Co stało się ze zwierzętami z byłego ZOO w Braniewie?
2021-12-16 13:37:26(ost. akt: 2021-12-16 15:39:13)
Miasto sprzedało je firmie, która nie istnieje — twierdzi braniewski inspektorat OTOZ Animals. Zakład Gospodarki Komunalnej w Braniewie składa zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa dopiero po nagłośnieniu sprawy. Dowiemy się, czy zwierzęta żyją?
Miasto Braniewo sprzedało zwierzęta z byłego ZOO 5 października 2021 roku. Wśród nich były dwa kuce, lama, bażant srebrzysty, dwie perliczki i pięć kóz domowych, a cena, jaką zapłacił kupujący — czyli mężczyzna powołujący się na gospodarstwo agroturystyczne w Ostrowinie w powiecie ostródzkim — to niespełna 2,5 tysiąca złotych.
Jeden z punktów zawartej umowy zawiera oświadczenie kupującego o tym, że spełnia warunki w zakresie utrzymania i dobrostanu zwierząt zgodnie z obowiązującym stanem prawnym i w sposób niekolidujący z przepisami o ochronie ich praw.
— Nikt z Urzędu Miejskiego nie sprawdził kupującego, ani nie był u niego, żeby zweryfikować warunki, w jakich zwierzęta z byłego ZOO będą trzymane. Postaraliśmy się jednak, żeby zobaczyć, co to za gospodarstwo agroturystyczne — informował na początku grudnia braniewski oddział OTOZ Animals.
I relacjonował: — Okazało się, że pod podanym w umowie adresem, nie ma żadnego gospodarstwa agroturystycznego, mieszka tam jakiś starszy mężczyzna, który twierdził, że z danymi podanymi w umowie kupna zwierząt nie ma nic wspólnego. Udało nam się ustalić adres zamieszkania mężczyzny, który przedstawiał się w zawieranych gminą umowach — bo to nie jedyna umowa zawarta z naszym miastem — zapłacono mu również za wycinkę drzew.
W listopadzie odbyły się dwie kontrole pod ustalonym adresem.
— Podczas pierwszej z nich właściciela zwierząt nie było, nie udało się wejść na teren, jednak udało się zobaczyć warunki, w jakich mężczyzna trzyma swoje dwa psy. Kojec metr na dwa, w środku dwa duże psy, zniszczone budy, przeciekający dach, deszczówka z liśćmi jako woda pitna, przewrócone puste garnki, dziury wykopane pod budą, podłoże pokryte odchodami. Zapalił nam się w głowach alarm — opowiadają pracownicy OTOZ Animals.
— Podczas pierwszej z nich właściciela zwierząt nie było, nie udało się wejść na teren, jednak udało się zobaczyć warunki, w jakich mężczyzna trzyma swoje dwa psy. Kojec metr na dwa, w środku dwa duże psy, zniszczone budy, przeciekający dach, deszczówka z liśćmi jako woda pitna, przewrócone puste garnki, dziury wykopane pod budą, podłoże pokryte odchodami. Zapalił nam się w głowach alarm — opowiadają pracownicy OTOZ Animals.
O swoich obawach postanowili poinformować burmistrza, który miał obiecać, że sprawę postara się wyjaśnić. Minął miesiąc i nic. Druga kontrola dokonana przez obrońców zwierząt też niewiele wykazała — mężczyzna tym razem był, ale inspektorów na posesję nie wpuścił. Pracownicy OTOZ Animals przyznali jednak, że wśród zwierząt, które udało im się zobaczyć, nie dostrzegli tych z byłego ZOO.
— To nie były anonimowe stworzenia, których los był obojętny dla mieszkańców Braniewa. Miały swoje imiona, na które każde z nich reagowało, przybiegając do swoich opiekunów. Była lama, która do ZOO w Braniewie trafiła z przerośniętymi zębami — trzeba było jej kroić marchewkę na kawałki, bo tylko wtedy mogła ją zjeść. Czy w nowym miejscu o tym wiedzą? Czy ktoś z Urzędu Miasta poinformował o tym nabywcę? — zastanawiają się pracownicy inspektoratu.
Ich zdaniem nie sprawdzono dokładnie ani kupującego, ani warunków, w jakich trzymał zwierzęta, które dotychczas były pod jego opieką.
Ich zdaniem nie sprawdzono dokładnie ani kupującego, ani warunków, w jakich trzymał zwierzęta, które dotychczas były pod jego opieką.
— Od października nie możemy sprawdzić, co dzieje się z Kajko i Kokoszem, Łajki, Mareczkiem, Józią i pozostałymi zwierzętami, bo aktualny właściciel zwierząt, nie chce ich nam pokazać. Komenda Powiatowa Policji w Ostródzie otrzymała już od nas zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Oprócz zaniedbań psów zgłosiliśmy również podejrzenie popełnienia przestępstwa z art. 286 Kk. W tej sprawie działamy wspólnie z Inspektoratem OTOZ Animals w Działdowie. Pomaga nam również Rada Krajowa OTOZ Animals — przekazuje oddział w Braniewie.
Kiedy zadzwoniliśmy do burmistrza z prośbą o stanowisko w tej sprawie, odesłał nas do dyrektora Zakładu Gospodarki Komunalnej w Braniewie. Kilka dni później na stronie internetowej ZGK pojawiło się oświadczenie podpisane przez Andrzeja Karpińskiego.
— W związku z istniejącymi w przestrzeni publicznej informacjami o możliwych nieprawidłowościach w opiece i utrzymaniu dobrostanu zwierząt sprzedanych przez Gminę Miasta Braniewo, Zakład Gospodarki Komunalnej w Braniewie informuje, że w umowie sprzedaży zawartej z nabywcą zwierząt zawarte jest oświadczenie, w którym nabywca informuje o spełnianiu przez niego warunków w zakresie utrzymania i dobrostanu zwierząt zgodnie z właściwymi przepisami prawa — czytamy w opublikowanym dokumencie.
I dowiadujemy się: — Po otrzymaniu pierwszych informacji o podejrzeniu złego traktowania zwierząt pracownicy naszej jednostki organizacyjnej kontaktowali się telefonicznie z nabywcą zwierząt z prośbą o udzielenie informacji na temat ich stanu. Zgodnie z przekazywanymi im informacjami zwierzętom zapewniona była odpowiednia opieka. Zaznaczam, że pracownicy naszego Zakładu nie posiadają uprawnień do kontroli warunków opieki nad zwierzętami sprawowanej przez osoby trzecie.
W związku z tym, że sprawa odbija się coraz szerszych echem w mediach, a kupujący nadal nie zaprezentował warunków, w jakich przebywają zwierzęta, dyrektor ZGK w Braniewie podjął decyzję o konieczności złożenia zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przez nabywcę przestępstwa znęcania się nad zwierzętami.
— Nie przesądzając tego, czy nabywca zwierząt faktycznie postępuje z nimi w sposób niewłaściwy, zaznaczamy, że przed zawarciem umowy sprzedaży byliśmy zapewnieni, że zwierzęta będą miały dobre warunki. Zapewnienie to znalazło swoje odzwierciedlenie w umowie. Ponadto, jak już wskazałem powyżej, pomimo braku uprawnień kontrolnych, nasi pracownicy podejmowali starania o ustalenie losu sprzedanych zwierząt — zaznaczył Karpiński.
A w rozmowie z nami potwierdził, że zawiadomienie rzeczywiście zostanie złożone. — Zbieramy materiały. Sprawę trzeba doprowadzić do końca — stwierdza dyrektor ZGK.
Do tematu powrócimy
Komentarze (3) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
Nbr32110 #3088501 | 88.156.*.* 21 sty 2022 00:09
Kiedyś funkcjonowało ZOO które było atrakcją dla szkół, mieszkańców i osób odwiedzających pierwszą stolicę Warmii. Choć osobiście uważam że na tak małej powierzchni warunki w jakich funkcjonowały zwierzęta były jednym wielkim nieporozumieniem(zapewne jakieś oficjalne normy spełniały), ciasne klatki,brak "otwartych" wybiegów itd. To co widać na powyższych zdjęciach, czyli niedźwiedzie na małej wybetonowane przestrzeni to faktyczny obraz rzeczywistych ich wybiegów, podobnie tygrysy w małej ciasnej klatce nie mogły liczyć na nic więcej, ale kiedyś najwidoczniej żadnym organizacjom pozarządowym takie warunki nie przeszkadzały i problemu one nie widzialy. Później stopniowo ZOO zaczęło podupadać, nie miało szans konkurować z innymi ogrodami. Wycieczki szkolne jeździły i jeżdżą do Oliwy oddalonej raptem o 100 km gdzie można miło spędzić cały dzień a nie organizować wycieczkę szkolna wiążąca się z kosztami podróży, zaangażowaniem opiekunów itd. by po pół godziny zakończyć zwiedzanie i pakować dzieci do autobusu. Upadek był nieunikniony. Przez wiele lat kosztem mieszkańców miasta utrzymywano podupadłe, rozpadające się i praktycznie puste obiekty. Przebywało tam raptem kilka zwierząt którym w rzeczywistości nie można było stworzyć odpowiednich warunków. Dokupowanie kolejnych kucy czy lam by tym pojedynczym sztukom zapewnić jakieś standardy byłoby sadyzmem. W tym miejscu osobom nie znającym topografii miasta należy wyjaśnić że w bezpośrednim sąsiedztwie, jest to tylko ogrodzenie z siatki wysokości ok 1,5 m odgradzające zoo i bezpośrednie miejsce życia tych kilku pozostałych zwierząt znajduje się bar i dyskoteka na świeżym powietrzu. Owa dyskoteka funkcjonuje od wiosny do jesieni zapewniając zwierzętom całonocne atrakcje i nie jedna pustą butelkę na ich podwórku, dobrze że miały się gdzie schować bo ból głowy od całonocnego dudnienia i krzyków jest mniejszym bólem niż po dostaniu w ową głowę butelką. Z czasem ktoś myślący logicznie podjął decyzję że czas z tym cyrkiem i cierpieniem zwierząt skończyć. Była wycena był chętny, sprzedane. Teraz nagle po tylu latach braku zainteresowania ktoś jeździ po Polsce i szuka zwierząt by sprawdzić czy warunki odpowiednie??? Szczyt hipokryzji który świadczy o tym na czym zależy i jakie intencje ma to ich dbanie o "dobro " zwierząt.
odpowiedz na ten komentarz
Dorota #3084904 16 gru 2021 19:36
Po zaginięciu człowieka nie ma takiej afery jak tutaj w sprawie tych zwierzaków nieświerzaków. Świąt na głowie staje
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-29) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)
jacek #3084883 | 83.20.*.* 16 gru 2021 16:55
Winnych jak zwykle brak Burmistrz do dymisji !
Ocena komentarza: warty uwagi (27) odpowiedz na ten komentarz