Hanna Szymczak: ostatnia modystka w Elblągu [ROZMOWA]

2021-03-07 15:00:00(ost. akt: 2021-03-07 08:32:36)

Autor zdjęcia: Ryszard Biel

W tym sezonie najbardziej modne są kapelusze w stylu męskim. Hanna Szymczak, elbląska modystka, jest jednak w stanie uszyć taki kapelusz, jaki klientka sobie wymarzy. Opowiedziała nam o tworzeniu nakryć głowy, modzie, na ten wyjątkowy dodatek i wpływie pandemii na swoją pracę.

— Pani Haniu, wykonuje pani dość tajemniczo nazwany zawodów — jest pani modystką. Proszę nam zdradzić, czym się pani zajmuje.
— Wykonuję kapelusze. Modystka, to rodzaj rzemiosła, który jest wykonywany od tysięcy lat. Jest to, już od samych podstaw, praktycznie ręczna praca. To takie połączenie rzeźbiarstwa, plastyki i wyobraźni. Jestem modystką z wykształcenia. Posiadam w tej dziedzinie tytuł mistrza. W Elblągu już chyba, poza mną, nie ma modystów. Jest to zawód z kategorii ginących. Zresztą wszelkie rzemiosło zaczyna zanikać, szewcy, krawcy, coraz mniej takich zawodów.

— Miejsce, w którym się znajdujemy, wpisało się w elbląski krajobraz chyba na stałe. Od jak dawna ten sklep i pracownia kapeluszy działają?
— Ta pracownia działa w tym miejscu od 1956 roku. Ja w zawodzie pracuję od 1988 roku. Tak szczerze mówiąc, mnie do tego zawodu namówiła rodzina. To jest kontynuacja firmy rodzinnej. Mojego męża ciocia, Maria Rokita i moja teściowa, Melania Szymczak tutaj pracowały. Obie były modystkami i mnie w to wciągnęły. Nie wiem, czy tradycja będzie kontynuowana, być może przyszła synowa zainteresuje się tym fachem. Nigdy nic nie wiadomo.

— Kiedyś noszenie kapeluszy było bardziej modne i powszechne, niż teraz…
— Tak, był taki czas, że nakrycia głowy były wykończeniem całego stroju. W okresie międzywojennym, aż do czasów po wojnie, panie bez nakrycia głowy raczej z domów nie wychodziły, niezależnie od tego czy szły na zakupy, do teatru czy na spacer. Teraz już tego nie ma, czasy się zmieniły.

— Czy elblążanie chętnie noszą kapelusze?
— Bywa różnie. Mam stałe klientki, są też klientki, które przychodzą całymi pokoleniami, od babci do wnuczki. Przychodzi także trochę młodych osób, a to za sprawą powrotu w modzie do lat 70-tych, gdzie kapelusze były noszone i to bardziej takie w stylu męskim.

— Czy jest jakiś jeden, określony model kapelusza, który cieszy się największym powodzeniem?
— Raczej nie ma. To bywa różnie, główną rolę spełnia tu gust danej klientki. Trzeba w niego trafić, dopasować model do stroju i upodobań osoby, która go kupuje. Widzę w tym sezonie większe upodobanie w kapeluszach w stylu męskim.

— Czy praca modystki, to bardziej sezonowe zajęcie?
— Tak. W zasadzie w grę wchodzi tu głównie okres jesienno-zimowy, gdzie faktycznie tych nakryć głowy robię zdecydowanie więcej. W okresie letnim staram się na przykład przygotowywać kapelusze ślubne.

— Tworzyła pani również nakrycia głowy do sztuk teatralnych.
— Dokładnie. Miałam tę przyjemność współpracować z elbląskim teatrem. Praca dla teatru jest inna niż ta, którą wykonuję na co dzień. Po pierwsze muszę przenieść się do okresu z którego tworzę dane nakrycie głowy, a po drugie moja wizja musi współgrać z wizją scenografa. Gdy tworzyłam taki kapelusz i później słyszałam, że jest piękny, to muszę przyznać, dostawałam skrzydeł. Takie słowa dają poczucie, że robi się coś, w czym jest się dobrym.

— Jak długo zajmuje wykonanie kapelusza?
— Tu nie ma reguły. Wiele rzeczy robi się plastycznie i one muszą odczekać, muszą wyschnąć. Zrobienie jednej sztuki zajmuje od ośmiu godzin do trzech dni.

— Czy pamięta pani jakiś jeden, konkretny kapelusz, z którym wiąże się ciekawa historia?
— Za każdym kapeluszem kryje się jakaś historia, tymbardziej, że panie często przynoszą do zmiany fasonu albo do renowacji kapelusze, które były robione w tej pracowni jeszcze przed moim rozpoczęciem tutaj pracy. Ze starego kapelusza można zrobić naprawdę wiele. Można zmienić fason, kształt, formę, zrobić nowe dodatki i kapelusz wygląda zupełnie inaczej.

— Czym jest dla pani ta praca?
— Sprawia mi ona dużo przyjemności, a jednocześnie satysfakcji. Robienie kapeluszy odstresowuje, odrywa mnie od rzeczywistości, dzięki czemu mogę zapomnieć o codzienny problemach. Daje mi to pewnego rodzaju spokój. A gdy dodatkowo klientka jest zadowolona z efektu końcowego, to czego chcieć więcej?

— Jak pandemia wpłynęła na branżę kapeluszniczą?
— Jak chyba na wszystko, miała bardzo zły wpływ. Zapotrzebowanie na nakrycia głowy spadły prawie do zera. Ludzie pozamykali się w domach, a w czterech ścianach kapelusze nie są do niczego potrzebne. Jak już coś kupują, to bardziej rzeczy miękkich, dzianinowych, czapek, dzięki którym jest po prostu cieplej.

Karolina Król


[highlight]Czytaj e-wydanie Dziennik Elbląski zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerzeKliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl