Współtworzył efekty specjalne w filmie „AVATAR. Istota wody”. Wcześniej pracował przy takich tytułach jak „Szybcy i wściekli” czy „Spider-Man”

2023-01-21 16:00:00(ost. akt: 2023-01-20 10:53:48)
Damian Zaprucki

Damian Zaprucki

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Damian Zaprucki, chłopak z Giżycka, podbija dziś kina na całym świecie. Współtworzył efekty specjalne w filmie „AVATAR. Istota wody” James'a Camerona. Wcześniej pracował przy „Szybkich i wściekłych” i „Spider-Manie”. Ma apetyt na więcej.
ROZMOWA

— Pochodzisz z Giżycka, a mieszkasz w kanadyjskim Vancouver. Jakim cudem trafiłeś na drugi koniec świata?
— Przed Vancouver doświadczenie zdobywałem w Olsztynie, Warszawie i czeskiej Pradze, gdzie miałem okazję pracować przy kilku większych produkcjach. To doświadczenie pomogło mi zdobyć umiejętności i zbudować demo, które było niezbędne, aby dostać szansę na rozmowę z kimkolwiek za oceanem. Pracując jeszcze w Pradze, dostałem zaproszenie na rozmowę z dwoma studiami z Vancouver, jedno z nich zaproponowało mi kontrakt z relokacją i pracę przy filmach „Szybcy i wściekli 8” i „Spider-Man Homecoming”. Jedyny haczyk polegał na tym, że decyzję musiałem podjąć w przeciągu dnia i zacząć pracę dwa tygodnie później.

— A jak trafiłeś do „Avatara”?
— Po około 6 lat pracy w Vancouver w jednym ze studiów efektów specjalnych ScanlineVFX dowiedziałem się, że studio produkujące „Avatara 2” akurat poszukuje artystów do pracy przy ostatnim akcie filmu. Nie zastanawiając się, skontaktowałem się z nimi i po dwóch etapach rozmów dostałem kontrakt.

— Za co dokładnie byłeś odpowiedzialny?
— Zostałem zatrudniony na stanowisku: senior lighting technical director. Praca polegała na złożeniu, oświetleniu cyfrowym i poddaniu procesowi renderingu wszystkich elementów dostarczonych przez inne działy, m.in animacje postaci, otoczenie, woda, ogień, itd. Jest to etap, po którym reżyser może zobaczyć pierwszy raz ujęcie w pełnej okazałości. Pracowałem głównie przy kilku sekwencjach finalnej bitwy. Jedna, z której jestem szczególnie dumny, to ta, gdzie Neytiri wylatuje zza chmur i atakuje latający statek.

— Na ile sukces „Avatara” w twoim samopoczuciu to również twój sukces?
— Przede wszystkim jest to dla mnie wielki sukces osobisty i spełnienie jednego z marzeń. Cieszę się, że mogłem być częścią tak wielkiego filmu i mieć możliwość pracowania i uczenia się od najlepszych w branży.

— A skąd w ogóle pasja do grafiki?
— Pierwsza raz zainteresowałem się efektami wizualnymi po obejrzeniu trylogii „Władcy Pierścieni” i efektów specjalnych produkowanych przez studio WetaFx, gdzie obecnie pracuję. Na początku raczej traktowałem to jako hobby i nie wiązałem z tym przyszłości. Starałem się uczyć wszystkiego o grafice, fotografii, filmie i wszystkim choć trochę związanym z filmem i animacją. Pierwszy sukces przyszedł w liceum, kiedy wraz z bratem Karolem wygraliśmy ogólnopolski konkurs filmowy. Myślę, że właśnie wtedy stwierdziłem, że może być to dobra ścieżka kariery. Postanowiłem złożyć dokumenty na łódzką filmówkę na wydział animacji. Niestety bez powodzenia. Nie zraziło mnie to, ale zmotywowało do jeszcze cięższej pracy.

