Dlaczego wierzymy w przesądy?
2021-05-23 16:00:00(ost. akt: 2021-05-21 10:35:34)
Nigdy nie witasz się przez próg? Zdarzyło ci się trzymać za kogoś kciuki? Automatycznie łapiesz się za guzik, widząc kominiarza? Przesądy żyją i mają się dobrze. Dlaczego nadal w nie wierzymy? I czy mogą okazać się dla nas niebezpieczne?
Odkąd pamiętam, zarówno moja babcia, jak i mama, były bardzo przesądne. Od dziecka słyszałam, że jak rozsypię sól, to będę miała pecha, tak samo było ze stłuczonym lustrem — tu groziło już aż siedem lat nieszczęścia! Mama nigdy nie witała się z gośćmi w progu, a gdy miałam zły humor, twierdziła, że wstałam z łóżka lewą nogą, dlatego czasami skupiałam się po przebudzeniu na tym, by to moja prawa stopa jako pierwsza dotknęła podłogi. Czy pomagało? Nie wiem.
Ale, kiedy zadzwoniłam do babci, przygotowując się do pisania tego artykułu, nawet ona opowiedziała mi kilka historii, które jej zdaniem, potwierdzały autentyczność niektórych przesądów. Mówiła mi na przykład o swoich kaczkach, na które ktoś kiedyś rzucił urok i sposób na jego odczynienie był jeden — trzeba było owe kaczki potrzeć skarpetami. I co? Zadziałało.
Co więcej, postanowiłam na ten temat jeszcze trochę poczytać i okazuje się, że ten sam sposób wykorzystywany jest również do odczyniania uroków, rzuconych na dzieci. Chociaż w takich przypadkach podobno sprawdzają się też kalesony tatusia.
To właśnie na tych przesądach o ciąży i macierzyństwie chciałabym się skupić, bo wiem, że spędzają sen z powiek nawet tym moim koleżankom, które rzekomo wcale w nie nie wierzą. Ale jak to? — pytam. Przecież sama jestem żywym przykładem tego, że jednak coś w nich jest. Moja mama nadal pamięta ten dzień, gdy nosząc mnie pod sercem, wystraszyła się burzy i złapała za brzuch. Efekt? Dwie ciemniejsze plamy już na moim brzuchu i, jak mówi mama — dokładnie w tym samym miejscu, którego dotknęła na swoim ciele.
No i zaczynamy. Kto jeszcze nie słyszał o tym, że jeśli przyszła mama przestraszy się w ciąży i dotknie jakiejś części ciała, dziecko będzie miało w tym miejscu znamię? A, jak mówi moja babcia, gdy dana kobieta oparzy się lub wystraszy ognia, to jej dziecko, na własnym ciele, będzie nosiło pamiątkę tego incydentu. Podobnie jest z tak zwanymi myszkami, czyli znamionami barwnikowymi, tworzą się ponoć, gdy przyszła mama wystraszy się myszy. Dlatego w czasach gdy babcia była znacznie młodsza, ciężarne kobiety do piwnicy po ziemniaki wysyłały swoich mężów, ryzyko było bowiem za duże.
A jak jest dzisiaj?
— Wiele kobiet nadal rezygnuje z usług fryzjera na czas ciąży lub znacznie je ogranicza. Oczywiście w pierwszym trymestrze odradzam koloryzację, ale po upływie trzech miesięcy przyszłe mamy mogą już zdecydować się na farbowanie włosów — zwłaszcza produktami o naturalnym składzie. Wiele z nich ma jednak przed tym opory, wierząc na przykład, że gdy będąc w ciąży, pofarbują włosy, ich dziecko urodzi się rude — mówi Rafał, fryzjer pochodzący z Elbląga.
I dodaje: — Kolejny zabobon, z którym się spotkałem to ten, dotyczący strzyżenia. Okazuje się, że wiele kobiet, oczekujących dziecka, rezygnuje z obcinania włosów, bo twierdzą, że ich potomek będzie miał przez to tak zwany krótki rozum. Ale czy wizyta u fryzjera faktycznie może mieć wpływ na poziom inteligencji ich dziecka? Wątpię.
Okazuje się jednak, że przesądy są nadal żywe. Zwłaszcza te, związane z płcią dziecka, które zaraz ma przyjść na świat.
— Już kilka razy usłyszałam, że na pewno będę miała córeczkę. Jak łatwo się domyślić — to nic miłego. Przecież podobno kobieta pięknieje, gdy ma urodzić syna, za to córka odbiera matce urodę. Kiedy jednak w odpowiedzi na takie teksty pytam wprost, czy brzydnę, słyszę, że chodzi o kształt brzucha, a nie moją urodę... — mówi jedna z moich znajomych.
A kolejna opowiada: — Miałam podobnie. Kiedy byłam w ciąży, bardzo pogorszyła mi się cera, przybyło mi sporo kilogramów, a włosy przetłuszczały się tak, że nie nadążałam ich myć. I jeszcze te komentarze — jak gwóźdź do trumny — "chyba będzie dziewczynka". No i zaskoczyłam wszystkich — zdecydowanie nie wyglądałam w ciąży kwitnąco, ale na świat wydałam przepięknego syna.
Warto wziąć sobie do serca słowa psycholożki Magdaleny Kowalskiej: — Należy pamiętać, że wiara w przesądy to kwestia bardzo indywidualna i absolutnie nie należy przekładać jej na inne osoby. Każdy ma prawo do swoich własnych wierzeń, wyborów i decyzji. W przeciwnym wypadku może skutkować to poważnymi konfliktami.
Jakimi?
— Pochodzę z bardzo przesądnej rodziny, ale nie sądziłam, że wiara w zabobony może mieć aż taki wpływ na nasze relacje — zdradza jedna z moich rozmówczyń. — Wiem, że wiele babć podziela podejście mojej, ale przyznam, że będąc w ciąży i w pierwszych miesiącach życia mojej córki, przeżyłam istny horror. Zaczęło się od błahostek — nie kupuj nic dla dziecka, zanim nie urodzisz, nie płacz — bo będzie płaczliwe, nie martw się — bo będzie leworęczne, nie maluj ust — bo jak będzie córka, to szybko zejdzie na złą drogę, nie patrz na księżyc, ani na słońce, nie dziel się jedzeniem — bo nie będziesz miała pokarmu — wylicza mama 3-latki.
I zaznacza: — To nie koniec, zakazów było więcej — nie przechodź pod sznurkiem z praniem, nie noś korali, apaszek, naszyjników — bo dziecko urodzi się z pępowiną owiniętą wokół szyi, nie siadaj po turecku — bo będzie miało krzywe nogi i najgorsze — nie zgadzaj się na bycie chrzestną, bo zdrowie straci albo twoje dziecko, albo to, które podasz do chrztu. A akurat złożyło się tak, że miałam zostać matką chrzestną syna mojej przyjaciółki. I się zaczęło — babcia nie mogła tego zaakceptować, przykro mi to mówić, ale zachowywała się jak wariatka — płakała i błagała, ale ja postanowiłam trzymać się swojej decyzji. Na szczęście i moja córka, i syn przyjaciółki, nadal cieszą się dobrym zdrowiem. Czy to wyleczyło babcię z wiary w przesądy? Oczywiście, że nie — relacjonuje moja rozmówczyni.
— Uspokoiła się tylko na chwilę, ale po porodzie zaczął się kolejny koszmar. Do wózka przyczepiła czerwoną kokardę, by chronić małą przed urokami — dla świętego spokoju się zgodziłam. Ale to nie wystarczyło. Babcia wierzyła, że dopóki jej wnuczka jest nieochrzczona, nie powinnam zabierać jej w odwiedziny do znajomych — nadal mogą ją przecież zauroczyć. A jak zobaczyła, że bobas podziwia swoje odbicie w lustrze, o mało nie zeszła na zawał — przecież może zobaczyć diabła, umrzeć, albo stracić rozum! To wszystko może wydawać się śmieszne, ale razem z mężem stwierdziliśmy, że wyjście z sytuacji jest tylko jedno — wyprowadzka. I tak też zrobiliśmy, teraz z babcią mieszka moja kuzynka, która właśnie dowiedziała się, że spodziewa się dziecka. Mam tylko nadzieję, że babcia nauczona trochę doświadczeniem, nie zgotuje jej takiego piekła jak mi — kończy dziewczyna.
— Osoby mające skłonność do wysokiej lękliwości i łatwowierności mogą być na tyle wyczulone na przesądy, że staną się one integralną częścią życia, przekładającą się mocno na codzienne funkcjonowanie. Można sobie wyobrazić, jak drastycznie może skoczyć poziom lęku u wierzącej w zabobony babci, która nie zobaczyła na wózku u swojego świeżo upieczonego wnuka czerwonej wstążeczki. Zabobony mogą mocno wpływać na relację, zwłaszcza że często są odporne na racjonalną argumentację. Jeśli na przykład młoda mama nie będzie zabezpieczała swojego dziecka wszystkim tym, co zaleca babcia, która przecież także kocha i obawia się o zdrowie swojego wnuka, może to się skończyć poważnymi kłótniami — przyznaje Magdalena Kowalska.
Konflikty można próbować załagodzić — tłumacząc na przykład danej osobie, skąd się w ogóle wzięły przesądy, podsuwając odpowiednie książki, omawiające ich genezę. Ważne jest też uświadomienie przeczulonej babci, że bardziej, niż w zabobony, wierzymy we własne możliwości zadbania o dziecko i zapewniania mu bezpieczeństwa.
Ale skąd właściwie bierze się wiara w przesądy?
— Wiara w zabobony jest w dużej mierze uwarunkowana kulturowo i związana bardzo mocno z tradycjami panującymi w danej rodzinie, czy społeczności. Małe jeszcze dziecko nie ma szans na to, aby zweryfikować, czy to, co mówią dorośli, jest faktem, czy nie, w związku z czym przyjmuje przekazywane historie za prawdę absolutną i idzie dalej z nią przez życie — wyjaśnia specjalistka.
— Ponadto, przesądy dotyczą konsekwencji zdarzeń, w związku z czym, im większą mamy potrzebę kontrolowania życia, im bardziej popadamy w zamartwianie, tym chętniej będziemy „korzystać” z narzędzi, które mogą nas przed czymś ochronić lub dopomóc szczęściu. Niestety tego typu zależności magiczne bardzo łatwo poddają się samospełniającej przepowiedni, w związku z czym sami tworzymy iluzję potwierdzeń, że one faktycznie się sprawdzają — kontynuuje psycholożka.
I tłumaczy: — Im bardziej jesteśmy krytyczni, otwarci na świat oraz interesujemy się nauką, czy też innymi kulturami, tym chętniej odsuwamy zabobony na bok, zauważając, że są one pozbawione racjonalnych podstaw i opierają się w głównej mierze na warunkowaniu instrumentalnym, czyli zależności pomiędzy zachowaniem a wzmocnieniem zachodzącym jedynie w umyśle. Są one jednak często tak zakorzenione, że osoba silnie w nie wierząca bywa zupełnie odporna na argumentację. Druga kwestia jest taka, że wiele osób po prostu lubi się nimi otaczać, przyjmując zasadę "nie zaszkodzi, a może akurat pomoże", albo "lepiej dmuchać na zimne".
A wy? Wolicie dmuchać na zimne?
Kamila Kornacka
k.kornacka@dziennikelblaski.pl
k.kornacka@dziennikelblaski.pl
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez