Co stało się ze zwierzętami z byłego zoo w Braniewie? Wyrok zapadł, zwierząt nie ma

2022-10-04 09:48:09(ost. akt: 2022-10-04 07:42:06)

Autor zdjęcia: OTOZ Animals Braniewo

Dwa kuce, lama, bażant srebrzysty, dwie perliczki i pięć kóz domowych. Mieszkańców byłego zoo w Braniewie sprzedano w październiku 2021 roku. Ich nabywca właśnie usłyszał wyrok za znęcanie się nad zwierzętami, czy faktycznie zrobił z nich... kiełbasę?
Czwartego października obchodzimy Światowy Dzień Zwierząt, w tym dniu historia, która zaczyna się w Braniewie, brzmi wyjątkowo okrutnie. Czy zakończy się happy endem? Niestety, szczęśliwy finał jest mało prawdopodobny.

Miasto Braniewo — przypomnijmy — sprzedało zwierzęta z byłego zoo 5 października 2021 roku. Wśród nich były dwa kuce, lama, bażant srebrzysty, dwie perliczki i pięć kóz domowych, a cena, jaką zapłacił kupujący — czyli mężczyzna powołujący się na gospodarstwo agroturystyczne w Ostrowinie w powiecie ostródzkim — to niespełna 2,5 tysiąca złotych.

— Nikt z Urzędu Miejskiego nie sprawdził kupującego, ani nie był u niego, żeby zweryfikować warunki, w jakich zwierzęta z byłego zoo będą trzymane. Postaraliśmy się jednak zobaczyć co to za gospodarstwo agroturystyczne — informował na początku grudnia 2021 roku braniewski oddział OTOZ Animals.
I relacjonował: — Okazało się, że pod podanym w umowie adresem nie ma żadnego gospodarstwa agroturystycznego, mieszka tam jakiś starszy mężczyzna, który twierdził, że z danymi podanymi w umowie kupna zwierząt nie ma nic wspólnego.

— Udało nam się ustalić adres zamieszkania mężczyzny, który przedstawiał się w zawieranych gminą umowach — bo to nie była jedyna umowa zawarta z naszym miastem — zapłacono mu również za wycinkę drzew — przekazywali wolontariusze OTOZ Animals.

W listopadzie odbyły się dwie kontrole pod ustalonym adresem.
— Podczas pierwszej z nich właściciela zwierząt nie było, nie udało się wejść na teren, jednak udało się zobaczyć warunki, w jakich mężczyzna trzyma swoje dwa psy. Kojec metr na dwa, w środku dwa duże psy, zniszczone budy, przeciekający dach, deszczówka z liśćmi jako woda pitna, przewrócone puste garnki, dziury wykopane pod budą, podłoże pokryte odchodami. Zapalił nam się w głowach alarm — opowiadali wolontariusze.

Druga kontrola dokonana przez obrońców zwierząt też niewiele wykazała — mężczyzna tym razem był, ale inspektorów na posesję nie wpuścił. Pracownicy OTOZ Animals przyznali jednak, że wśród zwierząt, które udało im się zobaczyć, nie dostrzegli tych z byłego zoo.

Sprawę komentował Zakład Gospodarki Komunalnej w Braniewie: — W związku z istniejącymi w przestrzeni publicznej informacjami o możliwych nieprawidłowościach w opiece i utrzymaniu dobrostanu zwierząt sprzedanych przez Gminę Miasta Braniewo, Zakład Gospodarki Komunalnej w Braniewie informuje, że w umowie sprzedaży zawartej z nabywcą zwierząt zawarte jest oświadczenie, w którym nabywca informuje o spełnianiu przez niego warunków w zakresie utrzymania i dobrostanu zwierząt zgodnie z właściwymi przepisami prawa — informował braniewski ZGK w opublikowanym na swojej stronie internetowej oświadczeniu.

— Po otrzymaniu pierwszych informacji o podejrzeniu złego traktowania zwierząt pracownicy naszej jednostki organizacyjnej kontaktowali się telefonicznie z nabywcą zwierząt z prośbą o udzielenie informacji na temat ich stanu. Zgodnie z przekazywanymi im informacjami, zwierzętom zapewniona była odpowiednia opieka. Zaznaczam, że pracownicy naszego Zakładu nie posiadają uprawnień do kontroli warunków opieki nad zwierzętami sprawowanej przez osoby trzecie. Nie przesądzając tego, czy nabywca zwierząt faktycznie postępuje z nimi w sposób niewłaściwy, zaznaczamy, że przed zawarciem umowy sprzedaży byliśmy zapewnieni, że zwierzęta będą miały dobre warunki. Zapewnienie to znalazło swoje odzwierciedlenie w umowie. Ponadto, pomimo braku uprawnień kontrolnych, nasi pracownicy podejmowali starania o ustalenie losu sprzedanych zwierząt — przekonywał ZGK.

Sprawa trafiła na wokandę, rozprawa odbyła się 15 września w Sądzie Rejonowym w Ostródzie, gdzie zapadł wyrok. Mężczyzna został uznany za winnego znęcania się nad zwierzętami. Jego kara to: 3 tys. zł grzywny, przepadek dwóch psów, nawiązka na OTOZ Animals Inspektorat w Działdowie w wysokości 1000 zł, opłata kosztów sądowych w wysokości 264,34 zł.

— Kara jest za psy. Za zwierzęta z byłego zoo mężczyzna nie został ukarany, bo do tej pory nie udało się ustalić, co się z nimi stało — przekazuje OTOZ Animals Inspektorat w Braniewie.

Wolontariusze przypominają: — Podczas interwencji inspektorów OTOZ Animals w jego gospodarstwie, naszych zwierząt z zoo, zakupionych od miasta, nie było.
I opowiadają: — Mężczyzna powiedział wówczas ironicznie, że zrobił z nich kiełbasę, chciał nawet poczęstować nią obecnych na interwencji policjantów. Później zmienił wersję i twierdził, że zwierzęta przekazał komuś znalezionemu w internecie, jednak nie pamięta jego danych. U mężczyzny podczas tej interwencji inspektorzy OTOZ Animals zobaczyli dwa psy trzymane w nieodpowiednich warunkach. W zniszczonych, rozpadających się budach, bez dostępu do świeżej wody, trzymane w małym kojcu, brodzące we własnych odchodach. I to za te psy Sąd Rejonowy w Ostródzie uznał mężczyznę za winnego znęcania się nad zwierzętami.

— Od tej pory minął prawie rok. Straciliśmy nadzieję na uratowanie zwierzaków z byłego ZOO. Obawiamy się, że nie żyją. Nie chcemy wyobrażać sobie cierpienia, jakiego mogły doznać, chociaż wyobraźnia podsuwa nam różne scenariusze — podsumowują wolontariusze braniewskiego inspektoratu.