Udało nam się przetrwać ten test

2021-04-04 14:00:00(ost. akt: 2021-04-02 11:15:34)
Agnieszka: Wielu parom z naszego otoczenia nie udało się przetrwać, za to my staliśmy się jeszcze silniejsi i teraz już na pewno nie wyobrażamy sobie bez siebie życia

Agnieszka: Wielu parom z naszego otoczenia nie udało się przetrwać, za to my staliśmy się jeszcze silniejsi i teraz już na pewno nie wyobrażamy sobie bez siebie życia

Autor zdjęcia: pexels

Miniony rok był surowym egzaminem dla wielu par — mówi Agnieszka. Kobiecie wydawało się nawet przez chwilę, że pandemia przyczyni się do rozpadu jej związku. Dziś jednak przyznaje: Dzięki całej sytuacji staliśmy się jeszcze silniejsi.
W raporcie „Sytuacja społeczno-gospodarcza kraju w 2020 roku” Główny Urząd Statystyczny przedstawia szczegółowe dane z 2019 i szacunkowe dotyczące roku 2020.

Według szacunków w minionym roku zawarto w Polsce 145 tysięcy małżeństw — to o ponad 38 tysięcy mniej niż rok wcześniej. Przypuszczenia dotyczą też rozwodów — szacunki wskazują, że w ubiegłym roku rozwiodło się około 51 tysięcy par małżeńskich, czyli o około 14 tysięcy mniej, niż w 2019.

Jak jednak trafnie zauważa GUS, te spadki mogą wynikać między innymi z ograniczeń i restrykcji wdrażanych w związku z COVID-19, w tym obostrzeń sanitarnych dotyczących organizacji ślubów i wesel oraz czasowo ograniczanej działalności sądów, a tym samym z odwoływania rozpraw rozwodowych i o separacje.

Jeszcze w 2020 na temat wyzwań, które stają obecnie na drogach wielu par, rozmawialiśmy z dr hab. Beatą Krzywosz-Rynkiewicz, profesor Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, kierownik Katedry Psychologii Klinicznej, Rozwoju i Edukacji oraz koordynator Akademickiego Centrum Wsparcia Empatia.

— Ludzie doświadczają teraz wielu konfliktów związanych z byciem razem, ze swoimi zachowaniami, których wzajemnie nie akceptują. Nie jestem jednak przekonana, czy te problemy mogą uruchomić tak istotne decyzje, jak te dotyczące rozwodu. Ta jest ściśle związana z przekonaniem, że nie tylko z daną osobą jest mi nie po drodze, ale ze związkiem z nią również — wyjaśniała nam wówczas pani doktor.

Beata Krzywosz-Rynkiewicz tłumaczyła, że sytuacja, w której postawiła nas pandemia, może nas wiele nauczyć na temat osoby, z którą dzielimy życie.

— Kiedy widzimy, że druga strona bywa impulsywna w pewnych sytuacjach, ale wychodzimy do pracy i mamy dużo różnych zajęć, to nie zwracamy na te jej zachowania tak dużej uwagi. W sytuacji pandemii jesteśmy zamknięci w domu, a te zachowania stają się bardziej dostrzegalne. Obecna sytuacja jest sprawdzeniem tego, jak ułożyliśmy sobie życie. Staram się to tłumaczyć moim studentom i pacjentom w następujący sposób — człowiek jest jak dźwig, a żeby mógł stać stabilnie, potrzebuje wypustek. Im nogi, na których stoi, silniejsze, tym pewniej stoi. Te wypustki to różne aspekty naszego życia — praca, pasja, zdrowie, czy przyjaźnie — mówiła specjalistka.

Kiedy żyjemy normalnie — wychodzimy, idziemy do pracy, spotykamy się ze znajomymi — to niektóre wypustki nie są tak bardzo obnażone, rozmywają się w potoku innych działań. Teraz są jednak widoczne i często musimy sobie odpowiadać na różne pytania. Czy w razie czego, mamy się na kim oprzeć? Czy rodzina, którą zbudowaliśmy, jest solidna? Czy siedząc razem w domu, lubimy się? Wiem, że ludzie się kochają, że są gotowi oddać dla siebie wszystko, ale czy się lubią? — zastanawiała się pani psycholog.

Po czym przyznała: — Czym innym jest kogoś kochać, czym innym lubić. Kochać jest zdecydowanie łatwiej, lubienie jest bardziej złożoną kategorią.

Co ciekawe, wielu z nas w ostatnim czasie nabrało pewności, że swoich partnerów i kocha, i lubi.

Agnieszka podjęła decyzję o zamieszkaniu z partnerem niedługo przed wybuchem pandemii.

— Jeszcze w styczniu 2020 cieszyłam się na myśl o urządzaniu naszego wspólnego lokum i nie mogłam się doczekać chwil, które spędzimy tam we dwoje. Chociaż jesteśmy ze sobą od lat, długo czekaliśmy z decyzją o wspólnym mieszkaniu. Udało się, chociaż 38 metrów kwadratowych nie było domem naszych snów. Jak to się jednak mówi — ciasne, ale własne. A to, jak ciasne, wyszło na jaw już kilka miesięcy później, kiedy oboje musieliśmy przenieść się ze swoich biur do naszego salonu, bo w sypialni mieściło się tylko łóżko — wspomina 27-latka.

— Na początku byłam przerażona — przyznaje dziewczyna.

— Muszę zaznaczyć, że oboje z chłopakiem jesteśmy dosyć temperamentnymi osobami, a kiedy coś nas zdenerwuje, nie potrafimy siedzieć cicho. Nasz ośmiogodzinny dzień pracy zdalnej w dużej mierze polegał więc na wzajemnym uciszaniu się i walce o chwilę ciszy, by którekolwiek z nas mogło albo w spokoju dołączyć do zdalnego spotkania firmy, albo chociaż wykonać pilny telefon. Nie będę zaprzeczać — pierwsze dni były tragiczne i przeszło mi nawet parę razy przez myśl, że może jednak nie do końca do siebie pasujemy — wspomina Agnieszka.

Kolejne tygodnie mijały, a za nimi przyszły miesiące.

— Praktycznie cały miniony rok przesiedzieliśmy w tym naszym ciasnym, ale własnym. Okazało się, że oboje o powrocie do biura, nie mamy jeszcze nawet, co myśleć, a wizyty u bliskich i znajomych ograniczyliśmy do niezbędnego minimum — zarówno dla ich, jak i własnego dobra. Wychodziliśmy na spacery, staraliśmy się w bezpieczny sposób wyrywać z mieszkania, ale to właśnie w nim toczy się teraz tak naprawdę całe nasze życie — przyznaje kobieta.

Wspólna praca to nie wszystko. Agnieszka zauważa, że godziny spędzone na rozmowach i poszukiwaniu kompromisów, przyniosły sporo dobrego.

Fot. pexels


— Jesteśmy ze sobą od kilku lat. Mieszkamy razem od roku i to nie byle jakiego — 2020 był surowym egzaminem dla wielu związków. Co chwilę widziałam nagłówki i artykuły o tym, jak ludzie nie są w stanie ze sobą wytrzymać i że lockdown zweryfikował ich uczucia. U nas zadziało się zupełnie inaczej. Zawsze kochałam swojego partnera i uważałam go za jedną z najbardziej interesujących osób, jakie przyszło mi poznać, ale może nie do końca wierzyłam, że naszej relacji nie dotknie żaden kryzys. Początki były trudne, to fakt, ale nadal jestem dla nas pełna podziwu, bo każdy problem udawało nam się rozwiązywać na bieżąco. Mój facet okazał się idealnym partnerem — i w pracy, i w codziennym życiu. Wielu parom z naszego otoczenia nie udało się przetrwać, za to my staliśmy się jeszcze silniejsi i teraz już na pewno nie wyobrażamy sobie bez siebie życia — stwierdza nasza rozmówczyni.

