Dorota Kujawa-Weinke: Nauczycielka z krwi i kości

2022-10-15 10:00:00(ost. akt: 2022-10-14 16:56:50)
W tej chwili widzę, że wielu nauczycieli – i to nie przestaje mnie zadziwiać – w obliczu ogromnego kryzysu szkoły dalej chce się doskonalić – mówi Dorota Kujawa-Weinke

W tej chwili widzę, że wielu nauczycieli – i to nie przestaje mnie zadziwiać – w obliczu ogromnego kryzysu szkoły dalej chce się doskonalić – mówi Dorota Kujawa-Weinke

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Były w moim życiu takie nauczycielki, które we mnie wierzyły i mnie dopingowały w pracy – to dzięki nim wybrałam studia polonistyczne – mówi pochodząca z Elbląga nauczycielka i edukatorka Dorota Kujawa-Weinke.
Można o niej powiedzieć, że jest nauczycielką z krwi i kości – edukuje nie tylko uczniów, ale również innych nauczycieli. Za swoją działalność otrzymała nagrodę Edukator Roku Online 2020, nosi również tytuł Superbelferki RP. W wywiadzie opowiada nam o roli nauczyciela w ostatnich latach, o swoich doświadczeniach oraz dalszych planach.

– Jakie wyzwania czekają cię jako nauczycielkę w tym roku szkolnym?


– Przede wszystkim nie można tego pytania ograniczyć jedynie do kształcenia. I chciałabym tutaj zaznaczyć, że tempo zmian na świecie, ilość wyzwań, które stoją nie tylko przed uczniami, nauczycielami, ale wszystkimi ludźmi – jest tak ogromna, że to wszystko rzutuje na sposób, w jaki podejmujemy pracę. W moim warsztacie już od dawna było obecne stawianie celów do lekcji zgodnych z podstawą programową, ale też takich celów, które zakładały odpowiedź na pytanie, do czego nam to się w życiu przyda. A więc taki praktyczny wymiar pracy lekcyjnej też towarzyszy temu, co realizowaliśmy na lekcjach. Do tego zawsze starałam się tak projektować lekcje, aby uczniowie na nich mogli rozwijać się w zakresie np. kompetencji społecznych, językowych, komunikacyjnych, cyfrowych – to jest jeden aspekt pracy.

Natomiast mój dodatkowy, osobisty aspekt pracy na ten rok to praca w nowej szkole, do której będę dojeżdżała. Pracuję teraz w Gdańsku i ograniczyłam liczbę godzin, bo będę pracowała tylko dwa dni w tygodniu. Moim zadaniem jest wspomóc uczniów w przygotowaniu do egzaminu ósmoklasisty z języka polskiego i rozwinąć ich kreatywność. Do tych zajęć napisałam program, który nie zakłada tylko przypomnienia wiadomości, umiejętności objętych wymaganiami egzaminacyjnymi, ale też założyłam sobie, że chciałabym wspomóc uczniów w rozwijaniu krytycznego myślenia – a więc będą też na lekcjach elementy filozofii – i to będzie pomocne w pogłębianiu myślenia, stawianiu pytań, szukaniu odpowiedzi. Będą też elementy wiedzy o sobie, a więc praca nad rozpoznawaniem swoich potrzeb, nad emocjami, jak pracować z ciałem w momencie, kiedy emocji mamy „pod korek”. Więc nie tylko wymagania egzaminacyjne, ale też konkretne umiejętności, które będą przydatne w życiu.

– Jak będziesz wspominać pracę w Szkole Podstawowej nr 21 w Elblągu? Oprócz nauki języka polskiego prowadziłaś tam też kółka zainteresowań i różne ciekawe akcje.


– Na pewno będę miło wspominać kontakt z ludźmi, który lubię. Każde spotkanie z drugim człowiekiem nas w jakiś sposób wzbogaca. W tej szkole dużo się nauczyłam. Myślę, że przeszłam naprawdę sporą ewolucję, bo w tej szkole pracowałam 16 lat, więc był czas ku temu, żeby się rozwijać. Z innym obrazem nauczyciela przyszłam do pracy i z zupełnie innym z tej pracy wyszłam. Więc to był czas otwierania się na to, że nauczyciel nie jest kimś, kto podaje wiedzę. Tak naprawdę w ogóle jej nie podaje – podaje informacje, które uczniom mogą być przydatne, ale nie muszą. Ale też stwarza na lekcji warunki do tego, że uczniowie zaczynają te informacje wiązać w wiedzę.

