Elbląg: Czy statki będą mogły wpływać do portu po zakończeniu przekopu?

2022-06-01 15:32:19(ost. akt: 2022-06-02 09:37:45)
Terminal składowo-przeładunkowy

Terminal składowo-przeładunkowy

Autor zdjęcia: UM Elbląg

Czy statki będą mogły wpływać do elbląskiego portu po ukończeniu przekopu kanału żeglugowego przez Mierzeję Wiślaną? Wciąż niejasna jest kwestia związana z pogłębieniem 800-metrowego odcinka toru wodnego prowadzącego bezpośrednio do portu.
Jerzy Wcisła, senator PO, zaniepokojony przyszłymi losami przekopu przez Mierzeję Wiślaną, zorganizował konferencję prasową, podczas której przekazał swoje obawy związane z tą inwestycją.

Jego zdaniem po zakończeniu przekopu statki nie będą mogły wpływać do elbląskiego portu z uwagi na 800-metrowy odcinek drogi wodnej, który nie został przewidziany do pogłębienia w ramach trzeciego etapu omawianej inwestycji.
Jak twierdzi senator, bez pogłębienia toru wodnego w granicach portu oraz wybudowania obrotnicy Elbląg nie będzie mógł skorzystać z przedsięwzięcia, którego miał być głównym beneficjentem.

Inwestycja nie dla Elbląga?


Bez tych inwestycji budowana wielkimi nakładami finansowymi droga wodna z Zatoki Gdańskiej na Zalew Wiślany nie będzie miała sensu — mówi Wcisła.
I dodaje: — Państwo wyda prawie 2 mld zł, a do portu w Elblągu i tak nie wpłynie żaden statek o parametrach, dla których budowany jest kanał. Zamiast jednostek, które mogą przewozić do 5 tys. ton, port wciąż będzie mógł rozładowywać takie same statki jak obecnie: o zanurzeniu do 2 metrów i ładowności do 1 tys. ton. Tak zrealizowana inwestycja pod względem ekonomicznym i transportowym jest bezsensowna.

Sporne 800 metrów


O co chodzi? O sfinansowanie pogłębienia 800-metrowego odcinka rzeki Elbląg od terminala przy ul. Radomskiej do miejsca, gdzie ma powstać obrotnica dla statków. Bez tej inwestycji żaden statek o zanurzeniu do 4,5 metra nie wpłynie do elbląskiego portu, nawet po zakończeniu przekopu kanału żeglugowego przez Mierzeję Wiślaną. Podpisana 6 maja w Elblągu umowa na pogłębienie toru wodnego nie przewiduje w przedsięwzięciu tego problematycznego odcinka.

Zdaniem senatora PO wpłynięcie większych jednostek do portu miałoby kosztować od 30 do 70 milionów złotych i jest to zbyt duża kwota dla elbląskiego samorządu.
— To pierwszy znany mi przypadek na świecie, że rząd od początku zakłada wykonanie 97 procent inwestycji, wiedząc, że bez brakujących 3 procent będzie ona bezużyteczna. Równie dobrze można budować autostradą bez zjazdów i dziwić się, że nikt po niej nie jeździ — mówi Wcisła.

I zapowiada, że jeśli rząd nie zmieni decyzji, podejmie działania, by oskarżyć inwestora lub państwo o działanie na szkodę interesu publicznego:
— Dla Elbląga 70 mln zł to nie jakieś małe 3 procent, ale 100 procent środków, jakie to miasto posiada na inwestycje. Samorząd musiałby zamknąć wszystkie inwestycje i remonty w mieście, by dokończyć to rządowe zadanie.

Rząd chce przejąć port?


Podejrzewam, że rząd czeka, aż Elbląg stwierdzi, że samorządu nie stać nas na dokładanie do inwestycji rządowej i wtedy państwo zechce przejąć port. I oczywiście pieniądze się znajdą. Nie dopuszczę do tego! — przewiduje polityk.

Jakie zdanie w tej sprawie ma prezydent Elbląga Witold Wróblewski i dyrektor portu Arkadiusz Zgliński?

— Tor wodny należy do Skarbu Państwa. My możemy udostępnić miejsce na składowanie refulatu z pogłębienia toru wodnego — ale pogłębienie toru jest zadaniem Urzędu Morskiego w Gdyni. W granicach administracyjnych miasta około 3,5 kilometra toru wodnego — pogłębiają 2,5 kilometra, a 800 metrów nie chcą — bo to należy do prezydenta. Wcześniejsze 2,5 kilometra też należy do prezydenta. To się nie trzyma żadnej logiki. Ja jako prezydent nie mam tu żadnych możliwości władczych, brakuje do tego podstawy prawnej — mówi Wróblewski.

Pan Piotrzkowski traktuje tor wodny jako niedostępny — jako basen — a to nie jest zatoka. Nie mamy dwóch równoległych torów wodnych — aby gdziekolwiek dopłynąć, trzeba mieć dostęp — a więc jest to tor dostępowy. Nie ma racji dyrektor Urzędu Morskiego w Gdyni.

A Arkadiusz Zgliński tłumaczy: – Port jako spółka komunalna działa na podstawie ustawy o portach i przystaniach morskich, a tam zapisane jest, że budowa takiej infrastruktury odbywa się ze środków budżetowych państwa, dotyczy to również położonych w granicach portu torów wodnych, obiektów i instalacji. Przypomnę, że port w Elblągu nie jest akwenem zamkniętym, a przepływowym, tylko wytyczona granica wskazuje, gdzie kończą i zaczynają się wody morskie i śródlądowe. Co oczywiste, nie możemy prowadzić inwestycji na nie swoim gruncie.

— Oprócz samego przekopu konieczne jest zsynchronizowanie działań inwestycyjnych — nie tylko na Mierzei Wiślanej — ale również na rzece Elbląg — pogłębienie torów wodnych do spójnej głębokości — takiej, jaka będzie panowała na kanale — czyli do 5 metrów. Umożliwi to w pełni wykorzystanie potencjału Zalewu Wiślanego oraz rzeki Elbląg i parametrów, które będą na kanale. Spowoduje to przede wszystkim możliwość wpływania większych jednostek — zaznacza dyrektor portu.

— To chyba ma na celu przejęcie całych torów w granicach miasta i ich upaństwowienie — chociaż te tory i tak są już państwowe — wskazuje Zgliński.

Tymczasem z pisma wiceministra Marka Gróbarczyka z 10 marca, będącego odpowiedzią na interpelację poselską, czytamy: — Wskazany 800-metrowy tor wodny nie stanowi infrastruktury zapewniającej dostęp do portu, za którą jest odpowiedzialny dyrektor urzędu morskiego. Poniesienie kosztów utworzenia czy modernizacji wskazanego toru nie leży po stronie administracji morskiej, lecz podmiotu zarządzającego portem.

Sekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury zasugerował również, że samorząd może skorzystać z dofinansowania na rozbudowę infrastruktury portowej z programu Fundusze Europejskie dla Warmii i Mazur 2021-2027 lub w zależności od rodzaju inwestycji skorzystać można także ze środków inwestorów prywatnych.

Leonard Krasulski, poseł PiS pytany o tę sporną kwestię odpowiedział: — Inwestycja przewiduje zakończenie projektu łącznie z portem w Elblągu.

Do tematu powrócimy.