— Pewnie wtedy oglądałeś pierwszą część „Avatara”. Jak patrzyłeś wówczas na ten kinowy hit?
— Mniej więcej wtedy zaczynałem swoją pierwszą pracę w Olsztynie. Pierwsza część „Avatara” wywarła na mnie ogromne wrażenie i nawet nie śniłem, że 13 lat później będę miał szansę pracować przy drugiej części.

— Jakie miałeś wtedy marzenia?
— Pracować przy najbardziej kasowych filmach i zwiedzać ciekawe miejsca.

— To się udało. A o czym marzysz dzisiaj?
— Zawsze chciałem realizować swoje pomysły i produkować własne filmy animowane, nad którymi obecnie pracuję od kilku lat po godzinach pracy.

— A jaką widzisz przyszłość grafiki komputerowej?
— W obecnej chwili sztuczna inteligencja oraz zaawansowane algorytmy przejmują powoli niektóre etapy produkcji filmowej i efektów specjalnych. Stwarza to zagrożenia, ale także możliwości dla przyszłych i teraźniejszych pracowników branży. Z jednej strony wiąże się to z redukcją etatów, a z drugiej zmusza do rozwoju w nowych dziedzinach, które są niezbędne, aby utrzymać się w tym jakże konkurencyjnym środowisku.

Damian był częścią zespołu, który zdobył nagrodę Emmy Award za najlepsze efekty specjalne do serialu
Fot. archiwum prywatne
Damian był częścią zespołu, który zdobył nagrodę Emmy Award za najlepsze efekty specjalne do serialu "Gra o Tron sezon 8"


— Ukończyłeś towaroznawstwo na UWM, a podbijasz świat grafiki filmowej… Da się to połączyć?
— To jednak dwie odrębne branże i w pracy niestety nie przydaje się w ogóle, ale wykształcenie wyższe ułatwiło mi dostać pobyt stały w Kanadzie, a następnie obywatelstwo.

— Na ile znalazłeś już swoje miejsce na ziemi?
— Myślę, że jeszcze nie znalazłem takiego miejsca. Jest wiele miejsc, w których chciałbym pomieszkać choć przez chwilę. Branża efektów specjalnych przez ostatnie kilka lat bardzo się zmieniła i w obecnej chwili daje możliwość pracy zdalnej, co w teorii umożliwia pracę z każdego zakątka świata.

— Wrócisz do Polski? Do Giżycka?
— Nie jest to wykluczone. Do Giżycka mam szczególny sentyment, bo tu się urodziłem i dorastałem. Wracam tu tak często, jak tylko mam okazję.

— Za czym na Mazurach tęsknisz najbardziej?
— Za rodziną i pięknymi widokami.

— A co byś zmienił?
— Nie zmieniłbym absolutnie nic.

— Co poza grafiką cię jeszcze pochłania?
— Dzień lubię zacząć od biegania. Lubię zagłębić się w dobrej książce fantasy lub sci-fi, podróżować i odwiedzać nowe miejsca. W wolnej chwili również zajmuję się fotografią i filmowaniem.


Damian Zaprucki urodził się w Giżycku, gdzie uczył się w Gimnazjum nr 2 oraz w II Liceum Ogólnokształcącym. Potem studiował na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. Zdobył dyplom z towaroznawstwa. Produkuje efekty specjalne do filmów science fiction, m.in. do „Spider-Man: Homecoming”, „X-Men: Mroczna Phoenix”, „Szybcy i Wściekli 8” czy serialu „Gra o Tron”. Za ten ostatni wraz ze swoim zespołem dostał w 2019 roku najcenniejszą nagrodę, jaką można otrzymać za produkcje serialowe — EMMY AWARD. Natomiast „Avatar. Istota wody” jest kinowym hitem i zbliża się do 2 miliardów dolarów zysku. Stał się też siódmym najpopularniejszym filmem wszech czasów.

ADA ROMANOWSKA