedzieć.
— Moja córka, Anielka, za kilka dni skończy 15 lat. Nie będę obiektywna. To dziecko wspaniałe. Właściwie młoda dziewczyna. Inteligentna i bardzo wrażliwa, o szerokich zainteresowaniach. I to mnie bardzo raduje. Że zachwyca się światem, że jest otwarta na drugiego człowieka, że wzrusza ją krzywda słabszych i potrzebujących, że kocha zwierzęta.
Wiem, że jest bardzo lubiana. Jej wychowawcy i nauczyciele zawsze podkreślają, że jest „duszą towarzystwa” i „sercem klasy”. Nasz dom tętni życiem. Cały czas ktoś do nas wchodzi i wychodzi. Dobrze widzieć tę młodzież razem, kiedy przychodzą do Anielki pograć na gitarach, rozmawiać godzinami, dzielić swoje pasje i zainteresowania.
Aniela jest taka podobna do mojej babci, również fizycznie. Babcia była w nią wpatrzona, „zakochana” w prawnuczce. Cieszę się, że zdążyły się poznać. Przez jakiś czas mieszkałam z córką u babci w Kwitajnach. To były niezapomniane momenty i cenne doświadczenie, gdy pod jednym dachem mieszka czteropokoleniowa rodzina. Zdołałam w Anieli zaszczepić miłość do mojej rodzinnej miejscowości. Wiem, że będzie tam wracała, tak jak teraz wracam ja.
Ale Aniela to także dziewczyna o twardym charakterze. Potrafi być uparta, dosadna, krytyczna. Podoba mi się, że ma swoje zdanie i potrafi je argumentować, być niezłomna w swoich poglądach.
Moja córka jest teraz w takim pięknym momencie życia. Może rozwijać swoje pasje i wybierać. I choć te wybory nie są łatwe, to i tak jej zazdroszczę. Niezależnie jednak, do jakiej szkoły pójdzie, jaki kierunek studiów czy zawód wybierze, ważne, żeby była szczęśliwa i żeby była dobrym człowiekiem. Ja przyglądam się temu z boku i czasami delikatnie próbuje wskazać jej drogę, służyć radą i swoim wsparciem.
Mam nadzieję, że zawsze będziemy ze sobą tak związane, jak ja jestem związana ze swoją mamą.

— Kwitajny — wspomina Pani o tej miejscowości w książce. Dlaczego znalazła się w "Bajkowym Lesie"?
— Wśród łąk, rozległych pól i okolicznych lasów leżała niewielka wioseczka – Kwitajny. Tak rozpoczyna się opowieść o mojej rodzinnej miejscowości.
Kwitajny (Quittainen) należą do najstarszych wsi na terenach dawnych Prus Wschodnich, dokument lokacyjny pochodzi aż z 1281 r. Położone są 12 km na południowy wschód od Pasłęka, przy drodze w kierunku do Morąga, w amfiteatralnej dolinie. Zespół pałacowo – parkowy wraz z folwarczną wsią, zbudowaną z czerwonej cegły, to cenny zabytek architektury. Jeszcze dziś znaleźć ślady świetności tego miejsca. Pałac pięć stawów, park i kościół z wieżą krytą gontem, przyciągają uwagę przejeżdżających drogą z Pasłęka do Morąga.
To tu wszystko się zaczęło. Dom rodzinny, przedszkole, potem szkoła w Surowie i Rogajnach. To niezapomniany czas, najpiękniejszy w moim życiu, moje „dzieciństwo sielskie, anielskie…”. Tu wracam w każdej wolnej chwili. Kwitajny to miejsce, do którego chcę powrócić i ponownie zamieszkać. Takie mam marzenie.

— To pierwsza Pani książka, ale mam nadzieję, nie ostatnia?
— Myślę, że nie ostatnia. W mojej głowie roi się od pomysłów. Chciałabym pisać dla dzieci. Jestem także logopedą, autorką gry logopedycznej. Myślałam o wierszach dla najmłodszych.
Mój wuj pisze książki historyczne o Kwitajnach właśnie i publikuje w Miesięczniku Literackim „Akant”. Na pewno on mnie bardzo inspiruje.
Fascynuje mnie fraszka filozoficzna i dramat. Uważam jednak, że kolejna pozycja, jaka powinna wyjść spod mojego pióra to powieść. Chciałbym ocalić od zapomnienia dziesiątki kresowych historii zasłyszanych od babci i mamy oraz czasy po drugiej repatriacji w ‘58 r.

Karolina Król




[highlight]Czytaj e-wydanie
Dziennik Elbląski zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę [url=http://kupgazete.pl/]>>>kupgazete.pl[/