Jestem kobietą sukcesu!
2022-01-07 08:00:00(ost. akt: 2022-01-05 11:51:35)
Moja doba ma 28 godzin, a tydzień 8 dni, a mimo wszystko i tak brakuje mi czasu — mówi Kamila Grządziejewska. Kim jest? Po pierwsze mamą i kobietą przedsiębiorczą, a po drugie pełni mnóstwo innych ról, którym poświęca się bez reszty.
Pierwszy raz o Drewnowie — małej popegeerowskiej wiosce, która liczy około 50 mieszkańców i dokładnie 9 domów — usłyszałam przy okazji starego, szpecącego okolicę przystanku autobusowego, który dzięki inicjatywie sołtyski, stał się miejscem niezwykłym i kolorowym.
Kreatywną sołtyską leżącego w powiecie braniewskim i gminie Frombork Drewnowa, okazała się Kamila Grządziejewska, która trafiła tutaj kilkanaście lat temu.
— Przyszłam na świat w Elblągu, ale wychowałam się w Gronowie Górnym, które teraz jest bardzo malownicze, ale ponad 20 lat temu — z mojej perspektywy — była to wioska zabita dechami. Teraz obserwuję, że coraz więcej osób wybiera te podmiejskie okolice jako miejsce swojego zamieszkania, jednak kiedyś nawet znajomi rzadko mnie tam odwiedzali — wspomina moja rozmówczyni.
A jak trafiła do Drewnowa, które dziś określa swoim miejscem na ziemi?
— 17 lat temu w wyniku pewnych zawirowań życiowych, po rozwodzie i z małym dzieckiem pod pachą, uciekłam z Elbląga. Najpierw zamieszkałam we Fromborku, ale przypadkiem trafiłam do Drewnowa — szukałam czegoś taniego i tak znalazłam dom, który był totalną ruiną do kapitalnego remontu. Na szczęście z czasem udało mi się doprowadzić budynek do stanu, w którym znajduje się obecnie, ale chyba nigdy nie zapomnę, jak po przekroczeniu progu, trafiłam prosto do piwnicy, bo okazało się, że wewnątrz nie było nawet podłogi — śmieje się Kamila.
— 17 lat temu w wyniku pewnych zawirowań życiowych, po rozwodzie i z małym dzieckiem pod pachą, uciekłam z Elbląga. Najpierw zamieszkałam we Fromborku, ale przypadkiem trafiłam do Drewnowa — szukałam czegoś taniego i tak znalazłam dom, który był totalną ruiną do kapitalnego remontu. Na szczęście z czasem udało mi się doprowadzić budynek do stanu, w którym znajduje się obecnie, ale chyba nigdy nie zapomnę, jak po przekroczeniu progu, trafiłam prosto do piwnicy, bo okazało się, że wewnątrz nie było nawet podłogi — śmieje się Kamila.
Sołtyska Drewnowa jest kobietą pewną siebie, a jej odważne stylizacje przyciągają nawet spojrzenia „mieszczuchów”, jak zatem reagują na nią mieszkańcy wioski?
— Teraz już do mnie przywykli, ale początki nie były najłatwiejsze. Wytykali mnie palcami jako tą, która zawsze jest w szpileczkach i sukienusi. Ale przyzwyczaiłam się, a z czasem i oni, chociaż każda kolejna zmiana w moim wyglądzie wywołuje niemałą furorę — odpowiada moja rozmówczyni.
Kamila Grządziejewska prowadzi butiki z odzieżą używaną — dwa we Fromborku i jeden w Braniewie. Od 2019 jest sołtyską Drewnowa i przewodniczącą tamtejszego Koła Gospodyń Wiejskich (wbrew temu co mówi nazwa, jego członkami są również panowie). W tym roku do tego wszystkiego dołączyła kolejna funkcja — Kamila została bowiem radną Rady Miejskiej we Fromborku.
Dlaczego zdecydowała się zostać sołtyską swojej wsi?
— Zawsze pomagałam mieszkańcom, chociaż wielu ma mnie za zołzę — jestem wybuchowa, dużo krzyczę, ale za to zawsze z sukcesem dochodzę do wcześniej założonego celu. Przez kilkanaście lat ludzie przychodzili do mnie z petycjami, bym objęła funkcję sołtysa. Twardo odmawiałam, ale w końcu zmiękłam. Początkowo wydawało mi się, że takie zaangażowanie ze strony mieszkańców było miłe, później przekonałam się, że bycie sołtyską, jest bardzo trudną i wymagającą pracą, która opiera się głównie na współpracy z mieszkańcami, a ta nie zawsze układa się pomyślnie — przyznaje Kamila.
