Idealne miejsce na zacieśnianie sąsiedzkich więzi [ZDJĘCIA]

2021-05-25 12:00:00(ost. akt: 2021-05-24 14:16:30)

Autor zdjęcia: Ryszard Biel

W większości miast są dzielnice, które cieszą się złą sławą i to nie dlatego, że faktycznie są niebezpieczne — zwyczajnie utarło się już takie przeświadczenie. Każdą łatkę można jednak po prostu odkleić, a każdą okolicę odczarować. Jak?
Odkąd pamiętam, elbląskie Zawodzie kojarzyło się źle. Dzielnica położona jest na lewym brzegu rzeki Elbląg i od zawsze stanowiła ten rejon miasta, którego raczej z własnej woli się nie odwiedzało — a na pewno nie w pojedynkę i po zmroku.

Zawodzia nie znam dobrze do dziś, chociaż odwiedzam je coraz częściej — może nadal nie po zmroku, ale nie boję się już chociaż przejść sama na drugą stronę mostu. Powodem moich wizyt w rejonie miasta, będącym od lat nieco na uboczu, jest prężnie działający na rzecz lokalnej społeczności Dom pod Cisem.

— Pierwszy raz zobaczyłem ten budynek w 2014. Szukaliśmy pomieszczeń na Centrum Integracji Społecznej i któryś z urzędników samorządowych zawiózł nas tam, zresztą bez wielkiego przekonania, bo budynek był bardzo zaniedbany. Ale pamiętam, że to zdewastowane miejsce położone tuż nad rzeką Elbląg miało swoisty urok i pomyślałem, jakby wspaniale było, gdybyśmy mogli to wszystko zagospodarować. To było marzenie z kategorii zdecydowanie nierealnych. Ale tak się jakoś złożyło, że po kilku latach to marzenie się spełniło — tak o stworzeniu tego niezwykłego miejsca w jednym ze swoich artykułów pisał Arkadiusz Jachimowicz — prezes Elbląskiego Stowarzyszenia Wspierania Inicjatyw Pozarządowych.


Oficjalne otwarcie Domu pod Cisem odbyło się we wrześniu 2019 roku i od tamtego czasu sporo się w nim dzieje. Pełna energii załoga odpowiedzialna jest za szereg wyjątkowych działań — od prowadzenia pierwszego w Elblągu sklepu społecznego, przez zbiórki charytatywne i twórcze warsztaty, po dom sąsiedzki, który swoją działalność rozpoczął 16 marca tego roku.

I to właśnie chęć poznania idei stojącej za powstaniem miejsca skrojonego pod potrzeby Zawodzian kolejny raz zaprowadziła mnie na lewy brzeg rzeki.

— Jeszcze pod koniec lat 90. znajomi chcieli kupić tutaj mieszkanie. Moja pierwsza myśl? Boże, jak ja bym nie chciała tutaj mieszkać. Trzeba chyba uważać na to, co się myśli, bo wkrótce sama musiałam się przeprowadzić na Zawodzie — słyszę opowieść jednej z mieszkanek dzielnicy. — Miało być na chwilę, a zrobiło się już z tego 20 lat. Pamiętam, że kiedy się tu przeniosłam, wstydziłam się przyznać znajomym, gdzie mieszkam — wspomina kobieta.

Po czym dodaje z uśmiechem: — Dziś już się nie wstydzę i powiem więcej — jestem bardzo zadowolona.

Kolejna Zawodzianka przyznaje: — W moim odczuciu nasza dzielnica jest spokojna. Urodziłam się tutaj, wychowałam i nadal tu mieszkam. W życiu nie zamieniłabym tego miejsca na inne.

Następne historie przytacza Zyta Wrzos — animatorka i jedna z kilku osób odpowiedzialnych za cały projekt dotyczący stworzenia dla Zawodzian domu sąsiedzkiego z prawdziwego zdarzenia.

— Według opowieści mieszkańców, którzy są tutaj od lat, faktycznie, w latach 70. bywało tak, że chłopak odprowadzał dziewczynę tylko do mostu, bo dalej bał się iść. Sami Zawodzianie wspominają jednak, że mimo respektu, jaki dzielnica budziła przed mieszkańcami innych rejonów miasta, im żyło się tutaj dobrze — wszyscy się znali, pomagali sobie i wspólnie dbali o swoje otoczenie. Sama mieszkam tutaj od niedawna, niewiele wiedziałam o tej dzielnicy, ale jednocześnie nie bałam się jej — zauważa Zyta. — Podczas rozmów z ludźmi słyszę, że czują się tutaj dobrze — jest bezpiecznie i spokojnie — mówi animatorka.

