Tajemniczy negatyw odnaleziony pod Elblągiem. To odkrycie na skalę ogólnopolską [ZDJĘCIA]

2023-04-01 08:30:25(ost. akt: 2023-04-01 10:27:29)
Rok 1945 do tej pory nie odkrył przed nami swoich wszystkich tajemnic. Niektóre z nich są tak niewiarygodne, że dokładne ich odkrycie i opisanie może dokonać zmian w historii na trudną do określenia skalę — mówi Piotr Imiołczyk, który opowiedział o tym, co odkryto w Gronowie Górnym pod Elblągiem.
— W roku 1945 w jednej z chat ceglanych Gronowa Górnego polscy osadnicy odkryli pozostawione przez niemieckich mieszkańców Prus Wschodnich skrzynki ze szklanymi negatywami zdjęć, które w niewielkim co prawda stopniu przetrwały do czasów nam współczesnych. Historia przechowania owej kolekcji jest niezwykle frapująca, jednakże wywołanie tych fotografii w warunkach współczesnej technologii stanowi sensację w skali ogólnopolskiej. Ponieważ prawa do własności tych zdjęć nie są rozstrzygnięte, w chwili obecnej chcę zaprezentować tylko jedno, to, które dotyczy powstania 1863 roku. W przypadku tego zdjęcia trudno o interpretacyjną pomyłkę, gdyż zarówno elementy ubioru jak i uzbrojenia w sposób jednoznaczny świadczą o osobach związanych z powstaniem styczniowym — przekazał w czwartek mediom elbląski historyk, Piotr Imiołczyk.

A podczas konferencji prasowej zorganizowanej w piątek w Muzeum Archeologiczno-Historycznym mówił: — Spotkała mnie niesamowita rzecz i to w momencie, kiedy wychodziłem z największego dołka w tym roku. Kiedy 9 stycznia wyszedłem ze szpitala po zawale, pan Jacek Skulimowski przyszedł do mnie i powiedział, że ma dla mnie niespodziankę.

Głos zabrał również pan Jacek: — Przyjechałem z Wołynia, a w 1945 przyjechałem do Elbląga z rodziną, gdzie się osiedliliśmy.
Wkrótce jednak cała rodzina przeniosła się do jednego z domów w Gronowie Górnym.
— Jako mały chłopiec na strychu naszego domu znalazłem zawiniątku, w którym zobaczyłem masę szklanych szybek. O swoim znalezisku zaraz powiadomiłem rodziców — okazało się, że były to szybki fotograficzne — opowiadał pan Jacek.

Do dziś przetrwało kilka z nich i to właśnie te szybki trafiły w ręce Piotra Imiołczyka.
— Zachwyciły mnie! Wiedziałem, że zainteresują również dyrektora Muzeum Archeologiczno-Historycznego w Elblągu. Moje objawienie było takie, że jedna z szybek przedstawia uczestników powstania styczniowego — był to dla mnie szok, bo wszystko, co związane z powstaniem, mam w małym palcu, a tego zdjęcia nie znałem. Pierwsza moja myśl — skąd te zdjęcia znalazły się w tym miejscu? — zastanawiał się Piotr Imiołczyk.

— Moim zdaniem rzecz miała miejsce w roku 1945 albo nieco później — kiedy Niemcy wycofywali się z tych terenów, musieli zostawić zdjęcia w chałupce w Gronowie. W mojej opinii zdjęcia pochodzą z 1863 lub 1864 roku, ale pan dyrektor obstawia, że może to być 10 lat później — mówił elbląski historyk.

A dyrektor Muzeum Archeologiczno-Historycznego, Lech Trawicki, wyjaśniał: — Negatyw przedstawia prawdopodobnie powstańców styczniowych, mogło zostać wykonane — tak jak zakłada teoria pana Imiołczyka — w latach 1863-1864 — albo w 10. rocznicę powstania, co też jest możliwe.

— Analizując zdjęcie, jako historyk i pasjonat wszystkiego, co można skojarzyć z powstaniem styczniowym, dochodzę do wniosku, że osoby — żołnierze — występujący na fotografii potwierdzają istnienie innego oddziału Żuawów Śmierci niezwiązanych z oddziałem Mariana Langiewicza, a być może formacją tworzonym na terenie Pomorza i Wielkopolski przez Edmunda Calliera w przełomie 1863-1864 roku — tłumaczy Piotr Imiołczyk.

Do tematu będziemy wracać.



Prima Aprilis, uważaj, bo się pomylisz!
Zaraz po konferencji prasowej Panowie: Piotr Imiołczyk, Jacek Skulimowski i Lech Trawicki poinformowali media, że opowieść o "odkryciu" jest primaaprilisowym żartem, na którego potrzeby stworzono zdjęcie i negatyw.