Psi raj pęka w szwach
2021-03-28 13:00:00(ost. akt: 2021-03-26 16:22:29)
Barbara Zarudzka, kierowniczka schroniska "Psi raj" w Pasłęku robi wszystko, żeby zapewnić jego lokatorom godne życie. Tak trudnej sytuacji, jaka teraz, jeszcze w nim nie było.
Mamy ponad 260 zwierząt — opowiada Barbara Zarudzka. — To bardzo dużo. Sytuacja jest coraz gorsza, ponieważ coraz więcej zwierząt jest wyrzucanych, a do tego rodzi się coraz więcej tych niechcianych. I tak nie jest tylko u nas. Wszystkie organizacje są w tej chwili na granicy.
Tak źle, jak jest teraz, jeszcze w historii pasłęckiego schroniska „Psi Raj” nie było. — Zaczyna nam brakować wszystkiego. O nowych inwestycjach możemy w tej chwili jedynie pomarzyć. Myślę, że pandemia miała wpływ na obecną sytuację. Do tego dochodzi fakt, że bardzo wzrosły koszty utrzymania schroniska i podrożały lekarstwa dla zwierząt.
— W zeszłym roku myślałam, że pandemia nas nie ruszy — mówi pani Basia. — Niestety, poza jedną osobą, wszyscy w grudniu przechodziliśmy tę chorobę. Wtedy był bardzo ciężki czas, bo przecież zwierzęta, to nie przedmioty i trzeba codziennie je karmić, sprzątać miejsca, gdzie przebywają, zwyczajnie się nimi zajmować. Nie mogliśmy wtedy pracować. Apelowaliśmy do ludzi dobrej woli. Na szczęście przyjeżdżali do nas i pomagali. Mieliśmy wolontariuszy, którzy przyjeżdżali do nas z Gdańska, Elbląga czy z Morąga. To był bardzo ciężki czas dla nas.
Pracownicy schroniska na co dzień muszą sobie radzić z różnymi sytuacjami. — Ostatnio dostaliśmy zgłoszenie, że suczka oszczeniła się w jakiejś norze i szczeniaki przebywają w balotach siana — opowiada Barbara Zarudzka. — My tę suczkę znamy. Wiemy, czyja była. Pan jednak w tej chwili nie przyznaje się do niej. U niego ma miejsce chów wsobny, czyli zwierzęta mnożą się między sobą. Ta suka rodzi dwa razy do roku, przez ostatni rok dwa razy zabraliśmy jej mioty. Ona jest bardzo cwana, nie wchodzi do klatki pułapki, nie zjada jedzenia z preparatem, który powoduje, że na jakiś czas wiotczeją mięśnie i zwierzak daje się złapać. Jeździliśmy tam trzy razy dziennie, żeby je złapać. Udało nam się złapać trzy psiaki. Czwartego nie udało się. Mam jednak odrobinę nadziei, że suka się nim jednak zaopiekowała.
Jak dodaje pani Barbara, takie sytuacje zdarzają się raz, dwa razy na tydzień. To syzyfowa praca. Te młode, nieodłowione pieski czeka pewna śmierć, bo ich nikt nie chce i nikt się nimi nie zajmie. — Szczeniaki z ostatniej interwencji też by zginęły, gdybyśmy nie interweniowali — mówi.
260 zwierząt to bardzo dużo. Jak poradzić sobie z tak pokaźną gromadą? — Znam imiona wszystkich zwierząt w schronisku, chociaż ostatnio się mylę, bo dziewczyny tak nazywają te nasze zwierzaki, że nie umiem wypowiedzieć ich imion. To są imiona z jakichś bajek — śmieje się. — Nie zamykamy się też na pomoc zwierzętom z obcego terenu. Tam, gdzie nie ma żadnej pomocy i grozi im śmierć. Jak tylko mamy wolne miejsce, to przyjmujemy. Bierzemy też chore koty, z FIV-em albo białaczką. U nas mają osobne woliery. Mam też kilka psów z Ukrainy, na przykład jamnika bez tylnych nóg.
Na szczęście są ludzie, którzy chcą dać zwierzętom pełen miłości dom. — Przed świętami był z tym duży problem z adopcjami. Teraz jest już lepiej, ludzie są otwarci i chętnie przygarniają zwierzęta. Bardzo chętnie adoptują szczeniaki. Starszych, schorowanych psów ludzie nie chcą, kalekich również, chociaż zdarzają się i takie przypadki. My się wtedy bardzo cieszymy, to są adopcje roku. Takie zwierzęta przygarniają osoby wyjątkowe i przede wszystkim bardzo dobrze przez nas sprawdzone. Pies, idąc do domu, musi mieć tam lepiej niż w schronisku — zauważa kierowniczka Psiego Raju. — U nas psy w ciągu dnia chodzą wolno. I nigdy nie zdarzyło się żadne zagryzienie. Bardzo dbamy o zwierzęta. Mamy na przykład teraz dwie wolontariuszki z Elbląga. Dziewczyny przyjechały do nas w grudniu. Myślałam, że będą przyjeżdżały sporadycznie, a okazało się, że robią to w każdy weekend i wolne dni od nauki. Są pełne empatii. Jestem im bardzo wdzięczna za to, że są z nami.
Schronisko pęka w szwach. Przyda się niemal wszystko. — Przyjmujemy każdą ilość koców, kołder, zużytej pościeli, ręczników, smyczy, obroży, misek, karmy. Wszystko się przyda — kończy pani Basia.
Karolina Król
Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
yyy #3063552 | 83.23.*.* 29 mar 2021 19:15
To prawda, te żnie udało mi się adoptować psa w Pasłęku. Mam psa z OLX.
odpowiedz na ten komentarz
xxx #3063533 | 83.3.*.* 29 mar 2021 12:49
jak się chce wziąć psa to ta pani zrobi wszystko żeby odpędzić chętnego.
odpowiedz na ten komentarz