— Zawsze pomagałam mieszkańcom, chociaż wielu ma mnie za zołzę — jestem wybuchowa, dużo krzyczę, ale za to zawsze z sukcesem dochodzę do wcześniej założonego celu. Przez kilkanaście lat ludzie przychodzili do mnie z petycjami, bym objęła funkcję sołtysa. Twardo odmawiałam, ale w końcu zmiękłam. Początkowo wydawało mi się, że takie zaangażowanie ze strony mieszkańców było miłe, później przekonałam się, że bycie sołtyską, jest bardzo trudną i wymagającą pracą, która opiera się głównie na współpracy z mieszkańcami, a ta nie zawsze układa się pomyślnie — przyznaje Kamila.
I dodaje: — Sama nie mam problemu w tym, że po powrocie z pracy, przebieram się i idę zadbać o naszą miejscowość — to tu trochę popielę, to tam i zawsze coś zdziałam, okazuje się jednak, że innym szkoda własnego czasu na to, by wszystkim żyło się milej. Mam wrażenie, że coś złego zadziało się z naszym społeczeństwem. Organizuję wyjazdy i atrakcje dla dzieci, a grono chętnych stale maleje. Wierzę jednak, że wrócimy w końcu do tych czasów, gdy po wspólnym sprzątaniu, siadaliśmy razem przy ognisku i praca na rzecz wsi nie była dla nikogo kłopotem.
Moja rozmówczyni wspomina, że kiedy wprowadzała się do Drewnowa, miała wrażenie, że dla jego mieszkańców czas stanął w miejscu. Dziś stwierdza jednak, że nawet tutejsze kobiety, tak jak większość wiejskich kobiet, znacznie zmieniła się w ciągu ostatniej dekady.
— Widzę na co dzień panie w moim wieku, które prowadzą gospodarstwa rolne i rzeczywiście od rana do wieczora ciężko pracują w roboczych ciuchach, ale gdy trzeba wyjść i coś załatwić, ubierają się z klasą, mają zadbane paznokcie, fryzury i dobrze zrobiony makijaż. Ja sama czuję się wieśniaczką — kiedy trzeba, potrafię się ubrać i dostosować do miastowych okoliczności, ale jak tylko wracam do domu, przebieram się w swobodne ubrania i nic mnie tutaj nie ogranicza — stwierdza Kamila.
Jak przyznaje, Drewnowo stało się jej miejscem na ziemi.
— To tutaj odnajduję się najlepiej. Nie potrafiłabym już mieszkać gdzieś indziej. Udało mi się nawiązać tutaj przyjaźnie i mam gromadkę ludzi, którzy chętnie pomagają i wspierają moje inicjatywy. Od dwóch lat walczę ze starym stawem, który stopniowo zasypuję. Chcę na jego miejscu stworzyć bardzo duży plac zabaw dla dzieci i młodzieży — czterokrotnie większy od poprzedniego. Moją wizją jest ukończenie tego placu i zapewnienie dzieciakom boiska z prawdziwego zdarzenia — zapowiada sołtyska.
— To tutaj odnajduję się najlepiej. Nie potrafiłabym już mieszkać gdzieś indziej. Udało mi się nawiązać tutaj przyjaźnie i mam gromadkę ludzi, którzy chętnie pomagają i wspierają moje inicjatywy. Od dwóch lat walczę ze starym stawem, który stopniowo zasypuję. Chcę na jego miejscu stworzyć bardzo duży plac zabaw dla dzieci i młodzieży — czterokrotnie większy od poprzedniego. Moją wizją jest ukończenie tego placu i zapewnienie dzieciakom boiska z prawdziwego zdarzenia — zapowiada sołtyska.
A zapytana, czy uważa się za kobietę sukcesu, odpowiada:
— Tak — jestem kobietą sukcesu — kobietą, która potrafiła się podnieść po wielu niepowodzeniach w życiu prywatnym. Jestem na swoim, mam własny dom, który odkąd się do niego wprowadziłam, zmienił się nie do poznania. Może nie zarabiam milionów, ale wiem, że mogę zapewnić moim dzieciom dobry start i nawet wspierać finansowo własnych rodziców, na których zawsze mogę polegać.
Jak zdaniem Kamili Grządziejewskiej kobiety sprawują się w rolach sołtysek?
— Uważam, że panie sołtyski mają nawet więcej do powiedzenia i zdecydowanie więcej werwy, niż panowie. Pan sołtys kojarzy mi się z facetem w gumiakach, wyjętym prosto z pola i niewiedzącym za dużo o tym, co się wokół niego dzieje. Panowie przechodzą już jako sołtysi do lamusa, teraz czas na kobiety! — stwierdza z uśmiechem moja rozmówczyni.
— Uważam, że panie sołtyski mają nawet więcej do powiedzenia i zdecydowanie więcej werwy, niż panowie. Pan sołtys kojarzy mi się z facetem w gumiakach, wyjętym prosto z pola i niewiedzącym za dużo o tym, co się wokół niego dzieje. Panowie przechodzą już jako sołtysi do lamusa, teraz czas na kobiety! — stwierdza z uśmiechem moja rozmówczyni.
Kamila Kornacka
k.kornacka@dziennikelblaski.pl
k.kornacka@dziennikelblaski.pl
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez