Śmierć dziecka zmienia nasze życie. Jak poradzić sobie z bólem po stracie? Historia prawdziwa

2023-01-15 15:01:00(ost. akt: 2023-07-03 21:19:12)
 Od trzech miesięcy Joanna i Darek są rodzicami Michalinki

Od trzech miesięcy Joanna i Darek są rodzicami Michalinki

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Strata dziecka to dla rodziców doświadczenie bolesne. I niezrozumiałe. Szok, niedowierzanie, żal, ból. Dramat jednak nie kończy się na pogrzebie… W trudnych chwilach rodzice nie powinni zostawać bez wsparcia. — Strata dziecka to ogromna próba trwałości w małżeństwie — mówią Joanna i Darek, którzy wciąż przeżywają stratę synka.
Utrata dziecka jest zawsze ciężkim przeżyciem, bez względu na to, czy śmierć nastąpiła przed porodem, czy po nim. Pogodzenie się ze śmiercią upragnionego potomka wydaje się niemożliwe.

— Śmierć dziecka to nieodwracalne przeżycie — opowiada pani Joanna. — To ból tak ogromny, trudny do zniesienia… Mijają lata, a on nie mija. Człowiek uczy się z tym żyć, jednak nie zapomina.

W oczekiwaniu na cud

Młodzi, zdrowi, szczęśliwi i pełni optymizmu. Z marzeniami i planami na przyszłość. Tacy byli, gdy w roku 2014 stanęli na ślubnym kobiercu. Joanna i Darek poznali się w szkole średniej. Ich miłość przetrwała szkołę, a potem studia. Rozumieli się bez słów i wiedzieli, że są sobie przeznaczeni. Po ślubie zamieszkali w domu po babci Joanny. Przez rok remontowali go, by stał się ich „gniazdem”. Oboje pracowali, mieli pasje i do szczęścia brakowało im tylko jednego – tupotu małych stóp w domu.

— Darek jest jedynakiem, ja mam dwójkę rodzeństwa. Marzyliśmy, że będziemy mieć dwójkę lub trójkę dzieci — opowiada Joanna. — Kiedy dom był już wyremontowany, zaczęliśmy starania o dziecko. Wszystko wydawało się takie proste… Uznaliśmy, że to ten moment, by cieszyć się macierzyństwem i tulić do serca maluszka.
Małżonkowie dbali o siebie, aktywnie spędzali czas. Po pracy chodzili na długie spacery, podróżowali. Znajomym rodziły się dzieci, a oni z zazdrością, ale i nadzieją patrzyli na te maluchy. Wierzyli, że pewnego dnia i oni na teście ciążowym zobaczą upragnione dwie kreski.

— Los nie był dla nas łaskawy. Mijały miesiące, dziesiątki zrobionych testów, badania u lekarza, czy na pewno jesteśmy zdrowi. Wszystko na nic — mówi Joanna. — Coraz częściej na naszych twarzach gościł smutek. Jednak nie poddawaliśmy się. Wspieraliśmy wzajemnie. Cała rodzina nas wspierała i gorliwie się modliła, byśmy zostali rodzicami.


Dwie kreski na teście

Po 5 latach od ślubu małżonkowie zobaczyli upragnione dwie kreski na teście ciążowym. Ogromna radość, wizyta u lekarza i jego potwierdzenie, że wszystko przebiega prawidłowo.

— Byliśmy chyba najszczęśliwszymi ludźmi na świecie! To był najpiękniejszy moment, spełnienie naszego największego marzenia — opowiadają. — W jednej chwili nasze życie obróciło się o 180 stopni, wszystko podporządkowane zostało tej malutkiej istotce, która miała się za kilka miesięcy pojawić na świecie. Zaczęliśmy planować urządzenie pokoju dziecięcego, oglądaliśmy meble, wózki i łóżeczka. Zaczęliśmy odwiedzać też sklepy z ubrankami dziecięcymi. Kupowanie ich dawało nam tyle radości. I choć to był początek ciąży, to już rozmawialiśmy z rosnącym we mnie życiem. Byliśmy tacy szczęśliwi, wiedząc, że za osiem miesięcy na świecie pojawi się nasze dziecko.

Kiedy po raz pierwszy na ekranie monitora małżonkowie zobaczyli swoje wyczekiwane „szczęście”, nie mogli powstrzymać łez. Ciąża rozwijała się prawidłowo. W domu na maleństwo czekał przygotowany pokój, zabawki i ubranka.

Śmierć dziecka

Kiedy kobieta rodzi zdrowe, śliczne dziecko wszyscy są szczęśliwi, gratulują i zachwycają się noworodkiem. Mówią „śliczny dzidziuś”, „słodkie maleństwo”, „kochany maluszek”. Gdy na świat przychodzi martwe dziecko nagle wszystko zmienia się diametralnie.

