Historia „betonowego” mostu w Braniewie. Zobacz archiwalne zdjęcia
2023-02-08 07:00:00(ost. akt: 2023-02-08 16:33:33)
W 1945 r. obie części Braniewa łączył wojskowy most Baileya, na którym ruch odbywał się jednokierunkowo. W miarę napływu polskich mieszkańców i bardzo pomału postępującego odgruzowywania miasta pojawiła się konieczność budowy mostu przez Pasłękę...
Wydarzenia sprzed 64 lat opisane zostały na podstawie wspomnień Wojciecha Chomskiego (spisanych kilkanaście lat temu), pasierba inż. Stanisława Rojka, który po II wojnie światowej zajmował się m.in. odbudową dróg i mostów na terenie dzisiejszego powiatu braniewskiego.
Stanisław Rojek był z wykształcenia inżynierem budowy dróg i mostów (przed wojną ukończył Politechnikę Gdańską). Na polecenie wojewody olsztyńskiego organizował w 1945 r. Powiatowy Zarząd Dróg i był do czerwca 1948 roku jego kierownikiem — do czasu powierzenia mu przez wojewodę budowy żelbetowego mostu w Braniewie.
W 1945 roku obie części miasta łączył wojskowy most Baileya, na którym ruch odbywał się jednokierunkowo. W miarę napływu polskich mieszkańców i bardzo pomału postępującego odgruzowywania miasta pojawiła się konieczność budowy lub też odbudowy mostu przez Pasłękę. Zwłaszcza że dotychczasowy most był własnością Armii Czerwonej (przez Braniewo prowadziła droga do ZSRR, którą szły transporty samochodowe z łupami wojennymi).
Inż. Rojek zorganizował brygadę wykonawców i zaprojektował most.
„Pomału rozpoczęto rozminowywanie siłami polskich saperów i przy użyciu dość prymitywnego sprzętu, jakim były tyczki ze szpikulcem. Wielu ich wtedy poginęło, saperów chowano na cmentarzu przy ul. Olsztyńskiej. Po rozminowaniu zniszczonych przyczółków wysadzono je w powietrze, aby można było je wybudować od nowa. Lewobrzeżny przyczółek był budowany siłami magistratu, natomiast prawobrzeżny przez brygadę mego ojczyma. Nie wiem, dlaczego wyniknął taki podział pracy, być może były to jakieś nieporozumienia kompetencyjne” — wspominał Wojciech Chomski.
„Pomału rozpoczęto rozminowywanie siłami polskich saperów i przy użyciu dość prymitywnego sprzętu, jakim były tyczki ze szpikulcem. Wielu ich wtedy poginęło, saperów chowano na cmentarzu przy ul. Olsztyńskiej. Po rozminowaniu zniszczonych przyczółków wysadzono je w powietrze, aby można było je wybudować od nowa. Lewobrzeżny przyczółek był budowany siłami magistratu, natomiast prawobrzeżny przez brygadę mego ojczyma. Nie wiem, dlaczego wyniknął taki podział pracy, być może były to jakieś nieporozumienia kompetencyjne” — wspominał Wojciech Chomski.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez