Czego nauczyli się od Włochów? [ZDJĘCIA]

2021-11-13 16:00:00(ost. akt: 2021-11-12 12:01:15)

Autor zdjęcia: Zespół Szkół Gospodarczych w Elblągu

Makarony z owocami morza, sałatki z ośmiornicą i przepyszne desery — elbląscy uczniowie spróbowali prawdziwych włoskich potraw i nauczyli się je przyrządzać. Ale jednogłośnie przyznają: — Po dwóch tygodniach tęskniliśmy za zwykłym polskim obiadem.
Długo czekali na ten wyjazd, bo z uwagi na panującą sytuację epidemiczną, podróż przekładana była już od roku. Wreszcie — na początku października — 16-osobowa grupa uczniów i uczennic Zespołu Szkół Gospodarczych w Elblągu rozpoczęła dwutygodniową przygodę, która sporo ich nauczyła. Przyszli kucharze i hotelarze szlifowali swoje umiejętności podczas praktyk w nadmorskich obiektach w Rimini — przepięknym włoskim miasteczku.

Dziś uczniowie dzielą się z nami swoimi spostrzeżeniami — wiedzą już, czego Polacy mogą nauczyć się od Włochów i odwrotnie.


— Restauracja, w której pracowałam, była bardzo duża i przepięknie ozdobiona. Część kuchni była widoczna dla konsumentów, którzy mogli obserwować szefów kuchni przyrządzających dla nich potrawy. Co ciekawe, w części kuchni niewidocznej dla klientów, były kamery, a to, co się w niej działo, goście mogli oglądać na ekranie ustawionym w sali restauracyjnej — nie spotkałam się jeszcze z takim rozwiązaniem w Polsce — mówi Klaudia, uczennica czwartej klasy.

Czego nauczyła się we Włoszech?
— Poznałam tajniki przyrządzania dwóch deserów — crèmebrûlée i tiramisu, a poza tym przygotowywałam mini kanapeczki z owocami morza, pakowałam ośmiornice i oczyszczałam krewetki. Próbowałam ostryg i małż — muszę przyznać, że były trochę gumowe, ale mimo wszystko bardzo mi smakowały — opowiada dziewczyna.


Magda praktyki odbywała w nieco mniejszej restauracji, gdzie jej podstawowym zadaniem również było oczyszczanie krewetek.
— Kucharze z mojego miejsca pracy specjalizowali się głównie w makaronach z owocami morza, ale miałam też okazję spróbować ich deserów, które wydawały mi się nieco za słodkie — wspomina uczennica ZSG w Elblągu.

Obie nastolatki przyznają, że ich współpracownicy byli przesympatyczni, a problemu nie stanowiła nawet bariera językowa.
— Niewielu Włochów mówi płynnie po angielsku, ale jakoś się dogadywaliśmy — głównie na migi, co sprzyjało zabawnym sytuacjom i udowodniło nam, że jak są chęci, to zawsze można się porozumieć — mówi Magda.

A Kasia, która pracowała jako kelnerka, przyznaje: — Kiedy były jakieś problemy z komunikacją, nikt się nie denerwował. Wszyscy byli w stosunku do siebie bardzo cierpliwi i na wszystkie możliwe sposoby próbowali wytłumaczyć to, co chcą nam przekazać.

Problemów z dogadaniem się ze współpracownikami nie miał też Filip, który był odpowiedzialny za przygotowywanie jednostek mieszkalnych w jednym z nadmorskich hoteli.

— Osoby pracujące w kuchni i na recepcji posługiwały się językiem angielskim, ale panie pokojowe, z którymi najczęściej rozmawiałem, znały tylko włoski. To jednak nie był kłopot dla żadnej ze stron — ja mówiłem do nich po angielsku, one do mnie po włosku i jakoś się dogadywaliśmy. Z czasem ja nauczyłem się kilku słówek z ich języka, a one podłapały trochę angielskiego — opowiada Filip.

Czy coś zaskoczyło go w funkcjonowaniu włoskiego obiektu turystycznego?
— Wiele procesów było zautomatyzowanych — m.in. te dotyczące prania i prasowania pościeli, dzięki czemu praca wcale nie była męcząca. Muszę zwrócić uwagę na to, że mimo tego, że mój hotel był obiektem 4-gwiazdkowym, w Polsce dostałby najwyżej trzy gwiazdki. Wnętrze było jednak bardzo schludne. Włosi do wszystkiego podchodzą na spokojnie — swoją pracę wykonują powoli, ale dokładnie — zdradza nastolatek.

I dodaje: — Ludzie tam wydają się dużo bardziej pogodni niż my. Można to zauważyć, nawet idąc ulicą — wszyscy się uśmiechają.


Słowa Filipa potwierdza Daria, która pracowała jako kelnerka w tym samym hotelu.
— To prawda — Włosi robią wszystko z uśmiechem na twarzy. Nie pracują pod presją, są wyrozumiali i cierpliwi — nie ma tego wyścigu szczurów i ciągłego pośpiechu, a mimo wszystko są bardzo zorganizowani — tego bez wątpienia moglibyśmy się od nich nauczyć — przyznaje dziewczyna.

Na atmosferę w swoim miejscu praktyk nie może narzekać również Danusia.
— Kucharze byli bardzo mili — ciągle były jakieś powody do śmiechu, chociaż tylko jeden z nich mówił po angielsku. Z każdym dniem pozostali współpracownicy uczyli się jednak kolejnych słówek, ale w języku angielskim, bo, jak sami stwierdzili, polski jest dla nich za trudny — opowiada uczennica ZSG.

Cała grupa jednogłośnie przyznaje: — Dużo się nauczyliśmy i gdybyśmy mieli jeszcze raz podjąć decyzję o praktykach, nawet przez chwilę byśmy się nie wahali.


Włoska kuchnia zrobiła na nich wrażenie, chociaż odkryli pewne jej mankamenty. Danusia zwraca uwagę na to, że brakowało jej zup. Magda przyznaje, że włoskie colazione — czyli śniadanie — składające się z talerza słodkich ciast i rogali — jest na dłuższą metę męczące. Daria zauważa za to, że po dwóch tygodniach codziennego jedzenia makaronu, wszystkim brakowało już zwykłego polskiego obiadu.

Ale jest coś, co smakowało każdemu i o co musiałam zapytać — pizza.
— Pyszna — odpowiadają rozmarzeni uczniowie niemal chórem. A ja dowiaduję się od nich, że sekret prawdziwej włoskiej pizzy tkwi w cienkim cieście, idealnie doprawionym sosie pomidorowym, małej ilości składników i dobrej jakości oliwie, z którą jest podawana.

A lody?
— Przepyszne — mówi Klaudia. — Nie ma nawet porównania do tych, które u nas nazywane są lodami włoskimi. Tak naprawdę nie mają nic wspólnego z tym, jak przygotowują je Włosi — wyjaśnia dziewczyna.

A czy Włosi mogą nauczyć się czegoś od Polaków?
— Jazdy samochodem — jednogłośnie odpowiadają uczniowie. — Trzeba przyznać, że we Włoszech zdecydowanie brakuje dobrych kierowców — jeżdżą bez włączonych świateł, co chwilę dochodzi do stłuczek, a kiedy chcą skręcić, nie włączają kierunkowskazu, ale trąbią. Trzeba tam na siebie naprawdę bardzo uważać — stwierdza Daria.

A Danusia dodaje: — Dla Włochów to normalne, że kiedy podczas jazdy samochodem przypomni im się, że mają ochotę na pizzę, zatrzymają się nawet na środku ronda, by po nią wyskoczyć.

Jeżeli jednak chodzi o warunki i atmosferę w pracy, uczniowie nie ma wątpliwości, że Włosi wypadają znacznie lepiej od Polaków, dlatego cieszą się, że na praktyki trafili właśnie do Rimini. A już w marcu i kwietniu nadchodzącego roku swoją włoską przygodę rozpoczną kolejne dwie grupy przyszłych kucharzy i hotelarzy z Zespołu Szkół Gospodarczych w Elblągu.

Kamila Kornacka