Ks. mitrat Andrzej Sroka, proboszcz Parafii Greckokatolickiej pod wezwaniem Narodzenia św. Jana Chrzciciela w Elblągu: Ludzkie serca się otworzyły

2023-02-25 11:00:00(ost. akt: 2023-07-03 20:45:08)
Ks. mitrat Andrzej Sroka jest proboszczem parafii greckokatolickich w Elblągu, Pasłęku oraz Godkowie

Ks. mitrat Andrzej Sroka jest proboszczem parafii greckokatolickich w Elblągu, Pasłęku oraz Godkowie

Autor zdjęcia: Eparchia Olsztyńsko-Gdańska

O minionym roku w cieniu wojny rozmawiamy z proboszczem parafii greckokatolickiej w Elblągu, Andrzejem Sroką.
Jest wojna, a to najgorsza rzecz, jaka może spotkać człowieka. Zostaje tylko się modlić i prosić Boga o miłosierdzie nad tym nieszczęściem. W tej sytuacji należy również pomagać — nie ma innego wyjścia — jest to takie podstawowe ludzkie zadanie. Nie mam pojęcia, jak cała sytuacja się rozwinie. Myślałem, że Putinowi będzie potrzebny tylko Ługańsk i Donbas, a okazuje się, że zaatakował Ukrainę ze wszystkich stron — nawet przez Białoruś. Trudno jest w tym momencie cokolwiek rozpatrywać i debatować — jest to potworny szok. Mam jednak nadzieję, że świat się opamięta, a Europa i USA rozwiążą to w jakiś niemilitarny sposób — mówił dokładnie rok temu Andrzej Sroka, proboszcz Parafii Greckokatolickiej pod wezwaniem Narodzenia św. Jana Chrzciciela w Elblągu.

Do rozmowy na temat wojny z proboszczem wracamy dokładnie rok później.

— Woja poprawiła stosunki polsko-ukraińskie. Kto by się kiedyś spodziewał, że osoby prywatne w Polsce będą aż na taką skalę przyjmowały uchodźców z Ukrainy? Ludzkie serca, które się otworzyły — to coś niesamowitego. To chyba jest najistotniejsze w tym wszystkim. Ta wojna jest niepotrzebna, ale pokazała, że można się jednoczyć, wybaczać sobie pewne krzywdy, zrozumieć jeden drugiego i pomóc sobie nawzajem w cierpieniu. Mieliśmy nadzieję, że ten rok zakończy się szczęśliwie dla Ukrainy, a wojna ustanie. Niestety wojna trwa. Mam nadzieję, że nie tylko poprzez pomoc zewnętrzną Ukraina będzie umiała zwyciężyć, ale że nie straci nigdy ducha walki ani wspólnoty działań względem wroga. Naszym zadaniem w Polsce jest modlić się i wspomagać nie tylko przybywających do Elbląga uchodźców, ale i ludność w Ukrainie — wysyłając im rzeczy nie tylko do przetrwania, ale i do działań, także tych wojennych. I mam nadzieję, że Bóg pozwoli i w tym roku będziemy świętowali zwycięstwo Ukrainy nad Rosją — mówi proboszcz w rozmowie z nami.

Parafia Greckokatolicka pod wezwaniem Narodzenia św. Jana Chrzciciela w Elblągu przez cały ubiegły rok czynnie wspierała uchodźców przybywających do Elbląga, jak i Ukraińców, którzy zostali w swoim kraju.

— Przez ostatnie dwa tygodnie mamy zamknięty nasz punkt pomocowy, bo nie mamy już żadnego towaru, ale przez ostatni rok — od początku wojny do końca grudnia — cały czas wspomagaliśmy uchodźców przebywających w Elblągu, głównie matki z dziećmi i osoby starsze. Mam nadzieję, że uda nam się zebrać pieniądze i znowu będziemy mogli nieść pomoc w naszym punkcie. To jednak rok, a nasza wspólnota nie jest aż tak duża, by bezustannie pomagać. Wspomagały nas w działaniach elbląskie firmy i osoby prywatnie. W tej chwili czekamy na uzgodnienia i mamy nadzieję, że nasz punkt już niedługo znowu zostanie otwarty i będzie pomagać przede wszystkim żywnością. Nasz punkt pomocowy dla uchodźców z Ukrainy zlokalizowany na terenie cerkwi początkowo pomagał trzy razy w tygodniu, później dwa razy, ostatecznie raz w tygodniu. W okresie, w którym punkt pomocowy otwarty był tylko raz w tygodniu, obsługiwaliśmy 150 osób tygodniowo. Czekamy na wsparcie od ludzi i firm dobrej woli. Rok to długo dla każdej społeczności, zwłaszcza tak małej, jak nasza. Nie zawsze można znaleźć finanse, ale mamy nadzieję, że jeszcze otrzymamy zewnętrzne wsparcie — przyznaje o. Andrzej Sroka.

— Myślę, że dla Ukraińców problem wyznania — czy to grekokatolik, czy prawosławny — nie ma aż tak wielkiego znaczenia. Uchodźcy znajdują miejsce we wspólnocie naszej cerkwi i w cerkwi prawosławnej, która też jest w Elblągu. Zwiększyła się nam liczba wiernych, którzy systematycznie uczęszczają na nabożeństwa — nie tylko na liturgię, ale wszelkiego rodzaju nabożeństwa. Wcześniej, w niedziele do cerkwi na msze przybywało po około 150 osób, teraz ta wspólnota liczy około 200 osób. Wojna zmieniła stosunek Polaków do osób narodowości ukraińskiej. Całkiem inaczej postrzega się obecnie Ukraińca w Polsce. Ale i nam się lżej żyje przy tej okazji. Nie mówię, że ta wojna była potrzebna — bo absolutnie nie była potrzebna — ale dzisiejsze otwarcie serc narodu polskiego na Ukrainę i na ludzi, którzy przybywają z pomocą do Ukrainy, to naprawdę coś wyjątkowego — podsumowuje proboszcz Andrzej Sroka.
EG
Fot. Ryszard Biel