Ruszyli na granicę z pomocą dla uchodźców

2022-03-11 19:31:13(ost. akt: 2022-03-11 18:19:30)

Autor zdjęcia: Archiwum prywatne

Powiedz mi, co czujesz, kiedy widzisz krew. Czy zamykasz oczy, by nie widzieć zła? — zastanawia się wokalista zespołu Ira w jednej z piosenek. Odpowiedź? Ludzka krzywda nie jest nam obojętna, czego przykładem są działania pana Grzegorza i pani Marii.
Nasi bohaterowie to mieszkańcy podelbląskiej miejscowości Młynary, którzy wraz ze swoimi znajomymi zorganizowali zbiórkę dla potrzebujących mieszkańców Ukrainy. Kiedy tylko dowiedzieli się o rosyjskiej agresji na niepodległe państwo, pan Grzegorz i pani Maria szukali sposobu, by jakoś pomóc.

— Byliśmy zdecydowani na działanie. To, że akurat jechaliśmy w stronę granicy, było tylko dodatkową okazją. Gdyby nie ta podróż, wymyślilibyśmy coś innego — mówi pan Grzegorz.

I tłumaczy: — Wybieraliśmy się na szkolenie, wpadliśmy na pomysł, że skoro i tak tam jedziemy, zawieziemy najpotrzebniejsze rzeczy. Udostępniliśmy post w mediach społecznościowych, pytając, czy ktoś chce się dorzucić do naszej zbiórki. Odzew był tak duży, że nie zmieściliśmy darów do samochodu — telefony się urywały, a ja cały wieczór zbierałem przekazane produkty, bo kolejnego ranka musieliśmy ruszyć w drogę.

Po godzinie w samochodzie nie było już miejsca


— Pomogli mieszkańcy gmin Wilczęta, Pasłęk i Młynary. Nie czuję się organizatorem tej akcji — raczej jej koordynatorem. Organizatorami byliśmy my wszyscy — zaznacza nasz rozmówca.

Ale to nie był koniec


Przy przejściu granicznym w Korczowej para poznała kobietę prowadzącą agencję celną, której pracownicy stworzyli przy miejscu odpraw punkt z ciepłą kawą, herbatą i kanapkami dla osób — głównie kobiet i dzieci — przekraczających granicę. — To od niej dowiedzieliśmy się, co jeszcze jest potrzebne — opowiada pan Grzegorz.
— Podczas szkolenia zorganizowaliśmy zbiórkę pieniężną. Finansowe wsparcie przekazali już wcześniej mieszkańcy Wilcząt i okolic. Dzięki zebranym środkom mogliśmy zrobić odpowiednie zakupy i wrócić w to samo miejsce, by je przekazać. Teraz wiemy już, co jest niezbędne, ale nie jedziemy do Korczowej kolejny raz. Pieniądze, które wydalibyśmy na podróż, możemy przeznaczyć na zakup większej ilości artykułów i wysłać je pocztą — informuje mężczyzna.

Jednym z priorytetów są odpowiednie naczynia


— Potrzebne były plastikowe miski i kubki, by wolontariusze mieli w co nalewać ciepłe napoje. Wysłaliśmy im dziesięć paczek, a w planach mamy kolejną wizytę w hurtowni — mówi koordynator zbiórki.

Para nie poprzestała na pomocy materialnej


— W drodze powrotnej zajechaliśmy do punktu recepcyjnego dla uchodźców. Widząc wcześniej ogromną ilość zagubionych ludzi, postanowiliśmy komuś pomóc. Przedstawiono nam kobietę, która szukała schronienia — było jej obojętne, gdzie pojedzie, byle tylko miała dach nad głową. Wzięliśmy ją ze sobą — relacjonuje pan Grzegorz.

Ludmiła ma 59 lat i pochodzi z Krzywego Rogu. Na Ukrainie został jej dorosły syn.
— Zamieszkała z nami, pomogliśmy jej znaleźć pracę i załatwić wszystkie formalności. Mieszkańcy Młynar przynieśli dla kobiety najpotrzebniejsze rzeczy, po tym, jak post z prośbą zamieściła Marysia.

Ludmiła od samego początku powtarza, że chce się jak najszybciej usamodzielnić. Jest bardzo pracowita. Niestety nie wyobraża sobie powrotu, nie wie nawet, czy jej mieszkanie jeszcze istnieje. Bardzo by chciała, żeby, gdy tylko będzie to możliwe, do Polski przyjechało jej dziecko, rodzina i znajomi — przekazuje nasz rozmówca.

I kończy: — To, co się dzieje na terenie Ukrainy to ogromna tragedia. Widzieliśmy rozpacz ludzi z bardzo bliska. Wierzymy jednak, że dobro wraca. Nie potrafilibyśmy być w takiej sytuacji obojętni. Dziękujemy wszystkim tym, którzy również pomagają.