Nauczyłam się też tego, że moja rola jest w dużym stopniu ograniczona – że im mniej mnie na lekcjach, tym lepiej dla uczniów. Oczywiście monitoruję ich pracę, staram się też układać zadania, które pobudzają myślenie. Natomiast jestem osobą, która na lekcji w dużym stopniu jest wycofana, która ma tylko oko na to, co się dzieje, pomaga wskazać, gdzie są ewentualnie jakieś błędy, co jeszcze wymaga pracy – natomiast na pewno moja rola nie jest wiodąca. I to była właśnie ewolucja, która zaszła we mnie jako nauczycielu w czasie pracy w SP nr 21.

– Jak zmieniła się rola nauczyciela od czasów pandemii i później wojny w Ukrainie?


– Myślę, że czasy pandemii wszystkim nauczycielom pokazały, że trzeba zupełnie inaczej pracować z uczniami. Swój warsztat pracy miałam już do tego przygotowany, więc pandemia nie spowodowała, że zaczęłam pracować inaczej – no, może baczniej zaczęłam się przyglądać potrzebom uczniów i jeszcze bardziej ukierunkowywałam swoje lekcje na ich potrzeby w tym czasie. Natomiast dla mnie to nie było jakąś rewolucją. Myślę, że wojna w Ukrainie jakoś dodatkowo na mój warsztat pracy się nie przeniosła, bo w szkole nie mieliśmy uczniów z Ukrainy, którzy dołączyli po wybuchu wojny. Byli tacy, którzy wcześniej zapisali się do szkoły, a przybyli właśnie z Ukrainy. Natomiast to pokazało, że rzeczywistość jest bardzo niespokojna, że generalnie nie wiadomo, co i kiedy okaże się „czarnym łabędziem”, że posłużę się terminologią ekonomisty Taleba. A więc my nauczyciele musimy być gotowi na takie niespodzianki.

– W naszej poprzedniej rozmowie opowiadałaś o tym, jak zostałaś nauczycielką. Co cię zainspirowało do tego, by wybrać właśnie ten zawód? Czy przyczynili się do tego jacyś nauczyciele?


– Tak. Byli tacy nauczyciele, którzy we mnie wierzyli – myślę, że chyba to spowodowało, że chciałam właśnie w tym kierunku pójść. Dwie polonistki z mojego technikum bardzo dopingowały mnie w pracy, ogromnie we mnie wierzyły. Ale też sprawiły, że chciałam się rozwijać właśnie w tym kierunku – myślę, że stąd wybór studiów polonistycznych, chociaż technikum, do którego chodziłam, to był kompletnie inny kierunek – technikum gastronomiczne, które nic wspólnego z polonistyką nie miało.

Natomiast te nauczycielki pokazały mi, że mam olbrzymie możliwości, że dobrze by było, gdybym studiowała właśnie literaturę – a później był wybór specjalizacji, no i wybrałam nauczycielską. Byli nauczyciele, którzy spowodowali, że pojawiała się refleksja nad tym, co robię i jak żyję – nawet w szkole podstawowej byli tacy, co potrafili tak poprowadzić lekcje, że nie chciało się z tej klasy wyjść i chciało się jeszcze odczuwać, dopytać, porozmawiać.

Natomiast nie powiem, że to był bardzo świadomy wybór, że chciałam być od urodzenia nauczycielką. Myślę, że to się pojawiło po prostu, jak w to poszłam i okazało się, że całkiem dobrze sobie z tym radzę. I myślę, że tak już pewnie zostanie do końca życia, bo w swoim wzrastaniu w roli nauczycielki przechodziłam różne etapy. Teraz dużo czasu poświęcam pracy z dorosłymi – jestem osobą, która szkoli głównie nauczycieli i dyrektorów szkół – i to też sprawia, że widzę tego efekty, że praca daje mi radość i myślę, że tak pewnie zostanie już do emerytury.

– Jeśli mowa o szkoleniach dla nauczycieli, to jakie prowadzisz i na które z nich jest szczególne zapotrzebowanie?


– W tej chwili widzę, że wielu nauczycieli – i to nie przestaje mnie zadziwiać – w obliczu ogromnego kryzysu szkoły, dalej chce się doskonalić. Moje obszary szkoleniowe to głównie ocenianie – ale pojmowane nie tylko jako takie rzemiosło, które podsumowuje i sprawdza wiedzę ucznia – jako stopnie, ale ocenianie, które wspiera uczenie. I to są takie spotkania szkoleniowe, które prowadzę nawet przez cały rok z gronem nauczycieli – nie tylko szkolenia, ale też konsultacje – zapewniam też wsparcie, jeśli chodzi o prowadzenie dokumentów szkolnych (sprawdzam zapisy w statutach szkół dotyczące oceniania) i dotyczące współpracy z rodzicami. Zajmuję się też motywacją do nauki, a więc taką, która łączy w sobie elementy motywacji zewnętrznej, ale i wewnętrznej – tę wewnętrzną otaczam szczególną pieczą. Oprócz tego jeszcze oferuję szkolenia o sposobach prowadzenia lekcji, czy też z obsługi programów i aplikacji, które wspierają pracę nauczycieli – z tym też całkiem dobrze sobie radzę, ale głównie motywacja i ocenianie to są takie obszary, które często są przez nauczycieli zamawiane i z których mogę szkolić.

– Co byś zmieniła w programie nauczania w szkołach?


– Jeśli chodzi o szkołę podstawową, to bym przede wszystkim postawiła na to, żeby od czwartej klasy nie rozpoczynać kształcenia przedmiotowego. Aby nie dzielić świata na przedmioty, tylko dopasować to w sposób całościowy i wyjść może od takiej koncepcji, w której nauczyciel poświęca czas na to, aby dawać uczniom zachętę do rozwijania się w zakresie samodzielności, samodzielnego poznawania świata, ale też żeby uczniowie precyzowali swoje uzdolnienia, zainteresowania, żeby móc się później, chociażby w szkole ponadpodstawowej, już kierunkować. Myślę, że to jest bardzo ważne.

W szkole brakuje takich zajęć, które mówiłyby o tym, jak radzić sobie z emocjami, jak określać swoje potrzeby, jak się komunikować, jak czasami reagować i się zachowywać w niektórych sytuacjach. Ktoś kiedyś powiedział, że szkoła została wymyślona na masową skalę w XIX wieku i nauczyciele w XXI wieku próbują starymi metodami pokazywać uczniom, jak wygląda świat. Bardzo chciałabym, żeby to uczniowie sami kreowali ten świat, żeby nauczyciel mógł być dla nich mentorem – kimś, kto ich w tym wspiera, kto ma wiedzę, doświadczenie, większe umiejętności i tym dysponuje – ale też żeby to polegało na tym, że uczniowie samodzielnie odkrywają pewne rzeczy, a on tylko ich wspiera. A więc żeby odejść od tego systemu ławkowego, klasowego, aby pokazać, że tak naprawdę szkoła może być w każdym miejscu – nie trzeba sali lekcyjnej, ławki, twardego krzesła, żeby się uczyć o świecie. Myślę, że właśnie na tym bym polegała – to byłby taki dobry początek do tworzenia innej szkoły, na miarę XXI wieku.

– A jakie masz najbliższe plany, jeśli chodzi o projekty czy inicjatywy w nowej szkole?


– W tej szkole będę dwa dni w tygodniu, więc to nie będzie wcale proste, żeby dodatkowo jeszcze popracować projektowo, tym bardziej że moją grupą uczniów są ósmoklasiści, którzy i tak są przeładowani nadmiarem zajęć. Na razie tych uczniów jeszcze nie poznałam, nie rozmawiałam z nimi. Jeżeli miałabym tutaj prowadzić jakieś zajęcia, na pewno sondowałabym potrzeby tych dzieci, a więc czy one w ogóle tego potrzebują, czym się interesują. Mogę oczywiście wyjść z jakimś repertuarem propozycji, natomiast na pewno nie chciałabym kogoś do czegoś zmuszać, namawiać – chcę, żeby to było bardziej inicjatywą samych uczniów – ale taką propozycję przedstawię. Mam gotowość do tego, żeby pokazać im, że oni sami mogą wiele zrobić, że ja mogę być tylko opiekunem, który czasami wspomoże ich w podejmowaniu jakiejś decyzji czy załatwieniu jakiejś sprawy, która wymaga dorosłej osoby – więc to wszystko jeszcze przede mną. Na pewno w nowej szkole chciałabym zaproponować wydarzenia edukacyjne, ale jeszcze wymaga to uzgodnień z dyrekcją i gronem ZSP nr 8 w Gdańsku. Myślę, że to będzie ciekawe dla nauczycieli, a że Gdańsk leży blisko, to mam nadzieję, że również elbląscy nauczyciele zaszczycą nas swoją obecnością.

Rozmawiała Agata Tupaj