Prokuratura sprawdzi, gdzie są zwierzęta z byłego zoo w Braniewie

2022-08-01 13:46:58(ost. akt: 2022-08-01 16:54:12)

Autor zdjęcia: OTOZ Animals Braniewo

Nie sprawdzono osoby, która je kupiła i warunków, w jakich trzymał swoje zwierzęta nabywca. Wszystko zrobiono szybko, byle jak i po cichu — tak sprawę, która wkrótce trafi na wokandę, komentuje braniewski inspektorat OTOZ Animals. Rozprawa już we wrześniu.
Miasto Braniewo — przypomnijmy — sprzedało zwierzęta z byłego zoo 5 października 2021 roku. Wśród nich były dwa kuce, lama, bażant srebrzysty, dwie perliczki i pięć kóz domowych, a cena, jaką zapłacił kupujący — czyli mężczyzna powołujący się na gospodarstwo agroturystyczne w Ostrowinie w powiecie ostródzkim — to niespełna 2,5 tysiąca złotych.

Jeden z punktów zawartej umowy zawiera oświadczenie kupującego o tym, że spełnia warunki w zakresie utrzymania i dobrostanu zwierząt zgodnie z obowiązującym stanem prawnym i w sposób niekolidujący z przepisami o ochronie ich praw.

— Nikt z Urzędu Miejskiego nie sprawdził kupującego, ani nie był u niego, żeby zweryfikować warunki, w jakich zwierzęta z byłego zoo będą trzymane. Postaraliśmy się jednak, żeby zobaczyć, co to za gospodarstwo agroturystyczne — informował na początku grudnia 2021 roku braniewski oddział OTOZ Animals.

I relacjonował: — Okazało się, że pod podanym w umowie adresem, nie ma żadnego gospodarstwa agroturystycznego, mieszka tam jakiś starszy mężczyzna, który twierdził, że z danymi podanymi w umowie kupna zwierząt nie ma nic wspólnego. Udało nam się ustalić adres zamieszkania mężczyzny, który przedstawiał się w zawieranych gminą umowach — bo to nie jedyna umowa zawarta z naszym miastem — zapłacono mu również za wycinkę drzew.

W listopadzie odbyły się dwie kontrole pod ustalonym adresem.
— Podczas pierwszej z nich właściciela zwierząt nie było, nie udało się wejść na teren, jednak udało się zobaczyć warunki, w jakich mężczyzna trzyma swoje dwa psy. Kojec metr na dwa, w środku dwa duże psy, zniszczone budy, przeciekający dach, deszczówka z liśćmi jako woda pitna, przewrócone puste garnki, dziury wykopane pod budą, podłoże pokryte odchodami. Zapalił nam się w głowach alarm — opowiadali pracownicy OTOZ Animals.

Druga kontrola dokonana przez obrońców zwierząt też niewiele wykazała — mężczyzna tym razem był, ale inspektorów na posesję nie wpuścił. Pracownicy OTOZ Animals przyznali jednak, że wśród zwierząt, które udało im się zobaczyć, nie dostrzegli tych z byłego zoo.

Rozprawa już we wrześniu


15 września 2022 roku w Sądzie Rejonowym w Ostródzie odbędzie się rozprawa przeciwko mężczyźnie, który kupił od miasta Braniewa zwierzęta z byłego zoo. Do tej pory nie wiemy, co konkretnie mężczyzna zrobił ze zwierzętami. Dyrektor ZGK, który miał obowiązek dbać o zwierzęta, a który nie sprawdził, komu je sprzedaje, do tej pory nie poniósł żadnych konsekwencji — przekazał pod koniec lipca OTOZ Animals Inspektorat w Braniewie.

Według podanych informacji prokurator postawił nabywcy zarzut znęcania się nad zwierzętami.

— Po tym jak dowiedzieliśmy się, że dyrektor ZGK przy zgodzie burmistrza sprzedał zwierzęta w okolice Ostródy inspektorzy OTOZ Animals pojechali tam, sprawdzić, w jakich warunkach trzymane są zwierzęta. Niestety nie było ich. Mężczyzna nie chciał również powiedzieć, co z nimi zrobił. Widzieliśmy za to jego zwierzęta domowe, psy w rozpadających się, nieocieplonych budach, bez dostępu do świeżej wody, brodzące we własnych odchodach, z garnków wylewały się stare zlewki. Koty karmione zupą jarzynową. Wygląd mężczyzny wskazywał na spożycie alkoholu — wspominają wolontariusze z inspektoratu.

I zaznaczają: — Zwierzęta z byłego zoo miały swoje imiona, na które każde z nich reagowało, przybiegając do opiekunów. Były tam Kajko i Kokosz — dwa przepiękne i wesołe kuce. Była lama Łajki, która do zoo w Braniewie trafiła z przerośniętymi zębami, trzeba było marchewkę kroić jej na kawałki, bo tylko wtedy mogła ją zjeść. Był koziołek Mareczek i blondynka z bródką — koza Józia.

— Dwa kuce, jedna lama, pięć kóz, jeden bażant i dwie perliczki. Ufne, przyzwyczajone do miejsca i opiekunów. Dlaczego więc sprzedano je byle jak i byle gdzie — zastanawia się Monika Hyńko z inspektoratu w Braniewie.

Co więcej, według tego, co udało się ustalić obrońcom zwierząt, nabywca miał oszukać miasto, podając dane nieistniejącej od marca 2018 roku firmy, za co też ma odpowiedzieć.

Jeżeli chodzi o zwierzęta z byłego zoo, OTOZ Animals będzie występował w tej sprawie w charakterze oskarżyciela posiłkowego.