Sporą życiową nauczkę dostali też Monika i Paweł. Ślub planowali od lat, ale przecież nie tak trudno pokrzyżować nawet te założenia, dopięte na ostatni guzik.

— Biała suknia, pięknie przystrojony kościół, nasze rodziny, bawiące się razem — to nie były tylko moje marzenia — śmieje się Monika.

— Tak — nie mogłem się doczekać momentu, w którym zobaczę moją ukochaną kroczącą przed ołtarz w przepięknej kreacji i z pewnym uśmiechem na twarzy — mówi Paweł. — Niektórzy koledzy się śmieją, ale w końcu przecież nie tylko kobiety mogą marzyć o ślubie — zauważa mężczyzna.

Plany były i na nich się nie skończyło — ślub miał odbyć się w maju tamtego roku, Monika i Paweł zdążyli już nawet rozesłać 250 zaproszeń. Wszystko pokrzyżowała pandemia.

— Byłam wściekła — przyznaje 30-latka. — Nie ma chyba innego słowa, które mogłoby lepiej określić mój stan. Najpierw siedzenie non stop w internecie i czytanie tego, co piszą inne zdesperowane przyszłe panny młode. Później planowanie, co dalej. Aż w końcu decyzja — rezygnujemy — wspomina Monika.

A Paweł dodaje: — Oczywiście żadne rozstanie nie wchodziło w grę. Postanowiliśmy po prostu zrezygnować ze ślubu, a przynajmniej w takiej formie, o jakiej oboje dotychczas myśleliśmy.

Co, oprócz pandemii, przyczyniło się do zmiany ślubnych planów?

— Zaczęłam sporo o tym wszystkim myśleć i rozmawiać z innymi. Nagle okazało się, że naprawdę coraz więcej osób uważa, że wielkie wesele wcale nie jest konieczne, by żyć w szczęśliwym związku. Co więcej, sama zaczęłam zastanawiać się nad tym, czy taka impreza jest nam w ogóle potrzebna — mówi Monika.

— Pandemia i cały ten okres zamknięcia utwierdził nas w tym, że to nie wesele weryfikuje, czy jesteśmy dobraną parą. Mam wrażenie, że podobna lampka zapaliła się w głowach wielu par, które stanęły przed tym problemem, co my — zauważa Paweł. — Obaw było sporo — po pierwsze, co pomyśli rodzina, dla której tradycja jest jednak ważna. O dziwo, okazało się, że praktycznie wszyscy — nawet babcie — przyznają nam rację. To tylko utwierdziło nas w naszej decyzji — dodaje mężczyzna.

Monika ze wzruszeniem wspomina dzień, w którym Paweł jej się oświadczył. Dziś wiedzą, że ślub i wielkie wesele to nie wszystko
Fot. pexels
Monika ze wzruszeniem wspomina dzień, w którym Paweł jej się oświadczył. Dziś wiedzą, że ślub i wielkie wesele to nie wszystko


Para nie ukrywa, że odwołanie ślubu wiązało się z utratą sporej sumy pieniędzy. Zyskali jednak dużo więcej. Co?

— Pewność, że będziemy razem na dobre i na złe — odpowiada Paweł.

— W ciągu ostatniego roku bywały trudne momenty, nie uniknęliśmy kilku konfliktów, bo jednak spędzaliśmy ze sobą więcej czasu, niż zwykle. Patrząc jednak na wszystko teraz z perspektywy czasu, wydaje mi się, że każda, nawet drobna kłótnia sporo nas nauczyła, a każdy kompromis był dowodem na to, że zawsze możemy na sobie polegać — podsumowuje Monika.

Lockdown wpłynął również na relacje par ze znacznie większym stażem.

— Jesteśmy małżeństwem od ponad 20 lat i chyba nigdy nie spędziliśmy razem tyle czasu, co przez ostatni rok — zaczyna Zofia.

— Na początku myślałam, że wyjdę z siebie. Przeszkadzało mi dosłownie wszystko — od bałaganu w kuchni, który zostawiał po sobie mój mąż, przez jego głośnie rozmowy telefoniczne, po jego brak konsekwencji w sprawach, związanych z pracą. Nie poznawałam człowieka, z którym żyję od przeszło dwóch dekad — przyznaje kobieta.

Było coraz gorzej, zarówno Zofia, jak i jej mąż byli poirytowani nie tylko swoimi zachowaniami, ale i sytuacją panującą dookoła.

— Któregoś dnia — kiedy już oboje byliśmy zwyczajnie na siebie wkurzeni — usiedliśmy i przegadaliśmy wszystko. Stwierdziliśmy, że przyszło nam po raz kolejny poznawać swoje wady i zalety, o których w codziennym biegu zapomnieliśmy, albo nawet nie mieliśmy pojęcia. To był nasz test, postawiliśmy sprawę jasno — albo nauczymy się od nowa żyć razem, albo się żegnamy — wspomina 44-latka.

I co było dalej?

— Cud — odpowiada z uśmiechem nasza rozmówczyni. — Naprawdę — okazuje się, że szczera rozmowa i wyłożenie kawy na ławę potrafi zdziałać cuda. Warunek jest jeden — jak już tak poważnie rozmawiamy, musimy powiedzieć sobie wszystko, co leży nam na sercach, nawet jeśli może to nie być miłe dla drugiej strony. Ostatnie miesiące pokazały, że jednak potrafimy żyć razem i to nie tylko w zgodzie, ale i szczęściu. Zatrzymaliśmy się na chwilę, skupiliśmy się na naszym związku — po prostu sobie o sobie przypomnieliśmy, a dziś jesteśmy znowu zakochani jak para dwudziestolatków — mówi Zofia.

— Kryzysy w związku niekoniecznie muszą dotyczyć dokładnie tego, co dzieje się pomiędzy partnerami lub wygasającego uczucia. Mogą być to także przenoszone na relację nasze własne trudności w radzeniu sobie z trudniejszymi chwilami. Ten pandemiczny czas jest pod tym kątem szczególnie doskwierający. Fala wszechobecnego lęku wyrzuca na powierzchnię również nasze wewnętrzne konflikty, czasami takie, o których nie mieliśmy pojęcia — mówi psycholożka Magdalena Kowalska.

I od razu wyjaśnia: — Reagujemy na to w różny sposób. Niekiedy jest to jedna, wielka, emocjonalna karuzela, za którą trudno jest podążyć i nam, i naszym partnerom. Jednak niezależnie od sytuacji, każdy z nas posiada swój własny pakiet bezpieczeństwa, który wpływa na dobrostan psychiczny i trzeba o niego podwójnie zadbać w tym czasie.

Co znajduje się w naszym pakiecie bezpieczeństwa?

— Mogą to być między innymi wartościowe relacje z innymi, przestrzeń dla siebie, aktywności dające satysfakcję i przyjemność, zdrowy tryb życia, jakość wypoczynku, czy rozwój wewnętrzny, zawodowy i intelektualny. Wszystko w zależności od tego, co na nas dobrze działa — odpowiada specjalistka.

Magda Kowalska radzi: — Warto przyjrzeć się naszym własnym potrzebom, ponieważ to one decydują w znacznej mierze o naszym stanie emocjonalnym. Zanim więc zrzucimy winę za kryzys w związku na partnera lub gasnące więzi, spójrzmy, czy możemy coś zmienić lub rozwijać u siebie. Szczera rozmowa jest przy tym niezbędna. Może pomóc nam uświadomić sobie wiele kwestii i pokierować w stronę pożądanych rozwiązań.

Kamila Kornacka
k.kornacka@dziennikelblaski.pl


Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Fgg #3063846 | 83.8.*.* 4 kwi 2021 21:25

    Kogo to obchodzi żalą się czy chwalą???Nie przeczytałam do końca.

    odpowiedz na ten komentarz