Elbląg: Śmiertelne pobicie w centrum miasta. Oskarżeni odpowiedzą za udział w bójce czy śmiertelnym pobiciu na ul. Hetmańskiej? Ruszył proces w tej sprawie. Znamy wyjaśnienia oskarżonych

2023-03-20 15:57:08(ost. akt: 2023-07-03 16:00:00)

Autor zdjęcia: EG

W poniedziałek 20 marca ruszył proces w sprawie śmiertelnego pobicia na ul. Hetmańskiej. Do zdarzenia doszło w sierpniu ubiegłego roku. Na ławie oskarżonych zasiadło dwóch mężczyzn, którzy nie znali wcześniej swojej ofiary. Łukaszowi Ż. grozi do 10 lat, a Adamowi M. do 15 lat pozbawienia wolności. Obaj leczyli się wcześniej psychiatrycznie. Zdaniem Adama M. mężczyzna żył w momencie, gdy bójka została już zakończona. Łukasz Ż., twierdzi, że żałuje tego, co się wydarzyło.
W feralny wieczór 5 sierpnia 2022 roku Patryk Sz. udał się do sąsiada, gdzie mieli spożywać alkohol. Później razem z sąsiadem wybrał się na dyskotekę do jednego z elbląskich klubów. Tam miał spotkać swoją znajomą. W tym samym lokalu przebywał też Łukasz Ż, Adam M. i trzy kobiety. Jedna z nich to właśnie znajoma Patryka Sz. W powrocie do domu Łukaszowi Ż., jego partnerce i teściowej towarzyszył również Adam M. (sąsiad Łukasza Ż.), który wracał z klubu razem ze swoją partnerką. Dołączył do nich Patryk Sz. Powrót z dyskoteki okazał się tragiczny w skutkach.


W sobotę 6 sierpnia w godzinach porannych na ulicy Hetmańskiej znaleziono ciało mężczyzny. Był nim Patryk Sz. O udział w jego śmiertelnym pobiciu oskarża się Łukasza Ż. i Adama M., którzy wcześniej go nie znali. Zdaniem oskarżonych to ofiara sprowokowała całe zdarzenie, a jego źródłem miała być kobieta, którą – zdaniem jednego z oskarżonych – miał obłapiać.


Miał liczne obrażenia ciała, między innymi głowy

W zarzucie skierowanym do oskarżonych wymieniono szereg obrażeń, których doznał pobity na śmierć mężczyzna. Obrażenia zostały zlokalizowane głównie w obrębie głowy, ale są to obrażenia powodujące rozstrój zdrowia na okres poniżej 7 dni, przy czym razem spowodowały zgon mężczyzny.

Dlatego też 47-letniemu Adamowi M. i Łukaszowi Ż. zarzuca się czyn z art. 158 § 3 kk, czyli udział w pobiciu ze skutkiem śmiertelnym. Za ten czy grozi kara pozbawienia wolności od roku do lat 10. Dodatkowo Adam M. będzie odpowiadał w ramach powrotu do przestępstwa. Wcześniej był skazany z art. 223 kk § 1 – a więc za przestępstwo z użyciem przemocy wobec funkcjonariuszy publicznych. Został skazany na 1,5 roku pozbawienia wolności, a karę odbył w całości. Trzy lata po opuszczeniu zakładu karnego został oskarżony za dopuszczenie się przestępstwa o podobnym charakterze, czyli omawianego śmiertelnego pobicia na ul. Hetmańskiej. W takim przypadku sąd może wymierzyć karę przewidzianą za przypisane sprawcy przestępstwo w wysokości do górnej granicy ustawowego zagrożenia zwiększonego o połowę. A więc Adamowi M. grozi do 15 lat pozbawienia wolności.

— Uderzali go pięściami po głowie i całym ciele oraz przewrócili na podłoże, w następstwie czego Patryk Sz. doznał obrażeń ciała powodujących rozstrój stanu zdrowia na czas poniżej 7 dni w postaci złamania kości nosowej, złamania korony zęba oraz niewielkiego otarcia naskórka w okolicach szczytu głowy, oraz powierzchniowej niewielkiej rany tłuczonej powłoki głowy w okolicy ciemieniowej, i niewielkiego wylewu prawej części mięśnia skroniowego bez złamania kości i sklepienia podstawy czaszki, oraz bez zmian urazowych wewnątrzczaszkowych. W następstwie tego zdarzenia Patryk Sz. poniósł śmierć — można przeczytać w akcie oskarżenia.

