Jak nie zostać wakacyjnym przemytnikiem
2022-07-15 15:22:00(ost. akt: 2022-07-15 15:21:58)
Najpierw wybór miejsca tak w ogóle, a potem konkretnego adresu naszej wakacyjnej kwatery. Następnie polowanie na bilety lotnicze. Pakowanie, czytanie, zapiski do notatnika… I jedziemy! Po słońce, po przygodę, po wspomnienia. I po pamiątki…
Tyle tylko, że — o czym w czasie wakacyjnej beztroski zapominamy, nie myślimy lub w ogóle nie mamy świadomości — pamiątka pamiątce nierówna. Breloczek z latarnią morską z Władysławowa, mało dokładna miniatura propylei z Aten czy siatka z haftowanym napisem „Larnaka” z Cypru — to tak, to można, to się zgadza. A jeśli nawet gdzieś dyskretnie widnieje napis „Made in China” — to nawet lepiej. Ale… Czasem naprawdę mała pamiątka z wakacji, mieszcząca się swobodnie w dłoni lub w najmniejszej podróżnej kosmetyczce — to może być początek wielkich problemów w czasie przekraczania granicy. Warto pomyśleć o tym, zanim zaczniemy pakować walizki i zanim ręka nam skoczy po jakieś urocze cacko na bazarze w Stambule…
Kontrola celna
W czasie zagranicznych wojaży musimy pamiętać, że przy kontroli celnej obowiązują przepisy kraju, do którego wjeżdżamy. Warto się z nimi zapoznać, zanim staniemy oko w oko z celnikiem i podamy swój paszport. Owszem, liczne doświadczenia własne każą mi sądzić, że w interpretacji owych przepisów wiele zależy od konkretnego celnika lub celniczki. Ale z drugiej strony pamiętajmy, że żyjemy w czasach rentgenów skanujących nasze bagaże z dokładnością do pilniczka schowanego na samym dnie kosmetycznego kuferka — co oznacza, że szansa na wpadkę jest niezwykle duża, a i stawka czasem nie mniejsza.
Antyki
Tu znów schody polegają na dowolności interpretacji, ale i na definicji lub kryteriach, wedle których w jakimś kraju coś antykiem jest bezsprzecznie — a w innym nie. W Turcji antykiem jest dywan utkany sto i więcej lat temu — a żeby wywieźć dzieło sztuki starsze niż 50 lat z Rosji, potrzebne nam specjalne zezwolenie. Jeśli zatem stać nas i bardzo chcemy nabić jakiś antyk, od sprzedawcy musimy domagać się certyfikatu potwierdzającego prawo wywozu go za granicę. Jeśli nabywamy rzecz wykonaną współcześnie, a jedynie upozorowaną na starą — dokument potwierdzający taki zabieg też warto posiadać. I od razu ostrzeżenie: komu wydaje się, że coś niezwykle cennego nabył po wyjątkowo atrakcyjnie niskiej cenie — może mieć przypuszczenie graniczące z pewnością, że albo kupił podróbkę, albo bierze udział w karalnym procederze paserstwa…
Fauna i flora
Żeby nie korciło — nie wymienię wielu popularnych miejsc, gdzie — wydawałoby się — gablotka z przyczepionym na szpilki egzotycznym motylem jest po prostu szałem szczęścia i pamiątką najcudniejszą ze wszystkich… To samo pióra — w takiej Papui Nowej Gwinei, a wiem to od polskiego misjonarza, który od lat tam pracuje i mieszka, popularne są naszyjniki z piórami rajskiego ptaka, też kupowane w charakterze suwenirów — i też zakazane. Z kolei egipscy celnicy mogą nam wlepić bardzo bolesną grzywnę za muszelki lub kawałki rafy, które samodzielnie wyzbieraliśmy z plaży. A z Kuby muszli nie wolno wywozić w ogóle. W kontekście Kuby przypominam też, że bez rachunku potwierdzającego zakup można z niej wywieźć nie więcej niż 50 sztuk cygar, nieważne czy opakowanych, czy luzem. Eksport muszli ograniczony jest w wielu krajach, bo w wielu z nich wciąż tkwią żywe zwierzęta, a koralowce wymienia się jako zagrożone gatunki — czyli też jest zakaz.
Jednocześnie uprzedzam, by w Rosji zbyt pochopnie nie narywać się na okazyjnie oferowane puszeczki kawioru: można go stamtąd wywieźć najwyżej 250 g, a kawioru z ryb jesiotrowatych nie wywozimy w ogóle! Z kolei w Chinach radzę uważać na plastry z piżmem, maść ze sproszkowanych kości tygrysa i wszystkie inne specyfiki medycyny chińskiej. Nie wierzmy w zapewnienia sprzedawcy, że wywóz danego produktu jest legalny. Wypisz-wymaluj jak z antykami: albo nic nie warta podróbka — i to pół biedy, albo — co gorsza — oryginał.
Żywa fauna…!
Kompletnie nierozsądne pomysły, by z zagranicznej, najlepiej egzotycznej wyprawy przywieźć do domu żywe zwierzę — to jest osobny problem, który zasługuje na długi i ponury utwór… Zapewniam, że argument jakoby wyłącznie dzięki nam owo przewożone zwierzę nie postradało życia — nie wzruszy nikogo, w tym nawet mnie. Ponadto zapewniam, że prawie wszystkie gatunki żółwi morskich są zagrożone, a handel ich jajami, mięsem i skorupami jest nielegalny. Zatem trzeba uważać na biżuterię, spinki do włosów, instrumenty muzyczne i inne produkty ze skóry żółwia. Zresztą — przekąsek typu zupa z żółwia morskiego lub potrawki z jego jajek — też nie polecam.
Z Ameryki Południowej nie przywozimy wyrobów z wełny wikunii, a z Tybetu — wełny zwanej shahtoosh. Ta ostatnia pochodzi od antylop tybetańskich, zwanych również chiru i tka się z niej szale. Kogo na taki szal stać, niech mimo wszystko pamięta, że zdobycie tej wełny oznacza śmierć przynajmniej kilku zagrożonych wyginięciem zwierząt. A poza tym jest nielegalne.
A kogo jeszcze świerzbią palce, to polecam lekturę CITES: Convention on International Trade in Endangered Species of Wild Fauna and Flora, czyli Konwencji o międzynarodowym handlu dzikimi zwierzętami i roślinami gatunków zagrożonych wyginięciem. Chodzi o ochronę zagrożonej przyrody, a na liście CITES znalazło się ponad 35 tys. gatunków, z czego ok. 5 tys. to zwierzęta, a reszta — rośliny. Karą za łamanie przepisów CITES może być wysoka grzywna, wahająca się od kilku do kilkunastu tysięcy złotych lub nawet pozbawienie wolności — od 3 miesięcy do 5 lat. Niefortunna pamiątka może więc sprawić, że powrót z wakacji okaże się bardzo bolesny.
Pamiętajmy, że celnika nigdy nie interesuje nasz brak wiedzy i znajomości przepisów. Albo że w państwie, z którego wyjeżdżamy, rzecz jest legalna. Za samo łamanie CITES grożą poważne kary. Nie wspominając już o przewozie narkotyków — i tu ostrzegam podróżnych wracających z Holandii i z Peru — lizak lub listek koki nie są niewinne. W Egipcie i w Libii za narkotyk uważa się zwykły mak, w Kuwejcie w taki sposób mogą zostać potraktowane środki psychotropowe i sterydy. Jeśli zażywamy mocniejsze leki, na pewno nie zaszkodzi postarać się o zaświadczenie lekarskie nakazujące ich stosowanie. I choćbyście nie wiem, jak przemyślne schowki w swoich walizkach mieli, zapewniam, że nosy psów w służbie celnej na tego typu towary są naprawdę czułe.
A kogo jeszcze świerzbią palce, to polecam lekturę CITES: Convention on International Trade in Endangered Species of Wild Fauna and Flora, czyli Konwencji o międzynarodowym handlu dzikimi zwierzętami i roślinami gatunków zagrożonych wyginięciem. Chodzi o ochronę zagrożonej przyrody, a na liście CITES znalazło się ponad 35 tys. gatunków, z czego ok. 5 tys. to zwierzęta, a reszta — rośliny. Karą za łamanie przepisów CITES może być wysoka grzywna, wahająca się od kilku do kilkunastu tysięcy złotych lub nawet pozbawienie wolności — od 3 miesięcy do 5 lat. Niefortunna pamiątka może więc sprawić, że powrót z wakacji okaże się bardzo bolesny.
Nieświadomość nie usprawiedliwia
Pamiętajmy, że celnika nigdy nie interesuje nasz brak wiedzy i znajomości przepisów. Albo że w państwie, z którego wyjeżdżamy, rzecz jest legalna. Za samo łamanie CITES grożą poważne kary. Nie wspominając już o przewozie narkotyków — i tu ostrzegam podróżnych wracających z Holandii i z Peru — lizak lub listek koki nie są niewinne. W Egipcie i w Libii za narkotyk uważa się zwykły mak, w Kuwejcie w taki sposób mogą zostać potraktowane środki psychotropowe i sterydy. Jeśli zażywamy mocniejsze leki, na pewno nie zaszkodzi postarać się o zaświadczenie lekarskie nakazujące ich stosowanie. I choćbyście nie wiem, jak przemyślne schowki w swoich walizkach mieli, zapewniam, że nosy psów w służbie celnej na tego typu towary są naprawdę czułe.
Ostatnie ostrzeżenie
Choćbyście nie wiem ile posiadali w sobie empatii i chęci pomocy bliźniemu, choćbyście podróżowali z jednym podręcznym neseserkiem i (w przeciwieństwie do mnie) stawianie go na wadze nie przyprawiało was o palpitacje, zawał i udar w jednym — pamiętajcie, by NIGDY i POD ŻADNYM POZOREM — nie podkusiło was, by na czas odprawy celnej wesprzeć kogoś, kto poprosi was o przewiezienie jednej jego malutkiej paczuszki. Jeśli okaże się, że jest tam coś, co podlega cłu lub nawet grzywnie — to i tak czujcie się w tej sytuacji szczęściarzami. Bo, niestety, ludzie w desperacji potrafią być naprawdę bezwzględni. I osobiście znam przypadek człowieka, który — wierząc, że zwalnia współuczestnika wycieczki do Boliwii z nadbagażu — dziś wciąż odbywa wyrok w boliwijskim więzieniu za przemyt narkotyków…
Tego nie przywozimy:
*Wyroby ze skór krokodyli, waranów, węży należących do rodziny dusicieli (boa, pytony, anakondy) — torebki, paski, buty, wypchane okazy.
*Skóry, czaszki i trofea z niedźwiedzi polarnych, grizzly i innych, a także środki medycyny ludowej wykorzystujące fragmenty niedźwiedzi.
*Skóry, kości, leki i inne wyroby z dzikich kotów: rysiów, lampartów, ocelotów, lwów, gepardów i tygrysów.
*Rzeźbione kości morsów.
*Wyroby z kości słoniowej, rogu nosorożca, kości hipopotamów.
*Skóry zebr i antylop.
*Storczyki, kaktusy, wilczomlecze i niektóre rośliny owadożerne — zakaz dotyczy to zarówno żywych roślin, jak i ich cebulek oraz bulw.
*Kolce jeżozwierza.
*Tzw. pałeczki deszczowe, czyli rodzaj grzechotki wykonanej z kaktusa (niektóre kraje pozwalają na wywóz do trzech grzechotek na osobę).
Ciekawostka:
W Tajlandii obowiązuje zakaz wywozu figurek i wizerunków Buddy — jak już się ktoś bardzo uprze, to pozwolenie ma wyłącznie na takie małe figurki ze straganu.
Pełną listę można pobrać ze strony Ministerstwa Środowiska. Najważniejsze przepisy celne różnych krajów znajdziemy na stronie: www.polakzagranica.msz.gov.pl. Więcej informacji o Konwencji Waszyngtońskiej i zagrożonych gatunkach: www.cites.org, www.ginacegatunki.pl. Warto zapoznać się również z „Mapą ginącego świata”.
W Tajlandii obowiązuje zakaz wywozu figurek i wizerunków Buddy — jak już się ktoś bardzo uprze, to pozwolenie ma wyłącznie na takie małe figurki ze straganu.
Przydatne adresy:
Pełną listę można pobrać ze strony Ministerstwa Środowiska. Najważniejsze przepisy celne różnych krajów znajdziemy na stronie: www.polakzagranica.msz.gov.pl. Więcej informacji o Konwencji Waszyngtońskiej i zagrożonych gatunkach: www.cites.org, www.ginacegatunki.pl. Warto zapoznać się również z „Mapą ginącego świata”.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez