Kilian Schmidt: „Szabrownik” i Elbląg po II wojnie światowej

2022-11-26 12:00:00(ost. akt: 2022-11-25 12:17:53)

Autor zdjęcia: Novae Res

Jak wygląda życie w zrujnowanym przez wojnę mieście oczami szabrownika? Tego dowiemy się, sięgając po tę ciekawą pozycję nieznanego autora, której akcja toczy się w Elblągu w okresie po II wojnie światowej.
WARTO PRZECZYTAĆ

Jest to książka pod różnymi względami bardzo intrygująca. Została ona napisana przez autora, który nie ujawnia swojego imienia i nazwiska – Kilian Schmidt to jego pseudonim. Już sama okładka przyciąga uwagę i zapowiada, że podczas lektury cofniemy się do czasów, w których zostało wykonane to „rozdarte zdjęcie”, jakie widzimy. Natomiast zaglądając do środka, otrzymamy dość niecodzienną historię, w której narratorem jest nie osoba stojąca po stronie prawa, a ta po drugiej stronie barykady – szabrownik we własnej osobie. Jest to o tyle ciekawe zagadnienie, że szaber uprawiany w powojennej Polsce przez tysiące ludzi to wciąż zjawisko mało znane, a często wręcz przemilczane. Szaber był to proceder przestępczy, polegający na grabieży mienia pozostającego bez opieki w wyniku klęsk żywiołowych, przewrotów społecznych lub konfliktów zbrojnych (za Wikipedią – przyp. red.). Główny bohater takim szabrem się właśnie zajmował.

Wracając jednak do samej książki, jej akcja toczy się w 1945 roku, czyli w momencie, gdy fronty w Europie powoli milkną. Wojna trwa jednak dłużej od działań zbrojnych – pozostaje obecna w psychice ludzi nią doświadczonych. Do takich należy główny bohater powieści – inteligent z Warszawy – który poddając się zwątpieniu w dawne ideały, opuszcza rodzinę i samotnie wyrusza na tereny świeżo utracone przez Niemców, aby tam parać się szabrem. Nawet jako szabrownik nie jest jednak wolny od swoich przedwojennych upodobań i wiedzy – z wielości porzuconych przedmiotów skrupulatnie wybiera przede wszystkim rzeczy wiekowe i piękne, dzieła sztuki i antyki.

W Elblągu – na wpół zrujnowanym mieście, gdzie tytułowy szabrownik prowadzi swoje poszukiwania – roi się od czerwonoarmistów, hitlerowskich niedobitków, złodziei, bandytów i głodujących autochtonów. Zza zakrętów codzienności stopniowo wyłaniają się osoby, które wpłyną na jego dalsze perypetie – opuszczony starzec, jowialny rosyjski maruder, pełen entuzjazmu młody komunista, zaradny niemiecki chłopiec, a nawet… postać z szesnastowiecznego obrazu. W szarości ruin zaczynają się pojawiać nowe barwy…

Tym, co podczas lektury „Szabrownika” wywarło na mnie ogromne wrażenie, jest piękna polszczyzna, jaką autor się posługuje. Przeplata on również fakty historyczne z odrobiną fikcji i wplata w całość miejscowe legendy i opowieści ludzi żyjących w tym okresie. Nie uświadczymy tutaj epatowania wojną i jej okrucieństwem – zamiast tego otrzymujemy obraz powojennej rzeczywistości przeplatane z filozoficznymi rozważaniami głównego bohatera nad światem, który go otacza. Rzeczywistość jawi się tutaj jako ponura, gdyż jest to miasto zrujnowane przez wojnę, w którym ludzie walczą o przetrwanie i przestali wierzyć w jakiekolwiek wartości. Czy w miejscu tak zniszczonym wojną jest w ogóle miejsce na godność? Zdecydowanie na plus oceniam również sam pomysł na głównego bohatera, który z wykształcenia jest historykiem sztuki, a z zawodu był muzealnikiem, a więc dawniej troszczył się o zabytkowe przedmioty, by teraz je rabować. Cała powieść bardzo mi się podobała i mogę ją śmiało polecić każdemu elblążaninowi.

Agata Tupaj