Jerzy Stanecki: O pszczoły trzeba dbać

2021-10-10 08:01:00(ost. akt: 2021-10-08 11:24:56)

Autor zdjęcia: Jerzy Stanecki/facebook.com

Pan Jerzy od kilkunastu lat mieszka na wsi. Choć posiadanie pszczół od początku było jego marzeniem, to dopiero dwa lata temu postanowił je zrealizować. Dziś nie żałuje tej decyzji.
Pszczoły są bardzo ważne dla naszego życia. Dlaczego? Ponieważ ich praca zapewnia zapylanie roślin, które stanowią produkcję 1/3 żywności. Jak podaje Greenpeace „W samej Europie od zapylania przez owady uzależnione jest ponad 4000 odmian warzyw. Gdyby owady zapylające zniknęły, dla świata oznaczałoby to katastrofę”.

Dlatego tak ważne jest podejmowanie wszelkich działań, które sprzyjają pszczołom. Jednym z nich jest stawianie własnych, niewielkich pasiek. Tak zrobił Jerzy Stanecki, sołtys wsi Sierpin.

Decyzja o postawieniu uli w zasadzie zapadła kilkanaście lat temu, kiedy zdecydowaliśmy się nabyć kawałek ziemi pod Elblągiem — opowiada pan Jerzy. — Wówczas zaczęło się sadzenie drzew, krzew, kwiatów, a łąka stała się prawdziwym bogactwem roślinności. Kiedy to wszystko zaczęło kwitnąć, to wydawało mi się, że pszczoły będą takim fajnym spoiwem tego, co się wokół nas dzieje. Miały być tą przysłowiową wisienką na torcie.

I dodaje: — Pszczół tu w zasadzie nie było. I widząc te grasujące jeże czy przebiegającego po łące borsuki, myślałem, że pszczoły byłyby taką esencją tego wszystkiego.

Od pomysłu do realizacji


Pan Jerzy, jak sobie coś postanowi, to musi osiągnąć cel. — Dwa lata temu dowiedziałem się od synów sąsiada, że ktoś sprzedaje ule — opowiada. — Wziąłem cztery sztuki, bo nie nastawiam się na jakąś masową produkcję. Przez zimę wyczyściłem te ule, pomalowałem, żeby było kolorowo i wiosną kupiłem zalążki pszczół.

To bardzo wrażliwe i delikatne owady.

Zdarza się, że z powodu chorób giną całe pasieki — zauważa pan Jerzy. — Trzeba bardzo o nie dbać, co wiąże się z ogromem pracy wokół uli. Jesienią pszczoły trzeba trochę dokarmić, żeby miały co jeść zimą. Całą zimę czekamy, aż zaczną wylatywać. Po raz pierwszy w tym roku czekałem z drżeniem serca aż wylecą. Poczułem ogromną radość, jak zaobserwowałem pierwsze, które wyfrunęły z ula.

Nie miód jest dla pana Jerzego najważniejszy.

— Jak moje pszczółki mają nadmiar miodu, to im go zabieram — śmieje się. — Ale nie dla miodu to robię. Muszę jednak przyznać, że jak już zbiorę go trochę, to jest to bardzo przyjemne. W tym roku były pierwsze zbiory. Ten naturalny, wielokwiatowy miód z własnej pasieki jest o niebo lepszy od tego kupnego. Ten „swój” ma zupełnie inny smak!

Pszczoły pana Jerzego dostają wszystko, co najlepsze. — W ubiegłym roku dogadałem się z jednym z rolników, przeorał mi kawałek ziemi, kupiłem kwiaty miododajne i je zasiałem. I jak ta łąka zaczęła kwitnąć, to było coś fantastycznego — ekscytuje się nasz rozmówca.

Jak zauważa Jerzy Stanecki, zamiłowanie do przyrody stało się bardziej popularne, ludzie są bardziej świadomi. To sprzyja pszczołom i innym potrzebnym owadom.

— Jeżeli jest 10 gospodarstw i w każdym są po 2-3 ule, to razem jest już 30 uli. Taki system jest bardziej odporny niż jedna wielka pasieka, w której, gdy dojdzie do choroby, to od razu ginie ogromna ilość pszczół. Są też dzikie pszczoły, którym ludzie budują specjalne domki. To też jest bardzo ważne.

Karolina Król

Więcej o rolnictwie i rolnikach: rolniczeabc.pl