Wokalista Oddziału Zamkniętego odwiedził Elbląg
2021-06-18 20:03:46(ost. akt: 2021-06-17 16:13:55)
Kiedyś była moda na picie. Dziś na scenę wychodzą komandosi — każdy ma swoje zadanie i musi zagrać jak najlepiej. To nie te czasy, że wszyscy byli nawaleni i gwiazdorzyli — wspomina związany od 1995 z Oddziałem Zamkniętym wokalista Krzysztof Wałecki.
Muzyk, który urodził się we wrześniu 1961 w Puławach, odpowiedział na zaproszenie Marka Żywuszko, prezesa Elbląskiego Klubu Abstynenta "Dobre Miejsce" i pojawił się w jego siedzibie osobiście, by powspominać dawne czasy i opowiedzieć o tym, jak pandemia wpłynęła na życie muzyków.
Wałecki jest liderem formacji Vintage, ale od 1995 śpiewa też w założonym w 1979 m.in. przez Wojciecha Pogorzelskiego Oddziale Zamkniętym.
— Z Wojtkiem znamy się od 14 roku życia — poznaliśmy się dzięki muzykowaniu, bo już będąc w tym wieku, obaj graliśmy i to nawet na poważnie. Spotykaliśmy się w jednym z warszawskich domów kultury, który, dla świata amatorskich zespołów, organizował co roku chyba największe ogólnopolskie wydarzenie. Wojtek miał zespół Pająk, a ja zespół Hell i oczywiście ze sobą konkurowaliśmy — opowiada Krzysztof Wałecki.
I wspomina: — Później przyszedł rok 1979. Kiedy ja miałem 18, a Wojtek 17 lat, powstał Oddział Zamknięty — przyszedł Krzysiek Jaryczewski z Jarkiem Szlagowskim, a Paweł Mścisławski już grał z Wojtkiem w Pająku. Ja zaraz poszedłem do wojska, w którym spędziłem dwa lata. Najpierw w bojówce, ale później udało mi się przenieść do orkiestry, gdzie stałem na czele zespołu wojskowego Rogatywka.
Niedługo po tym, jak Wałecki wyszedł z wojska, głos stracił wokalista Oddziału — Krzysztof Jaryczewski. Dokładnie w 1985 karierę Jarego przerwała ciężka choroba, do której przyczyniło się nadużywanie alkoholu i narkotyków. Jaryczewski doznał paraliżu strun głosowych i opuścił zespół u szczytu popularności.
— Kiedyś była moda na picie, nawet milicja piła i jeździła po pijaku — stwierdza Wałecki. — W tych czasach już nie jest tak, jak kiedyś, że wszyscy byli nawaleni i gwiazdorzyli. Dziś na scenę wychodzą komandosi, widzą tłum, znają swoje zadania i wiedzą, że muszą zagrać jak najlepiej — przyznaje muzyk.
Po odejściu Jarego, swoich sił w Oddziale Zamkniętym próbował m.in. Jarek Wajk, z którym zespół nagrał płytę „Terapia”.
— Pomyślałem wtedy, że wreszcie mamy na swoim podwórku czarnego konia — prawdziwego ogiera, który w tej muzyce może coś stworzyć — komentuje Krzysztof Wałecki.
Współpraca Oddziału z Wajkiem również się jednak zakończyła.
— Rozstali się, a w 1995 przyszedłem ja — mówi wokalista, z którym Oddział wydał w 1997 album „Parszywa 13”.
— Rozstali się, a w 1995 przyszedłem ja — mówi wokalista, z którym Oddział wydał w 1997 album „Parszywa 13”.
Krzysztof Wałecki zauważa: — W Oddziale też był alkohol, dużo picia i kilku nieugiętych zawodników, którzy nie wychodzili na scenę bez lufy. Mieliśmy po 3-4 koncerty w tygodniu i setki kilometrów do przejechania, więc te sytuacje bywały męczące. Ale nie dlatego odszedłem z Oddziału w 2000 — rozstałem się z zespołem, bo nic nie nagrywaliśmy. Myślałem, że rok po „Parszywej 13” będziemy nagrywać następną płytę, ale niestety nic się nie działo.
Wówczas przyszedł czas na powołanie do życia zespołu Vintage — Wałecki nagrał dwie płyty autorskie i jedną, zawierającą covery. Do Oddziału wrócił w 2016.
— Co było dalej? Stworzyliśmy parę piosenek, pojawiła się pandemia i jest, jak jest — mówi wokalista. I informuje, że dzięki pozyskanemu dofinansowaniu, salę prób Oddziału Zamkniętego udało się wyposażyć w sprzęt nagraniowy.
Krzysztof Wałecki przyznaje, że nieurodzajny dla muzyków czas pandemii, wykorzystał tak, jak umiał najlepiej. — Zawsze lubiłem czytać, zwłaszcza książki dotyczące rozwoju osobistego i psychologii, a sytuacja pandemiczna sprzyjała temu, że można było połykać po kilka książek miesięcznie. Oprócz tego grałem i ćwiczyłem — ten czas spędzałem bardzo fajnie, chociaż pieniędzy nie było — przyznaje muzyk.
— Branża artystyczna to bardzo szeroka dziedzina. Sami artyści to kilka, a nawet kilkadziesiąt tysięcy osób, które występują na scenie, ale do tego dochodzą też m.in. technicy — jest ich drugie tyle. My w ubiegłym roku w wakacje zagraliśmy jeden koncert w Ostródzie. Oczywiście nikogo nie mogło być pod sceną, wszyscy musieli zajmować co drugie miejsce — to trochę taka farsa, a nie koncert — stwierdza Wałecki.
Co z tymi, którzy w sezonie artystycznej posuchy nie mieli, co ze sobą zrobić?
— Znam kilku muzyków, którzy poszli na tiry. A ostatnio, kiedy wjeżdżałem na parking, przywitał się ze mną jakiś gościu w czapeczce — pomoc drogowa. Okazało się, że to techniczny z jakiejś firmy. Mówił, że robił nasze koncerty, a teraz tak zarabia. W tym sezonie ma trzy imprezy — tak to wygląda — bieda aż piszczy — zauważa muzyk.
Spotkanie z artystą niewątpliwie ucieszyło regularnie odwiedzających Dobre Miejsce abstynentów. Zanim Krzysztof Wałecki zaprezentował przed nimi swoje umiejętności wokalne, wrócił jeszcze do tematu używek.
— Wszyscy mamy wśród najbliższych i znajomych ludzi z problemem, ale najtrudniej jest dotrzeć do tych, którzy są zagubieni, nie wiedzą, co się z nimi dzieje i nie zdają sobie sprawy z tego, jak krzywdzą siebie i innych. Najważniejsze to, że dany człowiek musi chcieć. A my, zamiast dawać mu rybę, podajmy mu wędkę, dajmy możliwość złowienia jej samemu — radzi Wałecki.
Sam, jak przyznaje, od długiego już czasu żyje w trzeźwości.
— Pewnego dnia po prostu zrezygnowałem z uczestnictwa w życiu alkoholowym, postanowiłem sobie, że od tej pory nie piję. Napatrzyłem się w branży i poza branżą — nawet kiedy sam piłem, wszystko pamiętałem i widziałem, co ludzie robili po pijaku i jakich różnych brzydkich rzeczy się dopuszczali. To mnie zniechęciło. Miałem kiedyś styczność z alkoholikiem, który po każdej awanturze powtarzał „Panowie, co po pijaku, to się nie liczy” — ale niestety — liczy się — zaznacza wokalista.
Wokalista Oddziału Zamkniętego nie ukrywa, że czasy się zmieniły. Teraz na imprezach po koncertach nikt do picia nie namawia.
— Nie ma czegoś takiego jak obowiązek picia. Kiedyś ciągle się słyszało „jak to się nie napijesz?”. Dziś uważać muszą ci, którzy mają problem z alkoholem i na sam widok flaszki już przebierają nogami. Oni powinni takich imprez unikać, a my mieć świadomość, że w danej chwili ktoś może prowadzić ze sobą naprawdę trudną wewnętrzną walkę — podsumowuje muzyk.
Krzysztof Wałecki kończy właśnie prace nad kolejnym własnym albumem.
— Można powiedzieć, że to taka płyta pandemiczna. Złożyło się na nią natchnienie, które przyszło w tym czasie, kiedy muzycy nie mieli, co robić, siedzieli na tyłkach i strasznie cierpieli — ja postanowiłem nie cierpieć, tylko nagrywać. Zaprosiłem do śpiewania Darka Pietrzaka, z którym gram w duecie. Zaśpiewał w pięciu piosenkach, a reszta jest instrumentalna — przekazuje artysta.
Cała płyta składa się z coverów piosenek z lat 70., które cechować będzie akustyczne brzmienie. Jedyny wyjątek stanowi autorski utwór Krzysztofa Wałeckiego, jak zapowiada, będzie elektrycznie i bardzo poważnie.
Kamila Kornacka
k.kornacka@dziennikelblaski.pl
k.kornacka@dziennikelblaski.pl
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
Monika #3069103 | 82.160.*.* 18 cze 2021 22:12
Cześć panowie, mam na imie Monika. Chętnie poznam normalnego faceta. Nie szukam sponsora, nie interesuje mnie jakie masz zarobki, samochód itp. Przede wszystkim cenię kulturę osobistą i poczucie humoru, wygląd dla mnie to sprawa drugorzędna. Zainteresowanych panów zapraszam do kontaktu. Numer telefonu i więcej fotek wrzuciłam na swój profil tutaj: http://panieonline.pl/monika26
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) odpowiedz na ten komentarz