Dominik Żyłowski: Fotografia wzbogaca rzeczywistość [ZDJĘCIA]
2022-08-03 21:00:00(ost. akt: 2022-08-03 14:20:23)
Fotografia polega na tworzeniu między rzeczami związków, które mogą zaistnieć tylko na zdjęciach poprzez umieszczanie rzeczy w nieoczywistych kontekstach – podkreśla Dominik Żyłowski, którego fotografie doczekały się licznych wystaw.
Filozof z wykształcenia, fotograf z zamiłowania – tymi słowami można go określić. Jego zdjęcia pojawiły się na wystawach nie tylko w Polsce, ale również na świecie – między innymi w czeskiej Ostravie, we Lwowie i Tarnopolu w Ukrainie i w Nowym Jorku w USA. Pracuje w Bibliotece Elbląskiej, a także publikuje w kwartalniku „Prowincja”. Najczęściej zajmuje się fotografią uliczną – o tym, dlaczego tak jest, opowiada nam w rozmowie.
– Kiedy zacząłeś na poważnie zajmować się fotografią?
– Zacząłem fotografować na studiach – to były lata 90. Używałem wtedy analogowego Zenita 12XP, który był wówczas bardzo popularny. Tak się złożyło, że w moim otoczeniu było kilka osób, które miały podobne zainteresowania. Fotografia była więc trochę takim zajęciem towarzyskim. W jakimś stopniu jest tak zresztą do dziś. W tamtym czasie trafiłem też na esej Rolanda Barthesa „Światło obrazu. Uwagi o fotografii”. Ta książka kształtowała wówczas mój sposób myślenia o zdjęciach. Momentem, kiedy zacząłem nieco poważniej myśleć o fotografowaniu, był studencki konkurs fotograficzny, gdzie dostałem wyróżnienie i w związku z tym mogłem wziąć udział w wystawie pokonkursowej. Później, to znaczy po skończeniu studiów, na jakiś czas przestałem robić zdjęcia i wróciłem do tego gdzieś w początkach lat 2000. To już była fotografia cyfrowa. Zdjęcia robiłem, że tak powiem, do szuflady przez jakieś 10 lat. Aż do – jak byśmy to dziś powiedzieli – „projektu” fotograficznego poświęconego elbląskim formom przestrzennym, który wraz z kolegą zaczęliśmy realizować jako przedsięwzięcie czysto hobbystyczne i towarzyskie, a które na skutek szeregu zbiegów okoliczności stało się działaniem artystycznym, zakończonym wystawą w Galerii El i później w czeskiej Ostrawie na festiwalu „Archikultura 2013”.
– Jak się nauczyłeś fotografii? Byłeś samoukiem czy się gdzieś dokształcałeś?
– Jak wspomniałem, było to dla mnie zawsze zajęcie towarzyskie. Uczyłem się od lepszych od siebie, bardziej doświadczonych kolegów – nie chodziłem do żadnej szkoły fotograficznej.
– Jakie zdjęcia lubisz robić najbardziej? Jaki rodzaj fotografii cię szczególnie interesuje?
– Wiadomo, że rodzajów fotografii jest całe mnóstwo i trudno je ze sobą porównywać. Ja się poruszam w kilku obszarach, tak na zmianę. Najbardziej naturalną dla mnie i w jakimś sensie pierwotną formą fotografii jest tak zwana „street photo”, czyli dosłownie „fotografia uliczna”. Chodzi o niepozowane zdjęcia zupełnie powszednich sytuacji. Fotografia dokumentująca codzienne, zwykłe życie. Jak robiłem swoje pierwsze zdjęcia, jeszcze aparatem tradycyjnym, to to, co nazywa się fotografią uliczną było dla mnie fotografią – po prostu. Nie zastanawiałem się nad tym wtedy, tylko zwyczajnie pstrykałem fotki ludziom i temu, co działo się na ulicy. A że film miał tylko 24 lub 36 klatek, więc siłą rzeczy trzeba było starannie wybierać kadry. Bardzo lubię taki rodzaj fotografii, bardzo lubię takie zdjęcia oglądać. Fotografia życia codziennego jest mi najbliższa.
Czasem uciekam jednak w abstrakcję i szukanie wśród codziennych przedmiotów, architektury czy przyrody jakichś geometrycznych kompozycji, ciekawej gry światła, jakichś detali pozwalających sfotografować te rzeczy w sposób dla nich nieoczywisty. Tak było na przykład ze wspomnianymi formami przestrzennymi albo ze zdjęciami przyrody, które miałem okazję pokazać na wystawie zatytułowanej „Las”.
Jeszcze inny rodzaj zdjęć, które zdarza mi się robić, to taka fotografia, którą usytuowałbym między dokumentem a czymś, co można by nazwać fotoesejem. Zrealizowałem cykl zdjęć poświęcony Żuławom oraz drugi, poświęcony dawnemu Oberlandowi. Jednak nie tyle są to fotografie krajoznawcze, co raczej takie obrazkowe opowieści o przemijaniu. Ten drugi zresztą został opublikowany w formie albumu pt. „Oberland. Nie ma takiego miejsca”.
Bez względu na temat czy rodzaj fotografii najchętniej robię zdjęcia czarno-białe. Chyba dlatego, że one odrealniają rzeczywistość. W fotografii, która mnie interesuje, nie chodzi bowiem o to, żeby pokazywać, jak coś wygląda. Rzeczywistość zatrzymana na zdjęciach jest o tyle ciekawa, o ile staje się pewnego rodzaju symbolem. Kiedy odsyła do czegoś innego. W ogóle powiedziałbym, że w fotografii nie chodzi o zdjęcia, tylko o to, co się myśli, patrząc na nie.
– Tak naprawdę w żadnym (śmiech). Kilka razy zdarzyło mi się gdzieś wysłać zdjęcia, ale jakoś nie mam do tego serca i konkursów za bardzo nie śledzę.
Jeśli masz na myśli wystawę zorganizowaną przez ICP (International Center of Photography), to nie do końca był to konkurs. Ta wystawa miała miejsce w Nowym Jorku i się nazywała „#ICPConcerned: Global Images for Global Crisis”. Była złożona ze zdjęć fotografów, które ICP wyszukało poprzez Instagram – zdaje się, że to było z 50 różnych krajów – i parę tysięcy zdjęć się tam znalazło. Dostałem od nich maila z zapytaniem o to, czy mam ochotę wziąć udział w tym przedsięwzięciu – i oczywiście, kto by nie chciał? Skończyło się to wystawą w Nowym Jorku i albumem, który po tej wystawie został wydany pod tym samym tytułem.
– W jakich jeszcze konkursach fotograficznych brałeś udział, oprócz wcześniej wspomnianego studenckiego?
– Tak naprawdę w żadnym (śmiech). Kilka razy zdarzyło mi się gdzieś wysłać zdjęcia, ale jakoś nie mam do tego serca i konkursów za bardzo nie śledzę.
Jeśli masz na myśli wystawę zorganizowaną przez ICP (International Center of Photography), to nie do końca był to konkurs. Ta wystawa miała miejsce w Nowym Jorku i się nazywała „#ICPConcerned: Global Images for Global Crisis”. Była złożona ze zdjęć fotografów, które ICP wyszukało poprzez Instagram – zdaje się, że to było z 50 różnych krajów – i parę tysięcy zdjęć się tam znalazło. Dostałem od nich maila z zapytaniem o to, czy mam ochotę wziąć udział w tym przedsięwzięciu – i oczywiście, kto by nie chciał? Skończyło się to wystawą w Nowym Jorku i albumem, który po tej wystawie został wydany pod tym samym tytułem.
– Czyli nie brałeś udziału w zbyt wielu konkursach. Za to możesz poszczycić się własnymi wystawami fotograficznymi…
– Motywujące jest to, że jak się cokolwiek tworzy, to nie po to, żeby chować do szuflady, tylko w jakiś sposób wychodzić z tym do ludzi – by mieć porządek w tym, co się robi, i żeby mieć z tyłu głowy, że robi się to po coś.
Jeśli chodzi o wystawy, to jak już wcześniej wspomniałem, był projekt „Elbląskie Formy Przestrzenne w Fotografii”. Staram się pokazywać swoje zdjęcia na Salonach Elbląskich w Galerii EL.
Tak się złożyło, że podczas jubileuszowego, 30. Salonu Elbląskiego, dostałem nagrodę Rady Programowej Galerii El, co zaowocowało wystawą zatytułowaną „Zdarza się”. Fragment tej wystawy miałem przyjemność zaprezentować w najmłodszej i najmniejszej galerii sztuki – w elbląskim Kiosku.
Oprócz tego kilka lat temu powstała wystawa zatytułowana „Las”, zrealizowana dzięki Elbląskiemu Towarzystwu Kulturalnemu. Inspiracją do jej stworzenia było miejsce, gdzie była prezentowana – muszla koncertowa w Bażantarni. Miało to miejsce jeszcze przed jej remontem, więc wtedy była możliwość powiesić zdjęcia i wewnątrz tego budynku, i na scenie, która się tam znajduje.
W czasie jednej z edycji Festiwalu Literatury „Wielorzecze”, odbyła się króciutka, efemeryczna wystawa „Oberland. Nie ma takiego miejsca”. Była ona impulsem do wydania później albumu pod tym samym tytułem.
W czasie jednej z edycji Festiwalu Literatury „Wielorzecze”, odbyła się króciutka, efemeryczna wystawa „Oberland. Nie ma takiego miejsca”. Była ona impulsem do wydania później albumu pod tym samym tytułem.
Wcześniej w kilku miejscach można było obejrzeć wystawę poświęconą Żuławom.
Równo 10 lat temu miałem okazję dokumentować odbywające się w klubie „Krypta” koncerty jazzowe i tamte zdjęcia również były prezentowane na wystawie.
No trochę się tego nazbierało. Większość to oczywiście wystawy zbiorowe, ale było i kilka przedsięwzięć indywidualnych.
– Zawsze mam, ale nic takiego, co by było w fazie realizacji – jak na razie wszystko jest w fazie pomysłów.
– A masz jakieś plany na najbliższe projekty fotograficzne lub wystawy?
– Zawsze mam, ale nic takiego, co by było w fazie realizacji – jak na razie wszystko jest w fazie pomysłów.
– Czym jest dla ciebie fotografia?
– Jest to pewien sposób reagowania na świat. Fotografia porządkuje rzeczywistość, wprowadza pewien ład. Według mnie polega ona na tworzeniu między rzeczami związków, które mogą zaistnieć tylko na zdjęciach poprzez umieszczanie rzeczy w nieoczywistych kontekstach. Fotografia w ten sposób wzbogaca rzeczywistość, bo dodaje coś do zwykłych zdarzeń coś, co można zobaczyć dopiero na zdjęciach, kiedy ulotny moment zostaje zatrzymany w kadrze. Wówczas przypadkowe sytuacje stają się niekiedy symboliczne i mają szansę urosnąć do rozbudowanej opowieści.
Rozmawiała Agata Tupaj
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez