Małgorzata Czaplińska: Nie lubię malować na siłę

2022-10-29 17:34:00(ost. akt: 2023-07-03 23:16:44)

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Małgorzata Czaplińska – Warmianka z urodzenia i wyboru, która z zawodu jest nauczycielką i instruktorką plastyki w Pieniężnie (powiat braniewski) – opowiada o swojej pasji, jaką jest malarstwo. Jaka tematyka dominuje w jej pracach?
– 21 września odbył się wernisaż wystawy pani malarstwa w Miejskiej Bibliotece w Pieniężnie. Jakie prace można było tam obejrzeć?

– Prace olejne, akrylowe i rysunki ołówkiem. A jeśli chodzi o tematykę, jest naprawdę różnorodna – nazwałam swoją wystawę „Szukam”, dlatego że poszukuję tego, co bym chciała malować, bo na tym etapie chcę wszystko (śmiech). Można było więc zobaczyć zwierzęta, kobiece ciała, Jezusa, kwiaty. Maluję też obrazy do lektur szkolnych, bo jestem nauczycielką, więc można było tam znaleźć Calineczkę, Anaruka – chłopca z Grenlandii czy dziewczynkę z zapałkami, ale i pejzaże i martwą naturę – wszystkiego po trochu.

– A co lubi pani malować najbardziej?
– Najbardziej chyba kobiece ciało, choć nad obrazem muszę posiedzieć długo. Ale to przynosi mi największą satysfakcję, dlatego że staram się odzwierciedlić ciało realistycznie. Każdy mięsień, każdą żyłę, paznokieć staram się namalować perfekcyjnie.

– Od kiedy pani maluje? Czy już wcześniej pani wiedziała, że chce iść w tym kierunku, czy pomysł na to przyszedł później?

– Rysować czy malować chciałam od zawsze. Lubiłam to, odkąd pamiętam. Na początku rysowałam bardziej dla siebie, potem dla dzieci w pracy i tak się zrodziła potrzeba. Skończyłam studia podyplomowe w zakresie sztuki w Olsztyńskiej Szkole Wyższej. Zostałam nauczycielką plastyki w szkole (Szkoła Podstawowa im. Ziemi Warmińskiej w Pieniężnie – przyp. red.) Zaczęłam uczyć tego przedmiotu. Na razie było to rysowanie tylko dla dzieci i współpraca z biblioteką. Miejska Biblioteka w Pieniężnie organizowała co roku plenery artystyczne, malarsko-rzeźbiarskie. Początkowo zapraszano mnie na plenery z dziećmi jako nauczycielkę plastyki – dzieci miały kontakt z artystami, uczestniczyły w różnego rodzaju warsztatach, a ja byłam wtedy trochę z boku. Potem nadarzyła się okazja. Pani dyrektor biblioteki Lubomira Wacławska zaproponowała, żebym i ja spróbowała malowania. No i tak się zaczęło. Pojechałam razem z nią na pierwsze warsztaty – to było dawno, ponad 10 lat temu – do Braniewa, do pana Andrzeja Zielińskiego. Spotykaliśmy się raz w miesiącu i to tam zaczęło się malowanie na płótnach. Na razie takie początki niepewne, pełne błędów, a potem sukcesywnie, z roku na rok było coraz lepiej i coraz więcej. Potem to ja stanęłam po drugiej stronie plenerów, jako uczestniczka. I tak to zakiełkowało.

– A czy próbowała pani innych technik, oprócz rysowania i malowania?

– Jestem osobą, która próbowała różnych technik. Bardzo lubię papieroplastykę. Potrafię sprostać wielu plastycznym wyzwaniom. Aczkolwiek farba olejna to jest to, do czego można wracać. Można fragment poprawić, domalować lub zmienić. Gotowy obraz przynosi mi dużą satysfakcję. I chyba dlatego obrazy zajmują sporą część mojego wolnego czasu.

– Jak wyglądają pani lekcje i praca z dziećmi?