Nie tylko Zawodzianie zauważają jednak, że dziś zwyczajnie się od siebie oddalamy — coraz mniej sąsiedzkich spotkań i wspólnie spędzanych na pogaduszkach wieczorów. Często zaczyna brakować nawet zwykłego „dzień dobry” — w końcu ledwo już rozpoznajemy twarze osób, które od lat mieszkają z nami w tym samym budynku.

A co gdyby na chwilę się zatrzymać? I mimo czasów, które zdecydowanie nam tego nie ułatwiają, mimo wszystko spróbować się poznać?

Taka misja przyświeca działaniom, które właśnie rozpoczęły się w Domu pod Cisem.

— Jesteśmy na samym początku projektu, który skierowany jest wyłącznie do mieszkańców Zawodzia i ma na celu aktywizację tutejszej społeczności — informuje Zyta Wrzos. — Zaczęliśmy od pierwszych warsztatów 16 marca, ale jednocześnie wciąż jesteśmy na etapie diagnozy — sprawdzamy, jacy ludzie tutaj mieszkają i czym się interesują. Weryfikujemy ich potrzeby, pytamy, co chcieliby robić, a co zmienić — przekazuje moja rozmówczyni.

Dom pod Cisem ma być miejscem, które mieszkańcy Zawodzia zaczną chętnie odwiedzać, a czuć będą się tutaj jak… w domu.

— Proponujemy swoje warsztaty, ale to opinia uczestników jest dla nas najważniejsza. Mamy cudowną pracownię krawiecką i stolarską — usłyszałam od jednej z mieszkanek, że chciałaby nauczyć się robić drewniany wieszak na klucze — zajęcia, na których będzie mogła go własnoręcznie wykonać, odbędą się już 25 marca. Postaramy się podołać każdemu wyzwaniu, ale zasada jest jedna — cała reszta — zajmowanie się ogrodem społecznym, urządzanie pikników, czy grillów — wymagać będzie nie tylko naszego zaangażowania, w organizację włączymy też Zawodzian — zdradza Zyta.

Wszystkie odbywające się w domu przy Stawidłowej zajęcia są bezpłatne.
— Środki na realizację projektu pozyskujemy z programu Aktywni Obywatele, krajowego funduszu finansowanego z Funduszy Europejskiego Obszaru Gospodarczego — warsztaty nie wiążą się z żadnymi kosztami dla mieszkańców. Cały projekt zakłada prawie dwuletnie działania, więc jest dużo czasu i można sporo zrobić — przyznaje animatorka.

Na tę chwilę zajęcia odbywać się muszą w ograniczonym gronie i przy zachowaniu odpowiedniego reżimu sanitarnego. Plany są jednak ambitne, Zawodzian czeka m.in. wspólne wykonywanie wielkanocnych ozdób i warsztaty stolarskie, a już w kwietniu specjalnie dla pań odbędzie się lekcja makijażu.

— Nie możemy się już doczekać wiosny, wtedy część aktywności będziemy mogli przenieść na świeże powietrze, gdzie wszyscy będziemy czuć się bezpieczniej, nawet w liczniejszym gronie — mówi Zyta Wrzos.

Działania w ramach programu nie kończą się wyłącznie na mieszkańcach. Organizatorzy akcji spotykają się również z ulokowanymi na lewym brzegu rzeki instytucjami i przedsiębiorstwami, im przecież też zależy na tym, by na Zawodziu żyło się jeszcze przyjemniej.

— Chcemy wyjść też z inicjatywą, która będzie miała realny wpływ na wygląd tutejszej okolicy. Będziemy namawiać Zawodzian, by skrzyknęli się, popatrzyli na swoje podwórka i zaprezentowali nam pomysły na to, jak mogliby je upiększyć, a my pomożemy im te plany zrealizować — wyjaśnia Zyta Wrzos.

Dom Sąsiedzki to nie budynek — to ludzie — otwarci na spotkania, rozmowy i działania, którym przyświeca wspólny cel — odczarowanie dzielnicy.

To miejsce, do którego można przyjść na kawę i spotkać sąsiada, bo tutaj wszyscy Zawodzianie są u siebie.

Więcej informacji na temat działalności domu sąsiedzkiego znajdziecie tutaj.

Kamila Kornacka
k.kornacka@dziennikelblaski.pl