Powodem konflikt w dyskotece?

Podczas pierwszej rozprawy przesłuchano m.in. matkę zmarłego i jego partnerkę życiową. Kobiety są oskarżycielkami posiłkowymi w tej sprawie.

— Słyszałam z opowieści, że stara baba kręciła tyłkiem na dyskotece obok Patryka. Dlatego się z niej wyśmiewał. A oskarżeni postawili go za to pobić — mówiła podczas rozprawy matka ofiary.

Natomiast zdaniem partnerki życiowej Patryka Sz. miał on podrywać nieznaną jej kobietę na dyskotece.

Adam M.: Gdy odchodziliśmy z tego miejsca, ten człowiek jeszcze żył

Adam M. podczas pierwszej rozprawy nie chciał składać wyjaśnień ani odpowiadać na pytania. Natomiast Łukasz Ż. przyznał się do udziału w bójce, ale nie do pobicia ze skutkiem śmiertelnym. Nie chciał składać dodatkowych wyjaśnień, ale odpowiadał na pytania obrony. Wyraził też skruchę, przeprosił rodzinę pokrzywdzonego Pawła Sz. i powiedział, że żałuje. Matka trójki dzieci Pawła Sz. nie przyjęła tych przeprosin.

Sąd odczytał wyjaśnienia oskarżonego Adama M. złożone w trakcie postępowania przygotowawczego.

— Wiem, o co jestem podejrzany. Przyznaję się do tego, że uderzyłem pokrzywdzonego, ale on się podniósł. To było tak, że byłem tego dnia na baletach ze znajomymi. Po wyjściu z lokalu szliśmy ulicą. Pokrzywdzony wyzwał mnie wulgarnymi słowami i szedł do mnie z rękami. Chciał mnie uderzyć z pięści w twarz. Odsunąłem się i delikatnie uderzyłem go w brodę prawą pięścią. On się podniósł i przeprosił mnie za swoje zachowanie. Gdy się odsunąłem, pokrzywdzony podleciał do Łukasza i Łukasz mu parę razy przyłożył z pięści w nos. Nikt go nie kopał. Pokrzywdzony się przewrócił i już leżał. Łukasz jeszcze, jak pokrzywdzony leżał, uderzył go dwa razy z pięści w twarz. Wcześniej nie widziałem pokrzywdzonego, widziałem go po raz pierwszy. Powiedziałem do Łukasza: „zostaw go, idziemy”. I poszliśmy stamtąd. Te kobiety, które były z nami, nic nie robiły, tylko stały obok – 100 metrów od tego mężczyzny. One nic nie mówiły, potem tylko ja i Łukasz poszliśmy na stację benzynową przy ul. Grunwaldzkiej kupić po piwie. Wypiliśmy po piwie i poszliśmy do domu. Odzież, którą tego dnia miałem na sobie, przekazałem policjantom podczas przeszukania mieszkania. Za pierwszym razem ten mężczyzna upadł na plecy, nie uderzył głową w podłoże. Za drugim razem, gdy upadł, nie widziałem, na jaką część ciała upadł. Tego dnia byłem po dwóch drinkach. Nie byłem pod wpływem narkotyków — brzmiały wyjaśnienia Adama M. odczytane przez sędziego.

— Gdy odchodziliśmy z tego miejsca, ten człowiek jeszcze żył — dodał Adam M.

— Tego dnia ze znajomymi przebywałem w dyskotece. Razem ze znajomymi i pokrzywdzonym wracaliśmy z dyskoteki. Wcześniej go nie znałem. On po prostu szedł z nami. Rozmawialiśmy z nim — twierdził Łukasz Ż. podczas składania wyjaśnień w postępowaniu przygotowawczym.

Zdaniem Łukasza Ż. ofiara zaczęła ich wyzywać i napastować jedną z kobiet.

— On zaczął obmacywać Małgorzatę. Ona powiedziała do niego, żeby się odczepił. Ja też to powiedziałem. On powiedział, że zabije mnie jednym ciosem i zaczął rzucać się z łapami. Uciekałem od niego, ale mnie trafił w szyję z pięści. Jak on mnie uderzył, to podszedł do mnie mój sąsiad Adam M., który szedł za nami z dziewczyną. Przewróciłem się, zanim wstałem, pokrzywdzony leżał już we krwi i opluł mi nogę. Dalej się sadził. Potem jak wstałem, to uderzyłem go otwartą dłonią w twarz. Pokrzywdzony leżał na ziemi. Potem wstał na kolana i jeszcze nas wyzywał. My poszliśmy, nie zwracaliśmy na niego uwagi.

— Wystraszyłem się, gdy zobaczyłem na portalu, że ten mężczyzna nie żyje i wyrzuciłem odzież, w której byłem tego dnia do śmietnika koło domu. Tego dnia byłem pod wpływem alkoholu. Wypiłem kilka piw. Brałem też amfetaminę. Kobiety, które były z nami, nic nie robiły, krzyczały tylko, żebyśmy się uspokoili, a do tego mężczyzny, żeby się odczepił — brzmiała treść wyjaśnień Łukasza Ż. odczytana przez sędziego.

Łukasz Ż.: Przyznaję się do bójki, ale nie do pobicia

Podczas rozprawy Łukasz Ż. powiedział, że przyznaje się tylko do udziału w bójce. Odpowiadając na pytania obrońcy, Łukasz Ż. powiedział: — Do momentu uderzenia mnie w szyję nie wyprowadziłem żadnych ciosów w kierunku pokrzywdzonego. Nie widziałem, co działo się później, gdy upadłem na ziemię. Pokrzywdzony leżał na chodniku i wyzywał mnie cały czas. Próbował wstać z chodnika. Gdy wstałem, podszedłem do niego, machałem mu ręką przy twarzy, żeby go wystraszyć, żeby dał mi spokój, żeby przestał, nie chciał się bić dalej. Uderzyłem go raz z otwartej ręki. Nie zwracaliśmy już na to uwagi i odeszliśmy stamtąd. Gdy odchodziliśmy, leżał, ale był już tak pijany, że nie dałby rady wstać. Nie słyszałem ze strony pokrzywdzonego odgłosów charczenia lub duszenia się. Gdyby coś wskazywało na to, że pokrzywdzony może nie przeżyć, zostałbym na miejscu i wezwałbym pogotowie. Żałuję udziału w tej bójce. Chciałbym przeprosić całą rodzinę pokrzywdzonego, że w ogóle doszło do takiej sytuacji.

Zdaniem konkubiny Patryk Sz. nie nadużywał alkoholu, spożywał go sporadycznie w weekendy, a po jego wypiciu nie bywał agresywny. Przyznała jednak, że w przeszłości miała miejsce sytuacja, w której po alkoholu doszło do bójki Patryka Sz. ze szwagrem. Sąsiadka zadzwoniła na policję.

Obrona złożyła wniosek o przesłuchanie biegłego w zakresie medycyny i morfologii. Z uwagi na fakt, że ofiara tego zdarzenia – Patryk Sz. – miał w moczu 3,7 promila alkoholu i leczył się na nadciśnienie tętnicze, prawdopodobną linią obrony będzie dowiedzenie, że samo pobicie nie miało bezpośredniego wpływu na śmierć Patryka Sz. Po dzisiejszej rozprawie można też wnioskować, że obrona będzie dążyła do zmienienia kwalifikacji przyjętej w tej sprawy z pobicia ze skutkiem śmiertelnym na udział w bójce. Biorąc pod uwagę, że obrona wystąpiła też z wnioskiem o udostępnianie notatki policyjnej dotyczącej bójki ofiary ze swoim szwagrem, obrona może chcieć dowieść, że ofiara bywała już wcześniej agresywna, uwiarygodniając tym samym wyjaśnienia oskarżonych.
Kolejne terminy rozpraw wyznaczono na 24 marca i 25 kwietnia.