Milena Gałązka to instruktorka jeździectwa, która prowadzi Ośrodek Jeździecki Weklice. Dobrze wie, że zwierzęta uczą ludzi empatii

2023-05-19 16:18:00(ost. akt: 2023-05-19 16:17:53)

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Kocha zwierzęta, a zwłaszcza konie. Milena Gałązka musi być naprawdę dobrą i godną zaufania instruktorką jeździectwa, bo to właśnie na nią w powiecie elbląskim w kategorii „Biznes” plebiscytu Osobowość Roku zagłosowało najwięcej mieszkańców.
NA SWOIM

— Skąd wzięła się pani miłość do koni i pasja związana z jeździectwem? Jak to wszystko się zaczęło?

— Jeżdżę od szóstego roku życia. Zaczęło się niewinnie, od przejażdżek po wsi — zawsze gdy byliśmy na wakacjach nad jeziorem lub u rodziny za miastem, szukaliśmy z rodzicami i siostrą rumaków, by chociaż pogłaskać je przez płot. Później rodzice zawieźli mnie do stajni, a gdy miałam 12 lat, dostałam w prezencie gwiazdkowym mojego pierwszego rumaka — Herkulesa, który jest ze mną do dziś. Od kilku lat moją największą miłością są koniki polskie, to nasza rodzima rasa koni. Są to nieduże (do 140 cm) konie szarej maści z pręgą na grzbiecie. To zwierzęta do dziś żyjące wolno w rezerwatach, np. w Popielnie. Koniki polskie to konie charakterne i dosyć trudne, ale mam wrażenie, że już udało nam się wypracować na nie jakiś sposób. Trzeba się z nimi po prostu dogadać, a wtedy oddadzą nam całe serce. Nasze koniki polskie chodzą na oprowadzania, lonże, jazdy, tereny, skaczą przez przeszkody… To konie wielofunkcyjne. Bardzo polecamy je pokochać!

— Jak długo prowadzi pani własną działalność? Na czym ona polega? Co oferuje Ośrodek Jeździecki Weklice? Które propozycje cieszą się największym zainteresowaniem?

— Własna działalność prowadzę od 2016 roku. Ośrodek Jeździecki Weklice to miejsce, w którym każdy znajdzie coś dla siebie. Mamy przejażdżki konne dla najmłodszych na kucach szetlandzkich (Bob i Melodia), przejażdżki na konikach polskich, uczymy ludzi jeździć od podstaw do startów w zawodach, wyjeżdżamy w tereny, na rajdy, nasi zawodnicy startują regularnie w zawodach w skokach przez przeszkody — towarzyskich oraz regionalnych. Mamy przejażdżki w teren dla jeźdźców jeżdżących, ale również dla tych, którzy z końmi nie mają do czynienia na co dzień. Nasze kuce i konie często przed pandemią jeździły na Dni Elbląga, rozświetlenie choinki czy imprezki urodzinowe, szkolne i przedszkolne, teraz się to trochę przyhamowało. Uczestniczyliśmy również w organizowanym przez moją mamę Beatę rozpoczęciu sezonu motocyklowego w Elblągu i nawet tam, mimo hałasów i tłumów, nasze rumaki dzielnie dały radę i cieszyły najmłodszych.

— Dlaczego pani zdaniem warto wolny czas spędzać, obcując z naturą? Dlaczego warto uczyć dzieci od najmłodszych lat szacunku do zwierząt i otaczającej nas przyrody?

— Myślę, że przede wszystkim tak jak traktujemy zwierzęta, później traktujemy ludzi. Obcowanie ze zwierzętami uczy empatii i odpowiedzialności, młodzież w naszym ośrodku regularnie, poza samą jazdą konną, dba o zwierzęta własne i te, które ma pod swoją opieką. Żyjemy w czasach, gdzie komputer, telefon i Netflix zawładnęły światem, a uczniowie coraz częściej korzystają ze zwolnień z lekcji wychowania fizycznego. Gdy spotykamy się w stajni, często młodzież zostawia telefony w swoich plecakach i ich nie używają przez większość czasu. W stajni rozmawiamy, pomagamy sobie, poznajemy się, dbamy o zwierzęta, chodzimy na spacery… Czas się wtedy na chwilę zatrzymuje.

— Za co kocha pani konie? Czego uczy jeździectwo i obcowanie z tymi niezwykłymi zwierzętami?

— Za co kocham konie? Za całokształt! Kocham wszystkie zwierzęta; za każdym razem, gdy jadę do weterynarza z kurą, ludzie się ze mnie śmieją. A one naprawdę zdrowieją! Kury czy kozy to bardzo mądre zwierzęta. Poza końmi w naszym Ośrodku mieszkają też kury, kaczki, gęsi, kozy i psy. Często dzieci, które do nas przyjeżdżają, widzą kury na żywo po raz pierwszy w życiu, a to, że mogą pogłaskać kozy, sprawia im niesamowitą frajdę. Co do samych koni — uczą one cierpliwości, łagodności, empatii. Uczą nas tego, że nie tylko my jesteśmy ważni, a wręcz często pokazują, że choroba zwierzęcia czy inne losowe sytuacje powodują, że musimy rezygnować z własnych, nawet bardzo ważnych planów, bo przecież gdy zachoruje nasz przyjaciel, nie w głowie nam kina czy imprezy, trzeba najpierw mu pomóc.

— Jakie cechy powinien mieć, pani zdaniem, dobry instruktor jeździectwa?

— Dobry instruktor powinien być również przyjacielem, powinien być otwarty i serdeczny, aby rodzice czy dzieci nie bali się powiedzieć tego, co myślą, czego się obawiają. Dobry instruktor musi zauważyć i rozgraniczyć to, co jest niechęcią przed nowym, a co strachem. Musi pomagać swoim podopiecznym pokonywać kolejne bariery. Powinien być taki, by zawsze każdy mógł podejść i porozmawiać (oczywiście poza momentami gdy biegamy pomiędzy jazdami — śmiech). Dobry instruktor wspiera swojego podopiecznego. Musi dawać poczucie bezpieczeństwa, odpowiednio przygotowywać konie. Jeździectwo to sport kontuzyjny, często zdarzają się upadki i to my jesteśmy na pierwszej linii frontu, dobry instruktor musi więc wiedzieć, co w takich groźnych sytuacjach robić. Co jeszcze? Instruktor musi być pracowity i odporny psychicznie. To wcale nie jest łatwe zadanie, by połączyć i pomóc człowiekowi nawiązać relację z koniem. Musimy być też pomysłowi, bo treningi muszą rozwijać naszych podopiecznych, a jednocześnie być dostosowane do ich umiejętności.

Zapraszam do śledzenia naszego FB: OJWeklice, gdzie publikujemy wszelkie aktualności.

Rozmawiała Kamila Kornacka
Fot. archiwum prywatne