— Straciłam synka w 26 tygodniu ciąży — opowiada Joanna. — Poczułam się źle, zaczęłam krwawić. Natychmiast wezwaliśmy karetkę. Szpital i całą resztę pamiętam jak przez mgłę. Ból wciąż jest ogromny i choć minęło już 3 lata, wciąż boli. Nie pamiętam pogrzebu Krzysia, bo cały czas byłam na lekach. Później dzień w dzień siedziałam na cmentarzu i dopiero tam zobaczyłam, ile nieszczęśliwych kobiet chodzi po tym świecie. Ale pierwsze miesiące były trudne, niewiele z nich pamiętam. Mąż i rodzina pomagała mi w codziennych czynnościach. Nie chciałam żyć…

— Dla mnie to też była tragedia. Bywały dni, że siedziałem w garażu i wyłem bezgłośnie — wspomina Dariusz. — Dla Asi musiałem być silny. Ona wpadła w otępienie, żyła na lekach. Dość szybko się zorientowałem, że to depresja, i zaczęła się nasza wędrówka po lekarzach. Po pierwszej próbie samobójczej Asia trafiła do szpitala psychiatrycznego. Nie wiem, co by było, gdyby nie wsparcie najbliższych.


Być dla siebie wsparciem

— Każdy z rodziców śmierć dziecka przeżywa na swój sposób. Ważne jest, byśmy jako rodzice przeżywali to, co odczuwamy, a nie skrywali uczucia i zachowywali się tak, jak oczekują tego od nas inni — mówią małżonkowie. — Nie zawsze inne osoby potrafią zrozumieć zachowania rodziców. Strata dziecka to ogromna próba trwałości w małżeństwie. Inaczej śmierć dziecka przeżywają kobiety, a inaczej mężczyźni. Mężczyzn zawsze uczono, że mają być twardzi, że nie wolno im płakać… A przecież pogrążony w żałobie tato odczuwa stratę równie głęboko, jak mama, jednak nie zawsze okazuje ból w sposób otwarty. Takie zachowanie mama dziecka może odebrać jako obojętność ze strony taty. Wówczas może czuć się zraniona i osamotniona. Dlatego tak istotne jest zachowanie szczerości wobec siebie. Rozmowa o sposobie przeżywania bólu po śmierci dziecka. Nas cierpienie zbliżyło jeszcze bardziej…

Małżonkowie długie godziny spędzili na rozmowach, a czasem po prostu wtuleni w siebie siedzieli w milczeniu.

— Każdy rodzic poczuwa się do ogromnej odpowiedzialności za swoje dziecko od chwili poczęcia, matka w szczególny sposób identyfikuje się z dzieckiem noszonym pod sercem. Serce z serca, miłość z miłości, cząstka jej samej… — mówi Joanna. — Tylko jak pogodzić się ze stratą, kiedy życie gaśnie, zanim jeszcze zacznie świecić prawdziwym blaskiem? Jak pogodzić się ze śmiercią dziecka? Jak wytłumaczyć sobie sens śmierci, kiedy odwrócony zostaje całkowity sens stworzenia? Jest to ból nieuleczalny i na zawsze pozostaje pytanie bez odpowiedzi – dlaczego? To, co można zaoferować, to świadoma obecność, choćby milczące bycie obok. Jeśli nie wiemy, co powiedzieć, wystarczą zwykłe: „jestem tu z tobą”, „bardzo mi przykro”. To także gotowość do słuchania, do towarzyszenia w płaczu, do objęcia swoimi ramionami. Nie unikajmy także rozmów na temat zmarłego dziecka. Mi to bardzo pomogło, choć w moim sercu na zawsze została rana.

Dać sobie szansę

Joanna i Darek dzięki wsparciu najbliższych, pomocy specjalistów zaczęli normalnie żyć, choć – jak mówią – to już inne życie. Od trzech miesięcy są rodzicami cudownej istoty – Michalinki. Znów uśmiechają się, mają plany i marzenia.

— Narodziny córeczki uważamy za cud. Do dnia porodu każdego dnia baliśmy się o jej życie i nie chcieliśmy uwierzyć w nasze szczęście — opowiadają. — Kiedy z głośnym krzykiem pojawiła się na świecie, patrzyliśmy na nią i na siebie, nie mogąc uwierzyć, że to się stało. Zostaliśmy rodzicami. Każdego dnia dziękujemy Bogu, że dał nam dziecko.

Życie rodziny się zmieniło. W każdym geście rodziców widać miłość do małej kruszynki. Ktoś, kto nie przeżył tego, co oni, może powiedzieć, że narodziny Michalinki to żaden cud. Jednak ta rodzina odzyskała sens i radość życia.

— Nigdy nie zapomnimy lekcji, jaką dało nam życie. Nauczyliśmy się cieszyć z każdego drobiazgu, nowego dnia, spotkania z rodziną, uśmiechu córki — tłumaczą.

— Nigdy nie zapomnimy naszego synka. Nie dane nam było przytulać go, uczyć, patrzeć, jak dorasta… Razem pokonaliśmy najtrudniejsze chwile, depresję… W takich chwilach nie powinno się zostawać bez wsparcia. Mamy nadzieję, że wreszcie ktoś zrozumie, jak ważna jest pomoc psychologa i „normalnego ludzkiego” lekarza przy tak trudnych sytuacjach w życiu, jakim jest utrata kochanego dziecka…
Fot. Arch. prywatne