Bezwarunkowy dochód podstawowy. Czy eksperyment dojdzie do skutku?

2022-05-28 17:01:00(ost. akt: 2022-05-28 10:27:58)
Jakub Bornus: – Mało się jeszcze o tym mówi, ale jesienią grozi nam ubóstwo energetyczne

Jakub Bornus: – Mało się jeszcze o tym mówi, ale jesienią grozi nam ubóstwo energetyczne

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Dlaczego bezwarunkowy dochód miałby trafiać właśnie do mieszkańców warmińskich gmin pogranicza? — Jesteśmy najbiedniejszym regionem w Polsce. Jest źle, a będzie jeszcze gorzej — mówi wójt gminy Braniewo i ma nadzieję, że eksperyment dojdzie do skutku.
Pierwsze testy bezwarunkowego dochodu podstawowego przeprowadzono już w latach siedemdziesiątych w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Objętych nimi zostało około 10 tysięcy rodzin, a wyniki zagwarantowania im podstawowego dochodu pokazały, że uczestnicy pracowali w ciągu roku o około 2-4 tygodnie krócej.

Za to kiedy mieszkańcy Indii i Namibii otrzymywali dodatkowy zastrzyk gotówki w latach 2007-2009, aktywność gospodarcza społeczeństwa wzrosła o 30 procent, rozkwitły też małe przedsiębiorstwa, a poziom bezrobocia spał aż o 50 procent. Niestety, na kontynuowanie programu zabrakło środków.

Fiński eksperyment, który rozpoczęto w 2017 roku, obejmował dwa tysiące losowo wybranych osób w przedziale wiekowym 25-58 lat, które otrzymywały uprzednio zasiłek dla bezrobotnych. Zamiast niego wypłacano im dochód podstawowy równy 560 euro — kwota nie podlegała opodatkowaniu, a wypłat nie wstrzymywano, gdy dana osoba znalazła zatrudnienie. Koszt eksperymentu szacowano na 20 milionów euro, jeżeli objęci zostaliby nim wszyscy mieszkańcy Finlandii, wiązałoby się to z kosztem równym 11 miliardów euro.

Wyniki testów pokazały, że osoby otrzymujące dochód podstawowy były nieco bardziej aktywne zawodowo od tych, które dostawały zwykły zasiłek dla bezrobotnych. Ci, którzy dostawali zwykły zasiłek, przepracowali w danym okresie 73 dni, a ci, do których trafiał dochód podstawowy — 78 dni.

Co ciekawe, eksperyment wpłynął na samopoczucie badanych. Osoby korzystające z dochodu podstawowego lepiej oceniały swoją sytuację materialną i rzadziej zgłaszały problemy z depresją.

Badanie spotkało się z różnymi reakcjami, wielu zastanawiało się między innymi nad tym, jak dodatkowa gotówka wpłynęłaby na funkcjonowanie tych, którzy mają stałe zatrudnienie.

Eksperyment na Warmii i Mazurach


Bezwarunkowy dochód podstawowy chce przetestować Stowarzyszenie Warmińsko-Mazurskich Gmin Pogranicza, które tworzy obecnie dziewięć gmin: Barciany, Bartoszyce (gmina wiejska), Braniewo (gmina wiejska), Budry, Dubeninki, Górowo Iławeckie, Lelkowo, Sępopol i Srokowo.

— Wiemy, że ten pomysł przewija się już od kilku lat, więc złożyliśmy jako stowarzyszenie wniosek i czekamy. Zdajemy sobie sprawę z tego, że to trudna decyzja, ale wiemy też, że taki eksperyment można sfinansować ze społecznych funduszy unijnych. Oczywiście najpierw Komisja Europejska musi wyrazić zgodę, a nasz rząd chęci, by tego typu badanie przeprowadzić — mówi wójt gminy Braniewo Jakub Bornus.

I zastanawia się: — Może, zamiast wydawać pieniądze na kolejne szkolenia i konferencje, lepiej przeprowadzić właśnie taki eksperyment? My jesteśmy gotowi, czekamy na decyzję i zobaczymy, jak to się potoczy.

Dlaczego eksperyment miałby zostać przeprowadzony właśnie w województwie warmińsko-mazurskim?

— Jak wynika z badań przeprowadzonych przez Związek Miast Polskich, warmińskie gminy pogranicza to najbiedniejszy region w Polsce. Uważamy, że wyniki takiego eksperymentu byłyby u nas wyraziste. Wiadomo, że jak w Warszawie ktoś zarabia 20 tysięcy i dostanie 1300, to nawet tego nie zauważy. A u nas większość mieszkańców pracuje za najniższą krajową, więc dodatkowe środki, stanowiące jedną trzecią, a nawet połowę całego dochodu, to ogromna różnica — odpowiada Jakub Bornus.

— Biorę pod uwagę ten promil osób, które — mówiąc kolokwialnie — przejadłyby te środki, ale są też ci, którzy poświęciliby je na rozwój, inwestycje, kształcenie swoich dzieci. Już spotykam się ze stwierdzeniami, że jakby mieli, to by założyli firmę, bo by się nie bali, że zabraknie im na ZUS, albo że wysłaliby dzieci na studia. Widzę po naszych mieszkańcach, że potrafią się od siebie uczyć. Przykładem jest fotowoltaika — jeden zrobił, drugi najpierw zastanawiał się, po co to w ogóle komuś potrzebne, ale jak zobaczył, że sąsiadowi się opłaca, to też zaczął o tym myśleć. Edukacja ekonomiczna społeczeństwa to duży plus takich badań — zauważa wójt gminy Braniewo.

Jakub Bornus przyznaje jednak, że przed przystąpieniem do eksperymentu trzeba byłoby przekazać mieszkańcom konkretne informacje i opowiedzieć, na czym będzie polegało badanie.

— Cały proces to jakiś rok przygotowań, badania potrwałyby dwa lata, a przez kolejny rok lub półtora naukowcy opracowywaliby wnioski. Każdy, kto wziąłby udział w eksperymencie, musiałby regularnie wypełniać ankiety i sprawozdania, więc to też w pewnym stopniu odpowiedzialność — zaznacza.

Jest źle, będzie jeszcze gorzej?


Trzymamy kciuki, by nasze plany mogły zostać zrealizowane. Przeprowadzenie tego badania na naszym terenie miałoby ogromne znaczenie — mało się jeszcze o tym mówi, ale przy blokadzie węgla rosyjskiego czeka nas tutaj ubóstwo energetyczne. Mieliśmy w Braniewie ekogroszek po 1300-1400 złotych, a teraz ceny sięgają 3 tysięcy i rosną — mówi Jakub Bornus.

Żeby opalić kotłownie osiedlowe, potrzeba tysiąc ton węgla.
— A dziś go po prostu nie ma. Firma, która obsługiwała dostawy ciepła, rezygnuje, bo węgla nie ma, nie wie, czy kupi, a po drugie za tę cenę, na którą była przygotowana taryfa, to już usługi świadczyć nie da rady. Poza tym kiedyś dostawy szły sukcesywnie, a zapłata była rozłożona w czasie — opowiada wójt.

— Przez moją gminę co roku przechodziło 6 milionów ton węgla z Rosji, teraz przedsiębiorcy stanęli, a nasi mieszkańcy tracą pracę. Nasza sytuacja jest tragiczna — rząd mówi, że płyną statki, ale ile? Jeden na dwa tygodnie? To będzie 80 tysięcy ton węgla, a to kropla w morzu potrzeb. Jesienią będzie tutaj tragedia.
Mieszkańcy nie dadzą rady, już teraz mają problem z płatnościami. Tona miału kosztowała 400 złotych, teraz 1200-1600, a jesienią cena może dojść nawet do 2 tysięcy — prognozuje Jakub Bornus.

I stwierdza: — Jestem przerażony, zmian na lepsze na horyzoncie nie widać, a dobrze wiem, że na cud nie ma co liczyć, bo jeżeli teraz nie są podejmowane żadne kroki — a przynajmniej ja o radykalnych nie słyszę — to nagle jesienią w ciągu miesiąca nie znajdziemy kilku milionów ton węgla, przecież nie leżą za rogiem. Można byłoby sprowadzać węgiel z Kazachstanu, ale Rosjanie blokują tranzyt, bo dlaczego mają dać komuś zarobić, jak my ich zablokowaliśmy? A jeśli nawet uda się zakupić węgiel na Śląsku, to koszty transportu będą dla nas mordercze. Cała ta sytuacja to katastrofa.

Wójt gminy Braniewo obawia się też jakości polskiego węgla i kolejnych kosztów związanych z jego używaniem.

— Rosyjski węgiel był lepszej jakości, miał inne parametry niż polski. Kiedyś próbowano go nawet wycofać, a okazało się, że prędzej to ten polski powinien być wycofany. Część kotłowni, zwłaszcza te miejskie, przystosowanych jest do palenia węglem rosyjskim, a teraz trzeba będzie montować urządzenia antysiarkowe i poławiacze pyłów. Kto za to zapłaci? — pyta Jakub Bornus.

A, jak przyznaje, głos mieszkańców jest coraz lepiej słyszalny.
— Chcą pomagać Ukrainie, ale z drugiej strony zastanawiają się, czy rząd trochę nie przeszarżował, a blokady nie okażą się strzałem w kolano — kończy wójt.