Elbląg: Czy i ile mieszkańcy zapłacą za kampanię portową prezydenta Witolda Wróblewskiego?

2023-03-28 10:47:15(ost. akt: 2023-07-03 15:53:51)
Bilbordy, plakaty, ulotki i strategia kampanijna — to wszystko zostało już przygotowane i ktoś musiał wystawić za to rachunek. Niestety wciąż dokładnie nie wiemy, kto go wystawił, na jaką kwotę i kto ten rachunek zapłaci?

Bilbordy, plakaty, ulotki i strategia kampanijna — to wszystko zostało już przygotowane i ktoś musiał wystawić za to rachunek. Niestety wciąż dokładnie nie wiemy, kto go wystawił, na jaką kwotę i kto ten rachunek zapłaci?

Autor zdjęcia: Dziennik Elbląski

Bilbordy, plakaty, ulotki, broszury, film promujący i opracowanie "Kampanii przeciwko przejęciu przez rząd Portu Miejskiego w Elblągu" — to wszystko składa się na koszty, które ktoś będzie musiał ponieść. I o ile koszt badania opinii mieszkańców jest znany i oficjalnie podany do publicznej wiadomości, to o kosztach portowej kampanii prezydenta Wróblewskiego się nie mówi. Postanowiliśmy więc zapytać ratusz, kto i ile zapłaci za tę kampanię. Odpowiedź jest zaskakująca.
W poniedziałek 13 marca podczas konferencji prasowej Witold Wróblewski oficjalnie przedstawił założenia przeprowadzenia badania opinii mieszkańców na temat przyszłości portu w Elblągu. Poinformował też opinię publiczną o kosztach tego badania. To 33 tys. zł. Elbląski samorząd zapłaci taką kwotę firmie z Gdańska za przeprowadzenie badania w formie papierowej i elektronicznej oraz sondaż telefoniczny.

13 marca oficjalnie rozpoczęła się też prowadzona przez elbląski samorząd "Kampania przeciwko przejęciu przez rząd Portu Miejskiego w Elblągu". Podczas konferencji za prezydentem Elbląga stał plakat promujący kampanię sloganem: „Powiedz tak miejskiemu portowi”. I, choć prezydent rozpoczął oficjalnie kampanię portową i poinformował, że będzie ona prowadzona za pomocą strony internetowej Urzędu Miejskiego oraz w formie plakatów, bilbordów oraz spotkań z mieszkańcami, to nie przekazał, ile ta kampania będzie kosztowała i kto za na nią zapłaci. Postanowiliśmy więc zapytać o to elbląski ratusz.

— Ile kosztowało przygotowanie i ile będzie kosztowało przeprowadzenie kampanii "Powiedz tak miejskiemu portowi". Kto przygotował tę kampanię? Skąd pochodzą środki na przygotowanie i przeprowadzenie kampanii? — tak brzmiały nasze pytania.

— Co do kosztu kampanii — to na razie trudno powiedzieć dokładnie, jaki on będzie. Kampania realizowana jest własnymi siłami ze środków budżetu miasta — przekazała Joanna Urbaniak, rzeczniczka prasowa prezydenta Elbląga.

Postanowiliśmy więc doprecyzować i zapytaliśmy o to, co to znaczy, że kampania jest realizowana własnymi siłami ze środków budżetu i jakie środki przeznaczono na jej realizację do tej pory. Na odpowiedzi czekamy.

Sądząc po ilości plakatów, bilbordów i ulotek można domniemywać, że koszty są znaczące. W sieci pojawił się już również film promujący kampanię.

Należy zwrócić jeszcze uwagę na jedną istotną rzecz, a mianowicie pierwotny zamysł konsultacji z mieszkańcami, które miały się opierać na poznaniu prawdziwych opinii elblążan na temat przyszłości portu.
Mieszkańcy Elbląga mieli zapłacić za to, aby prezydent w sposób uczciwy poznał stanowisko elblążan i — jak zapowiadał — zadecydować zgodnie z wolą większości.

Pytanie, które dopiero ma zostać przygotowane przez niezależny ośrodek badawczy, według zapowiedzi miało nie zawierać tezy i nie budzić żadnych wątpliwości. Tymczasem podczas kampanii poprzedzającej badanie opinii publicznej na plakatach pojawia się słowo "tak", które może sugerować zaznaczenie konkretnej odpowiedzi na formularzu podczas przeprowadzania ankiet.

Dodatkowo samo hasło kampanijne pokazuje, jakie stanowisko ma w tej sprawie samorząd i może sugerować jakie stanowisko powinni mieć elblążanie. Co prawda nie znamy jeszcze pytania, które ma być dopiero przygotowane, ale z dużym prawdopodobieństwem znamy już odpowiedź, którą prezydent Witold Wróblewski chciałby, aby mieszkańcy zaznaczali na formularzu, wypełniając ankietę.

Przypomnijmy — konsultacje miały pozwolić mieszkańcom wyrazić swoje opinie, a nie dawać prezydentowi okazję do tego, by przekonywać ich do swoich racji. Pojawiają się więc pytania, czy mamy do czynienia z kampanią informacyjną, czy kampanią polityczną?

Zaznaczmy, że konsultacje to nie referendum, które byłoby wiążące. A zatem Witold Wróblewski po kosztownej kampanii (której koszt wciąż jest nieznany) i przeprowadzeniu badania, za które władze miasta zapłacą ponad 30 tysięcy złotych, wcale nie będzie musiał zadecydować zgodnej z wolą mieszkańców. Będzie mógł zmienić zdanie. I będzie to zgodne z prawem.
EG