Pożegnania nie z tej ziemi. Najbardziej intrygujące obrzędy pogrzebowe

2022-10-30 15:00:00(ost. akt: 2023-07-03 23:16:12)
Jedną ze wspólnych uroczystości żywych i umarłych jest odprawiany zwykle pod koniec sierpnia rytuał Ma’Nene — żywi wykopują ciała zmarłych bliskich z grobów, oczyszczają, a zniszczone ubrania zastępują nowymi odświętnymi strojami.

Jedną ze wspólnych uroczystości żywych i umarłych jest odprawiany zwykle pod koniec sierpnia rytuał Ma’Nene — żywi wykopują ciała zmarłych bliskich z grobów, oczyszczają, a zniszczone ubrania zastępują nowymi odświętnymi strojami.

Autor zdjęcia: Ribkha Tandepadang, CC BY-SA 4.0, Wikimedia Commons

Początek listopada to dla nas wspominanie bliskich, którzy odeszli, odwiedzanie cmentarzy całymi rodzinami i podziwianie wieczornej gry świateł tworzonej przez migoczące w zniczach płomienie. A jak o pamięć tych, których już nie ma, dba się w innych miejscach świata?
Jak to się mówi, co kraj to obyczaj i co nas może szokować, dla innych jest zupełnie normalne. Przy okazji polskich Zaduszek i Uroczystości Wszystkich Świętych przeglądamy najbardziej intrygujące sposoby upamiętniania zmarłych.

Wesoły cmentarz w Rumunii

To niezwykłe miejsce znajduje się w rumuńskiej miejscowości Săpânța i oprócz tego, że jest miejscem spoczynku zmarłych, stanowi wyjątkową atrakcję turystyczną. A to za sprawą kolorowych nagrobków, wymyślnych malunków przedstawiających sceny z życia zmarłych i żartobliwych epitafiów opisujących ich osobowość. Takie podejście do śmierci nie jest często spotykane, ale zakłada, że pożegnanie z życiem ma być chwilą radosną, która wiąże się z rozpoczęciem kolejnego — z założenia — lepszego etapu. Co ciekawe, pierwsze groby szczęśliwego cmentarza ozdobiono już w 1935. Inicjatywę przypisuje się ludowemu rzemieślnikowi — Stan Ioan Pătraş miał czerpać inspirację z kultury Daków (starożytny lud zamieszkujący Dację, czyli w przybliżeniu obszar dzisiejszej Rumunii), chcąc dodać nieco optymizmu smutnym pożegnaniom.

Dbają o nich, jakby wciąż żyli

Lud Toradża zamieszkujący górzyste tereny Indonezji nie rozstaje się ze swoimi bliskimi nawet po ich śmierci. Po pierwsze pogrzeb to dla Toradżów ogromna uroczystość, na której organizację pieniądze odkładają latami. Zdarza się tak, że bliski nie doczeka uzbierania odpowiedniej sumy, po swojej śmierci zostaje więc w rodzinnym domu — pod jednym dachem z tymi, którzy nadal żyją. Kiedy uda się już wyprawić zmarłemu członkowi rodziny odpowiednio huczny pogrzeb, nadal traktuje się go trochę tak, jakby wciąż żył. Jedną ze wspólnych uroczystości żywych i umarłych jest odprawiany zwykle pod koniec sierpnia rytuał Ma’Nene — żywi wykopują ciała zmarłych bliskich z grobów, oczyszczają, a zniszczone ubrania zastępują nowymi odświętnymi strojami. To rytuał radosny, rodziny robią sobie wspólne zdjęcia, przedstawiają młodym ich przodków, a po wszystkim ciała składają z powrotem do grobów, by powtórzyć cały rytuał za jakiś czas. Ma’Nene to dla ludu Toradża uroczystość niezwykle ważna, która daje im odczuć, że śmierć wcale nie rozdziela, a mimo tego, że w jakiś sposób odbiera im członków rodziny, nie zagraża ich silnym relacjom.

Żałoba jako fizyczne cierpienie

Odejście bliskiej osoby zawsze boli, ale dla ludu Dani z Papui-Nowej Gwinei to ból nie tylko emocjonalny. Dani wierzą, że fizyczna reprezentacja bólu jest niezbędna w procesie żałoby, a związany jest z tym jeden z rytuałów. Otóż po śmierci bliskiej osoby kobieca część społeczności plemienia Dani zwykła odcinać sobie fragment palca, który następnie suszono i spalano na popiół, lub przechowywano w specjalnym miejscu. Rytuał jest obecnie zakazany w Nowej Gwinei, nadal wzbudza jednak sporo kontrowersji i zdarza się, że starsze reprezentantki plemienia, mimo zakazu, wciąż go praktykują.

Prochy jako ozdoba

Koreańczycy zamieniają prochy zmarłych w kolorowe koraliki, które umieszczane w szklanych buteleczkach lub wazonach stanowią niezwykły element dekoracyjny ich domów. Za to ci, którzy swoich bliskich zmarłych chcą mieć zawsze przy sobie, mogą ich prochy, lub na przykład kosmyk włosów, zmienić w diament. Co ciekawe, usługa taka dostępna jest już nawet na polskim rynku. Wykonawca podkreśla jednak, że tworzenie tych nietypowych diamentów to proces wieloetapowy i bardzo czasochłonny, co oznacza, że grono ich posiadaczy rośnie powoli.

A może żywa urna?

Możliwości upamiętnienia bliskich, którzy już odeszli z tego świata, jest coraz więcej. Firma The Living Urn oferuje na przykład biodegradowalne urny lub biourny, w których rośnie drzewo, a podłoże połączone jest z prochami lub skremowanymi szczątkami zmarłych. Żywy pomnik ma za zadanie uczcić pamięć o ukochanej osobie i "oddać ją naturze". Wybór drzew jest całkiem spory — wierzba płacząca, klon, dąb, a nawet magnolia czy japońska wiśnia — to pogrążeni w żałobie decydują o tym, która roślina będzie przypominać im o zmarłym bliskim. Takie rozwiązanie, jak twierdzi firma, to nowe życie w piękny sposób reprezentujące osobę, która odeszła.