Inflacja jeszcze trochę z nami zostanie

2023-01-21 21:10:00(ost. akt: 2023-07-03 21:24:07)

Autor zdjęcia: Pixabay

Inflacja i wysokie ceny są jednymi z najczęściej powtarzanych słów w ostatnich miesiącach. O znaczeniu tychże zjawisk opowiedział nam dr Tomasz Wierzejski, prodziekan ds. kształcenia Wydziału Nauk Ekonomicznych UWM, zwycięzca plebiscytu na najlepszego belfra UWM w 2020 roku.
– Mamy inflację popytową i podażową – wyjaśnia dr Tomasz Wierzejski. – Podażowa wynika z tego, że drożeją czynniki produkcji (m.in. źródła energii i koszty pracy), a co za tym idzie rosną koszty funkcjonowania przedsiębiorstw, które w rezultacie podnoszą ceny swoich produktów. Inflacja popytowa natomiast jest spowodowana tym, że jesteśmy skłonni więcej kupować, a to dzieje się wtedy, kiedy trochę więcej zarabiamy. Jeśli spojrzymy na to, jak w ostatnich kilku latach zmieniały się nasze zarobki, wysokość emerytur czy wsparcie socjalne, widzimy, że w pewnym momencie nieuniknione było podniesienie cen. Ekonomia opiera się na racjonalności – jeśli sprzedający widzą, że kupujący chętnie kupują i są nawet w stanie zapłacić za dany produkt więcej, to podnoszą ceny.

Ceny produktów spożywczych

O ile z niektórych zakupów można zrezygnować albo rozłożyć je w czasie, o tyle artykułu spożywcze są absolutnie niezbędne. Wśród tych, które drożeją najbardziej, są, chociażby chleb, masło, olej oraz warzywa. Dlaczego tak się dzieje?

–Jeśli chodzi o produkty spożywcze, to wciąż obowiązuje tzw. tarcza antyinflacyjna, która została przedłużona do końca czerwca – polega ona na zerowej stawce VAT. Jednak widzimy, że pomimo to ceny produktów spożywczych rosną. Jeśli chodzi o wysokie ceny produktów zbożowych, to jest to spowodowane wyższą ceną nawozów wynikającą ze wzrostu cen gazu. Za chwilę będziemy mieli jeszcze większy problem, bo z rynku światowego znika znaczna część podaży ukraińskiego zboża. To również spowoduje, że będzie droższy chleb i wszystkie inne produkty zbożowe. Musimy też pamiętać, że w związku z wojną w Ukrainie nastąpił odpływ pracowników z Ukrainy, których spora część pracowała, chociażby w sadach na Mazowszu. W związku z wyższymi cenami energii utrzymanie szklarni też jest droższe. Stąd rosnące ceny warzyw – tłumaczy dr Tomasz Wierzejski.

Ceny energii

Polski przemysł spożywczy oparty jest w przede wszystkim na dużych przedsiębiorstwach, czyli takich, które zatrudniają powyżej 250 osób. A to właśnie one najbardziej odczują wzrost cen prądu.

– Wraz z początkiem 2023 roku oczekujemy podwyżek energii, ponieważ wygasły tarcze. W przypadku gospodarstw domowych obowiązuje limit 2 MWh, co powoduje, że wciąż płacimy stawki – nazwijmy to – rozsądne, chociaż też wyższe. Przedsiębiorstwa nie są tak chronione, a duży przemysł w ogóle, więc to on ucierpi najbardziej. To naturalnie przekłada się na wzrost cen produktów spożywczych – wyjaśnia dr Tomasz Wierzejski, który dodaje: "Bardzo często słyszymy od polityków obietnice o zamrożeniu cen, tylko zastanawiam się, co będzie wtedy, gdy je odmrozimy. Odpowiedź jest prosta – będą wyższe. Wzrosty cen na pewno szybko się nie skończą – pozostaje mieć tylko nadzieję, że ich dynamika nieco wyhamuje. Trzeba też trzymać kciuki za czynniki zewnętrzne – oby nie było eskalacji wojny w Ukrainie czy nawrotu pandemii COVID-19, bo przyznam szczerze, że z niepokojem patrzę na to, co dzieje się teraz w Chinach".

Źródło: uwm.edu.pl