Rozmawiamy z Heleną Wojciechowską. Co ma w planach na rok 2023 Galeria EL?

2023-02-04 17:24:07(ost. akt: 2023-02-04 15:14:14)
Mam nadzieję, że udaje mi się stworzyć pozytywną przestrzeń i odczarować sztukę współczesną, która uchodzi czasem za ciężką do przyswojenia – mówi Helena Wojciechowska

Mam nadzieję, że udaje mi się stworzyć pozytywną przestrzeń i odczarować sztukę współczesną, która uchodzi czasem za ciężką do przyswojenia – mówi Helena Wojciechowska

Autor zdjęcia: archiwum Galerii EL

Sztuka współczesna uchodzi za ciężką do przyswojenia. Jednak Galeria EL robi wszystko, by ją odczarować. Z Heleną Wojciechowską rozmawiamy o ciekawych inicjatywach oraz o tym, w jaki sposób zachęca do kontaktu ze sztuką w Galerii EL i sprawia, że każdy może poczuć się jak artysta.
– W swoim życiu zawodowym zajmujesz się edukacją artystyczną. Od czego to się zaczęło?
– Od babci. Była urodzoną animatorką. Zgarniała z podwórka mnie, siostrę, kuzynostwo i inne dzieciaki i organizowała nam czas. Teatrzyk, zajęcia plastyczne. Zawdzięczam babci magiczne dzieciństwo i wprawkę w zero waste, bo nie lubiła niczego wyrzucać. Ze zbieractwa warsztatowych przydasi w pewnym momencie zaczęłam się leczyć, bo mam ograniczoną liczbę półek w domu czy galeryjnym magazynie. Patrząc na wystawę „Własnoręcznie” Pawła Błęckiego prezentowaną aktualnie w Krużganku Galerii EL, zaczynam się zastanawiać, czy dobrze zrobiłam i czy znów nie powinnam się „rozchorować” (śmiech).

Wracając do twojego pytania… Potem były studia z etnologii i antropologii kulturowej w Toruniu, które jeszcze wzmogły moją ciekawość drugiego człowieka, podyplomówka z edukacji artystycznej, praca w szkole, kulturze, pozarządówce. Nie zawsze szło gładko, sporo nauczyłam się na własnych błędach, ale bez tego pewnie nie poszłabym dalej.

Fot. arch. Galerii EL


– Pracowałaś m.in. w Centrum Spotkań Europejskich „Światowid”. Jak wspominasz ten okres?
– Podam Ci przykład. Jest rok 2012 lub 2013. To rok, w którym ty i ja poznałyśmy się, a miało to miejsce właśnie w „Światowidzie”. Rozpoczęłaś staż i od razu dostałaś zadanie wsparcia mnie w realizacji warsztatów dla dzieci. Wymyśliłam sobie, że na tę okoliczność światowidową Galerię Nobilis przerobimy z dziećmi w dżunglę. Sporo było włażenia na drabinę i wieszania lian zrobionych z otuliny izolacyjnej do rur, dzikich zwierząt i egzotycznych roślin udzierganych przez dzieci. Niektórzy koledzy i koleżanki ze Światowida łapali się za głowę, ale było warto, bo dzieciaki weszły w klimat. Dzięki naszej instalacji świat za oknem znikał na czas zajęć. Tak właśnie wspominam niemal sześcioletnią pracę w Światowidzie: zdarzały się okazje do brojenia, zrobienia czegoś niesztampowo, co pewnie przyprawiało o ból głowy dział administracji odpowiedzialny za porządek, ale to był też czas poznawania mnóstwa ciekawych, inspirujących osób, które wtórowały moim szaleństwom. Z częścią z tych osób się przyjaźnię i spotykam do dziś, a przecież od zakończenia mojej pracy w “Światowidzie” minęło prawie dziesięć lat.

Fot. arch. Galerii EL


– Jaka technika artystyczna najbardziej do Ciebie przemawia? Co najbardziej lubisz tworzyć?
– Od jakiegoś już czasu eksperymentuję z kolażem. Daje mi to dużo frajdy. Jest to coś, co robię tylko dla siebie – zabawa, której nie nazwałabym sztuką. Jestem chyba jednym z tych przysłowiowych szewców chodzących bez butów.

– Jakie projekty artystyczne w swoim życiu zawodowym szczególnie miło wspominasz?
– Nigdy nie zapomnę mojego pierwszego dużego wakacyjnego projektu „Perypetie na peryferiach”. Robiłam go jeszcze w „Światowidzie” przy wsparciu mojej ówczesnej szefowej pani Teresy Miłoszewskiej – świetnej osoby. Wymyśliłam, że dzieci z kilku miejscowości napiszą książkę-przewodnik po zamieszkałej przez siebie okolicy. Pierwsze było Tolkmicko. Przyjechaliśmy z prowadzącym „warsztat detektywistyczny” Rafałem Kleśtą-Nawrockim do MGOK-u, spytaliśmy dzieci, co najfajniejszego chciałyby nam pokazać w swoim mieście, a one zaprowadziły nas… na cmentarz, gdzie opowiedziały mrożącą krew w żyłach historię. Wtedy dotarło do mnie, że przede mną ciekawe lato, że to nie będzie nudny projekt.

Fot. arch. Galerii EL


– Co jest dla ciebie najważniejsze w pracy animatora kultury?
– Człowiek. Ten, który właśnie przyszedł na warsztaty, jego oczekiwania i potrzeby. Nie zawsze ma dobry humor, bo coś go mogło w ciągu dnia nieprzyjemnego spotkać. Może jest tu pierwszy raz i trochę się denerwuje. Może ktoś mu nagadał w czasach szkolnych jakichś głupot, np. że nie umie rysować i myśl o publicznym tworzeniu sztuki to totalny stres. Staram się nie zakładać z góry, z kim będę spędzać najbliższe godziny, i okazać zwykłą wdzięczność, że tej osobie chciało się do mnie wyjść z cieplutkiego, miłego domu, dojechać na zajęcia. Mam nadzieję, że udaje mi się stworzyć pozytywną przestrzeń i odczarować sztukę współczesną, która uchodzi czasem za ciężką do przyswojenia. To jest moja zawodowa ambicja. Myślę, że w tej pracy trzeba po prostu lubić ludzi. Bez tej sympatii to pewnie straszna udręka.

Ostatnio też dużo myślę o równowadze praca – życie prywatne. Mam z tym ogromny problem, jestem pracoholiczką z tendencją do analizowania, co mogę następnym razem zrobić lepiej. Dlatego w tym roku obiecałam sobie nie tylko prowadzić warsztaty i wymyślać działania kulturalne, ale też więcej w nich uczestniczyć.

– Jak byś podsumowała swój miniony rok w Galerii EL? Z czego jesteś najbardziej dumna?
– Jesteśmy świeżo po sporządzeniu sprawozdania za 2022 rok, więc przytoczę kilka cyfr, które udało mi się zapamiętać. W minionym roku zorganizowaliśmy ponad 40 wydarzeń kulturalnych, w tym wystawy i koncerty. Odwiedziło nas ponad 10 tysięcy osób. Około 3,5 tysiąca skorzystało z oferty edukacyjnej, czyli spotkałam się z nimi osobiście. Zrobiliśmy coś razem podczas warsztatów, spacerów śladami Form Przestrzennych czy innych akcji. Wymieniliśmy myśli, pogadaliśmy o sztuce i pewnie o jedzeniu, bo to moje dwa ulubione tematy.
Liczby same w sobie nic nie znaczą, ale kiedy w trakcie roku rosną każdego miesiąca, jest super – bo to oznacza, że to, co proponujemy jako galeria, interesuje coraz szersze grono. Po czasach pandemicznego zamknięcia wracają do nas nie tylko szkoły na lekcje edukacji, ale także dorośli na dedykowane tylko im Twórcze Spotkania i warsztaty dla seniorów.

Kiedy odbieram telefon od nauczycielki, która chce zapisać klasę na kolejne warsztaty, bo poprzednie podobały się uczniom, kiedy po spotkaniu z dorosłymi słyszę, że są podekscytowani, bo odkryli w sobie nowy talent, albo że ta sztuka współczesna jednak nie jest taka straszna, to czuję, że coś musiałam zrobić dobrze. Moja praca składa się z takich właśnie małych, pojedynczych sukcesów. To jest moje paliwo do dalszego działania.

Fot. arch. Galerii EL


– A co Galeria EL ma w planach na ten rok?
– W planach mamy około dwudziestu wystaw artystów i artystek związanych z naszym regionem, a także „zewnętrznych”, prezentujących swoją twórczość w Elblągu po raz pierwszy.

Już teraz zapraszam na lutowe wernisaże Zbigniewa Szmurły, Magdy Peli i Leona Dziemaszkiewicza, które są niepowtarzalną okazją do rozmowy z twórcami i kuratorami wystaw. Każdemu takiemu wydarzeniu towarzyszyć będą warsztaty dla dzieci i dorosłych.

Planujemy koncerty we współpracy z Klubem Środowisk Twórczych Krypta. Latem mamy nadzieję powrócić z cyklem Śniadań na trawie. Napisaliśmy sporo ciekawych projektów, czekamy na dobre wieści o ich dofinansowaniu.

Zespołowo pracujemy też nad tym, aby umożliwić udział w naszych wydarzeniach osobom ze szczególnymi potrzebami. Zainteresowanych szczegółami oferty polecam zapisanie się do naszego galeryjnego newslettera. Agata Marcinkowska-Fedeczko, nasza specjalistka ds. promocji, za punkt honoru postawiła sobie nie spamować odbiorców i poinformować o tym, co najciekawsze.

– Czego wszystkim życzysz na 2023 rok?
– Wszystkim mieszkańcom naszego miasta życzę, abyśmy jak najczęściej spotykali się podczas wydarzeń kulturalnych. W Elblągu dzieje się mnóstwo ciekawych rzeczy, do których dodatkowo droga nie wiedzie przez godzinne korki, jak to się dzieje w wielkich miastach. Życzę więc nam złapania oddechu od codzienności na jednej z wystaw w Galerii EL lub Śniadaniu na trawie, wirtualnej przejażdżki samochodem Komnicka po przedwojennym Elblągu w Muzeum Archeologiczno-Historycznym, wypożyczenia z Biblioteki Elbląskiej książki, która chwilę temu pojawiła się w księgarniach i pogadania o niej podczas spotkania autorskiego, wypadu do Kina „Światowid” na DKF lub MET Operę i tupania nóżką do taktu podczas Święta Muzyki pięknie wymyślonego przez Stowarzyszenie Kulturalne Co Jest? W organizację wszystkich tych wydarzeń ludzie kultury wkładają ogrom pracy i miłości. Obiecałam sobie dziękować im za ten wysiłek moją częstszą na nich obecnością.

Rozmawiała Agata Tupaj