– W szkole trudno się rozwijać. A to dlatego, że w tygodniu jest tylko jedna lekcja plastyki i trwa 45 minut, co nie znaczy, że poświęca się tyle czasu na tworzenie. Zanim dzieci wejdą do sali, zajmą miejsca, przygotują się do zajęć, to czasu do pracy twórczej zostaje naprawdę niewiele. Moi uczniowie rysują, malują, kleją, lepią… Wykorzystują klej ze zwykłej mąki, jak w moim dzieciństwie. Organizuję wystawy prac całej klasy albo jednego ucznia. Mam możliwość prezentowania ich twórczości na korytarzu szkolnym, na tablicach stałych i ruchomych, na stronie internetowej szkoły. Współpracuję z biblioteką – jeżeli dzieje się coś artystycznego, to staram się, żeby dzieci wzięły w tym udział.
Przygotowuję uczniów do konkursów plastycznych. Udaje nam się osiągać w nich sukcesy. Do największych zaliczam konkurs ogólnopolski organizowany przez jedną z popularnych firm. Moi uczniowie zostali nagrodzeni dwudziestoma dwoma rowerami, 5 tys. zł na pomoce szkolne, aparatem fotograficznym i wieloma gadżetami. W ubiegłym roku osiągnęłam z klasą kolejny sukces. Zwyciężyliśmy w ogólnopolskim konkursie „Filtrujemy dla Bałtyku i jego mieszkańców”. Zgromadziliśmy w klasie około 300 butelek po wodzie mineralnej i wykonaliśmy przestrzenną kompozycję – rybę. Jej zadaniem było zwrócenie uwagi na zanieczyszczenie Bałtyku. Satysfakcja ze zwycięstwa była ogromna, dlatego że pierwszą nagrodą były wycieczka dla dzieci na kwotę 25 tys. zł, butelki filtrujące wodę oraz pomoce naukowe dla każdego ucznia. Zgodnie z tematem konkursu pojechaliśmy na wakacje nad Morze Bałtyckie. Natomiast jako instruktorka w domu kultury (Miejski Dom Kultury w Pieniężnie – przyp. red.) pracuję trochę inaczej. Prowadzę grupę – Kreatywne artystki. Uczestniczkami moich zajęć są dziewczynki w wieku szkolnym. Nie ogranicza nas czas. Zajęcia trwają co najmniej dwie godziny zegarowe. Tworzę z dziećmi to, na co mamy ochotę, co nam się podoba. Tematyka prac często związana jest z porami roku czy ze świętami. Dom kultury zapewnia dzieciom materiały plastyczne takie, jakich potrzebują na zajęcia, więc myślę, że daje to większe możliwości twórcze.


– Jak wygląda pani proces tworzenia – warsztat pracy i przygotowania do tworzenia?

– Najpierw muszę znaleźć temat tego, co namaluję. Coś musi mnie zainspirować.
Nie lubię malować na siłę. Mam miejsce w pokoju, do którego zasiadam. I może tego nie powinno się pisać, ale kiedy maluję, to już nie gotuję (śmiech). Jak już się wciągnę, to reszta dnia dla mnie nie istnieje. Bardzo lubię rozpocząć pracę i ją skończyć – potem jeszcze trzeba się tylko podpisać. Natomiast jeśli zdarzy mi się przerwać malowanie i muszę posprzątać swój mały warsztat, pozamykać farby, wyczyścić paletę, to najczęściej już nie wrócę do tego obrazu.

– Czym jest dla pani osobiście tworzenie, sztuka?

– Odskocznią od codzienności, terapią na różnego rodzaju niepowodzenia i smutki. A kiedy powstanie taki obraz, który mi się podoba – nie wiem, czy jest dobry, czy nie – to mam ogromną satysfakcję i motywację, żeby spróbować kolejny raz, żeby kupić kolejne płótna, farby, pędzle, rozcieńczalniki…


– Jakie ma pani plany artystyczne w najbliższej przyszłości?

– W najbliższym czasie wezmę udział w plenerze artystycznym. Przygotuję się do kolejnej wystawy. A poza tym, jeśli tylko omawiam jakąś lekturę w szkole, to staram się namalować obraz dzieciom – do szkolnej galerii. Myślę, że w najbliższym czasie będzie to lektura „O psie, który jeździł koleją”.

– Na koniec poproszę o jakąś poradę dla osób, które chcą zacząć swoją przygodę z malarstwem.

– Jeśli się chce coś robić, nawet jeśli na początku nie wychodzi, to nie można się poddawać. Pamiętam swój pierwszy obraz, który trzymam za szafą – kiedy go wyjmę teraz, po tylu latach, to widzę, że warto. Warto ćwiczyć, warto się rozwijać. Niekoniecznie w samym malarstwie. Dużo daje też kontakt z nowymi ludźmi – bo spotykam się z ludźmi niemalże z całej Polski oraz z tymi, którzy przyjeżdżają tu zza granicy. Nowe kontakty, nowe przyjaźnie, wymiana doświadczeń i ogromna satysfakcja, że moja twórczość, komuś się podoba. Podsumowując – najważniejsze to nie poddawać się i rozwijać swoje pasje.
Fot. arch. pryw.

Fot. arch. pryw.

Obrazek w tresci

Obrazek w tresci

Agata Tupaj